Kilka dni później
Robert:
Minął tydzień i dzisiaj miałem kontrole. Wstałem o 10:25 i poszedłem wziąć prysznic. Zaliczyłem poranną toaletę, więc poszedłem się ubrać. Po chwili byłem już gotowy i zszedłem na dół, kierując swoje nogi do kuchni. Zrobiłem sobie śniadanie, czyli jajecznicę z kiełbasą i do tego kanapki z masłem. Po chwili konsumowałem je. Przez ten tydzień dużo się wydarzyło, a mianowicie zakolegowałem się z Kate, bo przyjaźnią tego nie można nazwać. Widać było, że dziewczyna podoba się Marco, ale ta go spławiała. Przez ostatnie kilka dni, dużo czasu spędzam z Anią i nawet poznałem Oskara. Naprawdę fajny chłopak. Widać, że kocha Anię i chce dla niej jak najlepiej. Cieszy mnie to, że moja była, a zarazem przyjaciółka jest szczęśliwa. Przez te 7 dni byłem w dobrym humorze i to tylko przez jedną osobę. Codziennie pisałem na fb z Adele, a jak nie, to rozmawialiśmy przez Skype'a. Uwielbiam z nią pisać czy rozmawiać, bo nigdy nie kończą nam się tematu, zawsze mamy o czymś rozmawiać. Po prostu ta dziewczyna jest niesamowita. Zjadłem śniadanie, pozmywałem naczynia i musiałem już wychodzić z domu, bo była 11:05, a do lekarza miałem na 11:25/ Wyszedłem z domu i zamknąłem go za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem auto Reus'a. Podszedłem do niego:
- Cześć, co Ty tu robisz? - zapytałem, gdy blondyn otworzył szybę.
- Hej, przyjechałem po Ciebie - posłał mi uśmiech.
- Wiesz, że nie musiałeś?
- Wiem, ale chciałem.
- Okej - rzuciłem i wsiadłem na miejsce pasażera. W drodze żaden z nas się nie odzywało.
- Co jest? - spojrzałem na kumpla.
- Cały czas nie mogę przestać myśleć o Kate - westchnął. - Czemu ona jest taka oschła w stosunku do mnie?
- Może za bardzo jej się narzucasz?
- Ale do Ciebie nie jest taka - rzucił.
- Postaw się na jej miejscu. Jak Ty byś się czuł, jakby ciągle Cię chłopak zaczepiał?
- Nie wiem - podrapał się po głowie.
- Właśnie, może ona czuję się osaczona, nie pomyślałeś o ty? - popatrzyłem na przyjaciela.
- Może masz rację, może powinienem dać jej jak na razie spokój?
- Dobry pomysł - uśmiechnąłem się.
- Jesteśmy już.
- Dzięki za podwózkę.
- Poczekam na Ciebie - zaśmiał się.
- Nie musisz - rzuciłem.
- Ale chcę.
- Ech, okej - wysiadłem z pojazdu i wszedłem do środka budynku szpitala. Doczłapałem się do gabinetu Josh'a. Długo nie musiałem czekać, ponieważ Josh zaraz wyszedł.
- Cześć Robert - przywitał mnie z uśmiechem na twarzy.
- Siemka - odwzajemniłem uśmiech. Weszliśmy do pomieszczenia i kazał mi usiąść na łóżku. Jak poprosił, to tak zrobiłem. Mężczyzna rozciął mi gips i przeszliśmy do pomieszczenia, gdzie zrobił zdjęcie mojej nogi. Gdy zdjęcia były gotowe, Josh mógł mi coś więcej powiedzieć:
- No to tak, noga się goi, kostka już się zrosła, jedynie ścięgna muszą dojść do siebie. - powiedział.
- Czyli nadal gips? - zapytałem.
- Nie, dam Ci takie usztywnienie, żeby Ci te ścięgna dobrze odnowiły, że tak powiem - posłała mi uśmiech.
- To dobrze, że już jest w miarę wszystko dobrze.
- Tak, tylko te usztywnienie musisz nosić jeszcze 2,5 tygodnia. - gry to powiedział, nie było mi za wesoło.
- Co? Czemu?
- Ponieważ Twoje ścięgna były dość mocno uszkodzone i przez tydzień trochę ich sytuacja się poprawiła, ale jeszcze potrzebują czasu.
- Ugh... ok - rzuciłem. Josh założył mi to coś na nogę.
- Nosisz to codziennie, a i nie nadwyrężaj nogi, czyli zabronione jest Ci ćwiczenie i tego typu rzeczy.
- A mogę już bez kul chodzić? - zapytałem.
- To sprawdź, czy dasz radę - wstałem z tego łóżka i przeszedłem się po sali.
- Dam radę - uśmiechnąłem się.
- No to za 2,5 tygodnia się widzimy.
- Okej, na razie - pożegnałem się i wyszedłem. Wyszedłem prze szpital i pokierowałem się do samochodu Marco, który czekał na mnie. Otworzyłem drzwi i usiadłem.
- O widzę, że już nie masz gipsu - posłał mi uśmiech.
- Jeden plus - odpowiedziałem.
- Czemu tylko jeden? - zapytał zdziwiony.
- Bo mój okres pauzowania się wydłużył...
- Jak to?
- Widzisz to coś na mojej nodze? - uniosłem ją do góry.
- No widzę - odpowiedział.
- No więc jeszcze tylko 2,5 tygodnia muszę z tym chodzić, aby moje ścięgna się zregenerowały - spojrzałem się na niego.
- Dasz radę - posłał mi zachęcający uśmiech.
- No muszę - odwzajemniłem gest.
- To, gdzie jedziemy? - zapytał.
- Ja muszę jechać na trening - rzucił.
- O to dobrze, zabiorę się z Tobą.
- Ok, to jedziemy - rzucił i ruszyliśmy. Po 10 minutach byliśmy już pod Iduną. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy przed siebie.
- Czekajcie! - usłyszeliśmy za sobą czyjś krzyk. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Mario. Poczekaliśmy, aż młody piłkarz do nas dołączy i ruszyliśmy w dalszą drogę.
- Widzę, że zaszła zmiana - zaśmiał się Götze i spojrzał na moją nogę. Spojrzałem na niego i nic nie odpowiedziałem. Weszliśmy do szatni i chłopcy się przebrali. Gdy wszyscy byli gotowi, ruszyliśmy na murawę, nie czekając na trenera. Będąc na murawie, zauważyłem na trybunach Kate. Pomachałem jej i mi odmachała. Reus również jej pomachał, a ona mu odmachała, dodając do tego szczery uśmiech, co mnie zaskoczyło. Gdy Marco to zobaczył, uśmiech mu nie schodził z twarzy. Po chwili na boisko wszedł Klopp:
- Cześć! O Lewy! - uśmiechnął się.
- Dzień dobry - przywitałem się.
- I jak noga?
- No już lepiej, kostka już wyleczona. Pozostają tylko ścięgna - odparłem.
- Ile jeszcze? - ponownie zapytał.
- 2,5 tygodnia.
- No nic, najważniejsze jest Twoje zdrowie.
- Trenerze?
- Tak - spojrzał na mnie.
- Bo i tak mam kontuzję, więc postanowiłem pojechać do Polski, ale jakbym był potrzebny, to proszę dzwonić - powiedziałem.
- Jedź i nie przejmuj się niczym, odpocznij - odpowiedział.
- Dziękuje - uśmiechnąłem się. - To ja będę już szedł, bo muszę się jeszcze spakować.
- Miłego wypoczynku. - rzucił radośnie.
-Dziękuje - posłałem mu uśmiech. Kierowałem się do wyjścia, gdy przede mną ustała siostrzenica trenera.
- Cześć Lewy! - dała mi buziaka w policzek.
- Hej - pokazałem rządek białych zębów.
- Gdzie lecisz?
- Do domu - odpowiedziałem.
- To nie zostajesz do końca treningu? - posmutniała.
- Niestety nie, muszę się spakować.
- Po, co się spakować?
- Jadę do Polski na tydzień lub trochę więcej.
- Czyli mnie opuszczasz? - westchnęła.
- Dasz radę, Marco się Tobą zaopiekuje - zaśmiałem się.
- Bardzo śmieszne - uderzyła mnie.
- Kate już muszę iść - rzuciłem.
- Okej, udanej podróży i wypoczynku - pożegnała się ze mną i odszedłem od niej. Już miałem wychodzić, gdy chłopacy mnie zawołali. Odwróciłem się do nich.
- Gdzie Ty idziesz? - zapytał Mario.
- Do domu - odpowiedziałem. - Jadę do Polski.
- Na ile? - spuścił głowę.
- Tydzień, może więcej.
- Zostawiasz mnie.
- Dasz radę, blondasek się zajmie wszystkim.
- Oczywiście - zawołał Marco.
- Uciekam serio - rzuciłem.
- Okej, zadzwoń jak będziesz na miejscu.
- Okej, pa - pożegnałem się z kumplami i zszedłem z murawy. Wyszedłem ze stadionu i ruszyłem do domu. Po jakimś czasie, znalazłem się w mieszkaniu. Pierwsze, co zrobiłem, to wziąłem laptopa. Wszedłem na stronę, gdzie można zabukować bilety. Miałem szczęście, bo udało mi się zarezerwować bilety na dzisiaj do Polski, na 18:25. Była godzina 14:52, więc wyłączyłem laptopa i ruszyłem na górę. Podreptałem do garderoby, wyjąłem z szafy walizkę i zacząłem się pakować. Zajęło mi to godzinę, po upływie czasu, zszedłem na dół z walizkami i postawiłem je przed drzwiami. Pozamykałam wszystkie drzwi i okna, wziąłem jeszcze laptopa, bo bym o nim zapomniał. Wrzuciłem go do jednej z walizek i wyszedłem z domu. Zamknąłem dokładnie drzwi, a klucze włożyłem pod lewą doniczkę, ponieważ Ania obiecała, że będzie od czasu do czasu sprawdzać czy wszystko jest w porządku. Poprosiłem przyjaciółkę, aby odwiozła mnie na lotnisko. Gdy Stachurska była już pod moim domem, a ja wsiadłem do jej auta, była już 17:35. Przywitałem się z karteczką i ruszyliśmy w stronę lotniska.
Adele:
Przez ponad tydzień, moje życie obruciło się o 180 stopni. Moje kontakty z Kubą polepszyły się i to ogromnie. Od kilku dni jesteśmy parą, ale nikt na razie o tym nie wie. Razem ustaliliśmy, że powiemy o naszym związku, gdy będziemy na to gotowi. Nie żałuję, że związałam się z Koseckim, pomimo tego, że znamy się krótko, ale mi to nie przeszkadza. Jestem z nim szczęśliwa i to się liczy. Na początku wahałam się, co do tego, ponieważ byłam i chyba jestem zakochana po uszy w Robercie, ale on jest w Dortmundzie, a ja w Warszawie. Poza tym, on chyba wrócił do Ania, bo czytam każdy artykuł związany z nim i w jednym, było ich zdjęcie jak się obejmują i uśmiechają. Lubię Stachurską, więc nic mi to nie przeszkadza. Przy Kubie czasami zapominam o nim, ale przez ostatnie dni, coraz częściej pisałam lub rozmawiałam z Lewym. Nasze kontakty są świetne i mam nadzieję, że niedługo go zobaczę. Moje kontakty z mamą minimalnie się poprawiły, ale to tak minimalnie. Niby rozmawiamy ze sobą, ale nie mam jeszcze takiego poczucia, że mogę powiedzieć jej o wszystkim. W pracy idzie mi świetnie, szefowa wspomniała coś, że u nas w firmie pojawia się awanse i zmiany miejsca pracy, ale nie to, że ktoś zostanie zwolniony, tylko, że zostanie przeniesiony do tej samej firmy, ale w innym mieście lub zagranice. Mam nadzieję, że nie będę musiała opuszczać stolicy, ponieważ czuję się tu świetnie, a poza tym, mam tu Kubę. Dzisiaj do pracy mam na 15:00, była już godzina 11:15. Zeszłam na dół i pokierowałam się do kuchni. Wchodząc do niej, zauważyłam mamę jak rozmawia z kimś przez telefon. Nie zwracają dłużej uwagi, otworzyłam lodówkę i wyjęłam rzeczy do przygotowania naleśników. Zabrałam się do pracy i po 30 minutach konsumowałam je.
- Cześć córeczko - przywitała mnie z uśmiechem.
- Hej - odwzajemniłam gest.
- Ja wychodzę, bo zaraz mam rozmowę w sprawie pracy.
- Powodzenia.
- Nie dziękuje - rzuciła i wyszła. Dokończyłam śniadanie, pozmywałam po sobie i poszłam do salonu. Weszłam do niego i pierwsze, co zrobiłam, to włączyłam sobie piosenkę, pod głosiłam ją prawię na maxa i zaczęłam tańczyć. Tańcząc tak, poczułam nagle czyjeś ręce na swoich biodrach. Przestraszyłam się i odskoczyłam.
- Nie bój się - zaśmiał się, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Odwróciłam się i przede mną stał Kuba.
- Wystraszyłeś mnie - powiedziałam.
- Nie chciałem, wybaczysz? - podszedł do mnie bliżej i przyciągnął mnie do siebie. Czułam jego oddech na mojej twarzy.
- No nie wiem - lekko oddaliłam twarz od niego, ale on ponownie ją przybliżył. - Będziesz musiał się postarać.
- Mówisz? - musnął lekko moje usta, aż dreszczyk mnie przeszedł.
- Mhmm - zaśmiałam się cicho. Chciał złożyć na moich ustach pocałunek, ale uciekłam mu twarzą. Uwielbiam się z nim droczyć.
- Nie uciekniesz - uśmiechnął się. Mocniej przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Nasze pocałunki stawały się coraz najmętniejsze i przybierały na sile, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ lubiłam czuć smak jego ust. Niestety musiałam przerwać tą przyjemność. Odkleiłam się od Koseckiego:
- Coś się stało? - zapytał.
- Nie, nic się nie stało, po prostu jest już 13:45, a ja dzisiaj muszę iść do pracy.
- Na którą? - zapytał.
- Na 15:00 - rzuciłam.
- To mamy jeszcze czas - poruszył brwiami na, co wybuchnęłam śmiechem. Chłopak popatrzył się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Złożyłam na jego ustach soczystego buziaka i pokierowałam się na górę do mojego pokoju. Za mną podążył Kuba. Nasza droga do pokoju zajęła nam z 5 minut, ponieważ chłopak zaczął mnie łaskotać. Gdy nareszcie znaleźliśmy się w sypialni, podreptałam do garderoby. Dzisiaj stwierdziłam, że założę spódniczkę lub sukienkę. Po jakimś czasie w ręce miała odpowiedni zestaw, a mianowicie, szłam do łazienki z czarną skórzaną spódniczką, białą koszulą, asos bransoletka i czarnymi szpilkami. Gdy byłam już w raju dla kobiet, ubrałam się, zrobiłam sobie makijaż oraz pomalowałam usta. Zostały mi tylko włosy. Stałam przed lustrem myśląc, co mogę z nimi zrobić, ale po chwili już wiedziałam.Gdy moje włosy były już upięte, wyszłam z łazienki. Gdy mój ukochany mnie zobaczył, szczęka mu opadła.
- Przesadziłam? - zapytałam.
- Nie! Wyglądasz pięknie - podszedł do mnie i przyciągnął do siebie.
- Na prawdę?
- Tak, jeszcze takiej Cię nie widziałem i chcę Cię tak widzieć częściej, bo jeszcze bardziej mnie pociągasz.
- Brzmi kusząco - zaśmiałam się. Spojrzałam ukradkiem na zegarek i była już 14:24.
- Kotek idziemy już - powiedziałam. Chłopak bez żadnych oporów ruszył za mną. Wyszliśmy z domu:
- Podwieźć Cię? - zapytał.
- Jakbyś mógł - zatrzepotałam rzęsami.
- Oczywiście - złapał mnie za rękę i wsiedliśmy do jego auta. Jak na gentlemana przystało, Kuba otworzył mi drzwi i po chwili siedziałam już na miejscu pasażera, a piłkarz usiadł za kierownicą i ruszyliśmy. W trakcie drogi śmialiśmy się ze wszystkiego. Po 25 minutach dojechaliśmy na miejsce. Pożegnałam się z Koseckim i wysiadłam z auta. Pokierowałam swoje nogi do wejścia. Po krótkim czasie znalazłam się w pokoju, gdzie była już Patrycja.
- Hej - przywitałam ją radośnie.
- Cześć - uśmiechnęła się do mnie. - Ładnie wyglądasz.
- Dziękuje.
- Nie ma za, co.
- Coś mam do zrobienia? - zapytałam.
- Nie, Magda nic nikomu nie dawała, bo zaraz jest zebranie. - odpowiedziała.
- Okej, to, co idziemy? - rzuciłam. Pati tylko kiwnęła twierdząco głową i poszłyśmy do sali, gdzie zawsze odbywają się zebrania W pomieszczeniu było dość sporo osób, ale udało nam się usiąść. Chwile czekaliśmy na szefową, która po chwili była w sali konferencyjnej.
- Witam Was wszystkich - powiedziała.
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy.
- Jak wiecie, zebraliśmy się tutaj ponieważ, niektórzy z Was dostaną awans, a niektórzy zostaną przeniesieni. Możemy zacząć?
- Tak - odpowiedzieliśmy. Magda poinformowała każdego, zostałam tylko ja.
- A więc Adele, dostajesz awans - powiedziała i uśmiechnęła się. Gdy to powiedziała, kamień spadł mi z serca.
- Na prawdę? - zapytałam.
- Tak, od teraz jesteś dyrektorką wszystkich fotografów.
- Jezu, bardzo dziękuje!
- Nie ma za, co - powiedziała i wytłumaczyła mi, co od teraz będę robiła. Po kilkunastu minutach, wyszliśmy z sali konferencyjnej. Razem z Pati w dobrych humorach wróciłyśmy do naszego stanowiska pracy. Dzisiaj nie musiałam wychodzić z biura, więc czas pracy zleciał mi troszeczkę dłużej niż zawsze. Dzisiaj musiałam siedzieć w studio do 18:00. Po upływie czasu mojej pracy, pożegnałam się z Patrycją i wyszłam z budynku. Po mimo tego, że było już parę minut po 18, to i tak święciło słońce. Założyłam okulary i ruszyłam przed siebie. Wyjęłam telefon oraz słuchawki i włączyłam sobie piosenkę. Szłam i rozmyślałam nad mim życiem, ale najbardziej nad moim związkiem z Kubą. Na prawdę jestem z nim szczęśliwa i kocham go, nawet czasami wyobrażam sobie jak mieszkamy razem i mamy gromadkę dzieci. Idąc tak, zauważyłam Kubę z jakąś dziewczyną. Zastanawiałam się, co to za dziewczyna. Podeszłam trochę bliżej, ale tak, aby mnie nie zauważył. Stałam przez chwilę w miejscu i ich obserwowałam. Z ich zachowania wywnioskowałam, że muszą się dłużej znać. Widziałam jak ta dziewczyna patrzy na Koseckiego, a on się do niej uśmiecha. W pewnym momencie poczułam ukłucie i dziwne uczucie w środku. Tak byłam o niego zazdrosna, ale to chyba normalne. Poobserwowałam ich jeszcze chwilę, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu i poszłam dalej. Cały czas myślałam o Kubie i tej dziewczynie. Po 15 minutach doszłam do domu. Weszłam do środka, zdjęłam buty i pokierowałam się do salonu. Położyłam się na kanapie i po chwili dołączyła się do mnie mama, która położyła się koło mnie.
- Co się stało? - zapytała się bez owijania w bawełnę.
- Nic - rzuciłam.
- Przecież widzę. - no tak, przed nią niczego nie ukryje. Zna mnie na wylot po mimo tego, że nie mamy najlepszych kontaktów.
- Widziałam Kubę z inną dziewczyną i wyglądali jakby dobrze się znali i dogadywali.
- Ale myślisz, że
- Nie mamo, znaczy no mam nadzieję, że to tylko koleżanka.
- Musisz z nim o tym porozmawiać, bo będzie Cię to męczyło.
- Wiem mamo, a jak tam rozmowa o pracę?
- Mają się odezwać - rzuciła.
- Dostaniesz tą pracę - posłałam jej uśmiech.
- Mam nadzieję.
- A zapomniałam Ci powiedzieć.
- O czym? - zapytała.
- Dostałam awans - rzuciłam.
- O to gratuluję - powiedziała i posłała mi uśmiech. - Może opijemy to?
- Wiesz, co mamuś, z miłą chęcią, ale jestem zmęczona po całym dniu pracy.
- No to jutro opijemy.
- Okej - dałam jej buziaka, co często się nie zdarza. Wstałam z kanapy i poszłam na górę. Weszłam do mojego pokoju i od razu pokierowałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie sukienkę i wrzuciłam ją do prania. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Po moim ciele spłynęły krople wody, namydliłam dokładnie ciało, następnie je spłukałam i umyłam włosy. Wyszłam z pod prysznica, włosy zawinęłam w ręcznik, a ciało starannie wytarłam. Następnie nałożyłam na nie mój ulubiony balsam i nałożyłam piżamę. Nie myłam jeszcze zębów, ponieważ musiałam jeszcze coś zjeść, bo mój brzuch się domagał. Wyszłam z łazienki, zeszłam na dół i podreptałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam rzeczy, z których zrobię sobie kanapkę, czyli masło, sałatę, pomidor i ogórek, oczywiście wszystko ze sklepu eko. Wyjęłam chleb, który sama zrobiłam i zaczęłam robić kanapki. Gdy skończyłam kanapki, zrobiłam jeszcze do tego herbatę i gdy wszystko było zrobione, usiadłam do stołu. Ugryzłam kanapkę i wzięłam łyk ciepłego napoju. Już kończyłam kolację, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Ugryzłam kanapkę i poszłam otworzyć drzwi. Gdy je otworzyłam, zdążyłam przełknąć jedzenie i zobaczyłam przed sobą piłkarza Legii Warszawy, czyli mojego chłopaka.
- Hej kotek - podszedł do mnie i złożył na moich ustach subtelny pocałunek.
- Hej - odpowiedziałam bez emocji.
- A Ty już umyta? - zapytał i wszedł do środka.
- Tak.
- A chciałem Cię porwać na wieczorny spacer - rzucił.
- I tak bym zapewne nie poszła, bo jestem padnięta i nie mam nastroju - weszliśmy do kuchni.
- A co się stało? - popatrzył na mnie.
- Nic, po prostu jakoś mój nastrój się zepsuł - oczywiście skłamałam.
- Wiem, że to nie prawda, ale nie chce "rozpętać" kłótni.
- Yhymm - wzruszyłam ramionami i dokończyłam kanapki, zeszłam z krzesła i podeszłam do zlewu.
- Jak w pracy?
- Dostałam awans.
- Ooo brawo kochanie - podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
- Dziękuje - powiedziałam i wyswobodziłam się z jego uścisku.
- A Ty, co dzisiaj robiłeś? - zapytałam odwracając się od niego, ale nie patrząc na niego.
- Byłem na treningu, później poszedłem z chłopakami na miasto i praktycznie spędziłem z nimi cały dzień - powiedział. Okłamał mnie, nie powiedział mi prawdy! Czemu mnie okłamał i nie powiedział, że był z jakąś dziewczyną?
- A to super - rzuciłam i wyszłam z kuchni kierując się do mojego pokoju. Po chwili się w nim znalazłam.
- Ej no, co jest? - zapytał Kuba wchodząc za mną do pokoju i zamykając drzwi.
- Dzisiaj zostałam okłamana, a nienawidzę jak ktoś mnie okłamuje i to osoba, na której mi cholernie zależy - rzuciłam.
- Kto Cię okłamał?
- Nie ważne.
- Adele, ważne! Nie mogę na Ciebie patrzeć jak jesteś w takim stanie jak teraz.
- A ja nie mogę patrzeć jak mój chłopak mnie okłamuje i nie mówi mi prawdy! - uniosłam się.
- O, co Ci teraz chodzi? - zdziwił się,
- O to, że okłamałeś mnie i nie powiedziałeś, że byłeś się spotkać z jakąś dziewczyną! Widziałam Was - powiedziałam, a po moim policzku poleciała samotna łza.
- Nie chciałem Ci tego mówić, bo wiedziałem, że się wściekniesz.
- A to wolałeś mnie okłamać? - spojrzałam na niego.
- To nie tak - powiedział.
- A jak?! Kuba czy ty słyszysz się? Związek nie polega na tym, żeby się okłamywać! Może nic mi nie mów, co?
- Przestać krzyczeć - teraz to on się uniósł.
- Nienawidzę kłamstwa, rozumiesz? - i w tym momencie się popłakałam.
- Kochanie nie płacz - podszedł do mnie i mnie przytulił. Po mimo tego, że byłam na niego wściekła, nie odsunęłam się od niego.
- Kto to był?
- Moja dawna przyjaciółka, wyjechała jakieś 2 lata temu i teraz wróciła. Wpadliśmy na siebie, pogadaliśmy i to tyle - powiedział.
- Z mojej strony to inaczej wyglądało.
- Wiesz, że ja tylko Ciebie kocham i tylko Ty się liczysz, i nic, ani nikt tego nie zmieni - ujął moją twarz w swoje dłonie.
- Przepraszam - wyszeptałam.
- Nie masz za, co - uśmiechnął się i mnie pocałował. Kuba jeszcze chwilę u mnie posiedział, ale już poszedł, bo było już późno. Po wyjściu chłopaka położyłam się do łóżka i po krótkim czasie znużył mnie sen.
**************************************************
No i mamy 16!:) Kolejny rozdział oddaję w Wasze ręce i mam nadzieję, że się spodoba:) Już jestem po testach, nareszcie! Nawet na testach jest zadanie o BVB i od razu pojawił się u mnie uśmiech na twarzy:) Wracając do rozdziału to ponownie macie taki dłuższy:) Już w nim nie ma żadnych snów hahaha:D No to miłego czytania Wam życzę<3
- O widzę, że już nie masz gipsu - posłał mi uśmiech.
- Jeden plus - odpowiedziałem.
- Czemu tylko jeden? - zapytał zdziwiony.
- Bo mój okres pauzowania się wydłużył...
- Jak to?
- Widzisz to coś na mojej nodze? - uniosłem ją do góry.
- No widzę - odpowiedział.
- No więc jeszcze tylko 2,5 tygodnia muszę z tym chodzić, aby moje ścięgna się zregenerowały - spojrzałem się na niego.
- Dasz radę - posłał mi zachęcający uśmiech.
- No muszę - odwzajemniłem gest.
- To, gdzie jedziemy? - zapytał.
- Ja muszę jechać na trening - rzucił.
- O to dobrze, zabiorę się z Tobą.
- Ok, to jedziemy - rzucił i ruszyliśmy. Po 10 minutach byliśmy już pod Iduną. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy przed siebie.
- Czekajcie! - usłyszeliśmy za sobą czyjś krzyk. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Mario. Poczekaliśmy, aż młody piłkarz do nas dołączy i ruszyliśmy w dalszą drogę.
- Widzę, że zaszła zmiana - zaśmiał się Götze i spojrzał na moją nogę. Spojrzałem na niego i nic nie odpowiedziałem. Weszliśmy do szatni i chłopcy się przebrali. Gdy wszyscy byli gotowi, ruszyliśmy na murawę, nie czekając na trenera. Będąc na murawie, zauważyłem na trybunach Kate. Pomachałem jej i mi odmachała. Reus również jej pomachał, a ona mu odmachała, dodając do tego szczery uśmiech, co mnie zaskoczyło. Gdy Marco to zobaczył, uśmiech mu nie schodził z twarzy. Po chwili na boisko wszedł Klopp:
- Cześć! O Lewy! - uśmiechnął się.
- Dzień dobry - przywitałem się.
- I jak noga?
- No już lepiej, kostka już wyleczona. Pozostają tylko ścięgna - odparłem.
- Ile jeszcze? - ponownie zapytał.
- 2,5 tygodnia.
- No nic, najważniejsze jest Twoje zdrowie.
- Trenerze?
- Tak - spojrzał na mnie.
- Bo i tak mam kontuzję, więc postanowiłem pojechać do Polski, ale jakbym był potrzebny, to proszę dzwonić - powiedziałem.
- Jedź i nie przejmuj się niczym, odpocznij - odpowiedział.
- Dziękuje - uśmiechnąłem się. - To ja będę już szedł, bo muszę się jeszcze spakować.
- Miłego wypoczynku. - rzucił radośnie.
-Dziękuje - posłałem mu uśmiech. Kierowałem się do wyjścia, gdy przede mną ustała siostrzenica trenera.
- Cześć Lewy! - dała mi buziaka w policzek.
- Hej - pokazałem rządek białych zębów.
- Gdzie lecisz?
- Do domu - odpowiedziałem.
- To nie zostajesz do końca treningu? - posmutniała.
- Niestety nie, muszę się spakować.
- Po, co się spakować?
- Jadę do Polski na tydzień lub trochę więcej.
- Czyli mnie opuszczasz? - westchnęła.
- Dasz radę, Marco się Tobą zaopiekuje - zaśmiałem się.
- Bardzo śmieszne - uderzyła mnie.
- Kate już muszę iść - rzuciłem.
- Okej, udanej podróży i wypoczynku - pożegnała się ze mną i odszedłem od niej. Już miałem wychodzić, gdy chłopacy mnie zawołali. Odwróciłem się do nich.
- Gdzie Ty idziesz? - zapytał Mario.
- Do domu - odpowiedziałem. - Jadę do Polski.
- Na ile? - spuścił głowę.
- Tydzień, może więcej.
- Zostawiasz mnie.
- Dasz radę, blondasek się zajmie wszystkim.
- Oczywiście - zawołał Marco.
- Uciekam serio - rzuciłem.
- Okej, zadzwoń jak będziesz na miejscu.
- Okej, pa - pożegnałem się z kumplami i zszedłem z murawy. Wyszedłem ze stadionu i ruszyłem do domu. Po jakimś czasie, znalazłem się w mieszkaniu. Pierwsze, co zrobiłem, to wziąłem laptopa. Wszedłem na stronę, gdzie można zabukować bilety. Miałem szczęście, bo udało mi się zarezerwować bilety na dzisiaj do Polski, na 18:25. Była godzina 14:52, więc wyłączyłem laptopa i ruszyłem na górę. Podreptałem do garderoby, wyjąłem z szafy walizkę i zacząłem się pakować. Zajęło mi to godzinę, po upływie czasu, zszedłem na dół z walizkami i postawiłem je przed drzwiami. Pozamykałam wszystkie drzwi i okna, wziąłem jeszcze laptopa, bo bym o nim zapomniał. Wrzuciłem go do jednej z walizek i wyszedłem z domu. Zamknąłem dokładnie drzwi, a klucze włożyłem pod lewą doniczkę, ponieważ Ania obiecała, że będzie od czasu do czasu sprawdzać czy wszystko jest w porządku. Poprosiłem przyjaciółkę, aby odwiozła mnie na lotnisko. Gdy Stachurska była już pod moim domem, a ja wsiadłem do jej auta, była już 17:35. Przywitałem się z karteczką i ruszyliśmy w stronę lotniska.
Adele:
Przez ponad tydzień, moje życie obruciło się o 180 stopni. Moje kontakty z Kubą polepszyły się i to ogromnie. Od kilku dni jesteśmy parą, ale nikt na razie o tym nie wie. Razem ustaliliśmy, że powiemy o naszym związku, gdy będziemy na to gotowi. Nie żałuję, że związałam się z Koseckim, pomimo tego, że znamy się krótko, ale mi to nie przeszkadza. Jestem z nim szczęśliwa i to się liczy. Na początku wahałam się, co do tego, ponieważ byłam i chyba jestem zakochana po uszy w Robercie, ale on jest w Dortmundzie, a ja w Warszawie. Poza tym, on chyba wrócił do Ania, bo czytam każdy artykuł związany z nim i w jednym, było ich zdjęcie jak się obejmują i uśmiechają. Lubię Stachurską, więc nic mi to nie przeszkadza. Przy Kubie czasami zapominam o nim, ale przez ostatnie dni, coraz częściej pisałam lub rozmawiałam z Lewym. Nasze kontakty są świetne i mam nadzieję, że niedługo go zobaczę. Moje kontakty z mamą minimalnie się poprawiły, ale to tak minimalnie. Niby rozmawiamy ze sobą, ale nie mam jeszcze takiego poczucia, że mogę powiedzieć jej o wszystkim. W pracy idzie mi świetnie, szefowa wspomniała coś, że u nas w firmie pojawia się awanse i zmiany miejsca pracy, ale nie to, że ktoś zostanie zwolniony, tylko, że zostanie przeniesiony do tej samej firmy, ale w innym mieście lub zagranice. Mam nadzieję, że nie będę musiała opuszczać stolicy, ponieważ czuję się tu świetnie, a poza tym, mam tu Kubę. Dzisiaj do pracy mam na 15:00, była już godzina 11:15. Zeszłam na dół i pokierowałam się do kuchni. Wchodząc do niej, zauważyłam mamę jak rozmawia z kimś przez telefon. Nie zwracają dłużej uwagi, otworzyłam lodówkę i wyjęłam rzeczy do przygotowania naleśników. Zabrałam się do pracy i po 30 minutach konsumowałam je.
- Cześć córeczko - przywitała mnie z uśmiechem.
- Hej - odwzajemniłam gest.
- Ja wychodzę, bo zaraz mam rozmowę w sprawie pracy.
- Powodzenia.
- Nie dziękuje - rzuciła i wyszła. Dokończyłam śniadanie, pozmywałam po sobie i poszłam do salonu. Weszłam do niego i pierwsze, co zrobiłam, to włączyłam sobie piosenkę, pod głosiłam ją prawię na maxa i zaczęłam tańczyć. Tańcząc tak, poczułam nagle czyjeś ręce na swoich biodrach. Przestraszyłam się i odskoczyłam.
- Nie bój się - zaśmiał się, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Odwróciłam się i przede mną stał Kuba.
- Wystraszyłeś mnie - powiedziałam.
- Nie chciałem, wybaczysz? - podszedł do mnie bliżej i przyciągnął mnie do siebie. Czułam jego oddech na mojej twarzy.
- No nie wiem - lekko oddaliłam twarz od niego, ale on ponownie ją przybliżył. - Będziesz musiał się postarać.
- Mówisz? - musnął lekko moje usta, aż dreszczyk mnie przeszedł.
- Mhmm - zaśmiałam się cicho. Chciał złożyć na moich ustach pocałunek, ale uciekłam mu twarzą. Uwielbiam się z nim droczyć.
- Nie uciekniesz - uśmiechnął się. Mocniej przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Nasze pocałunki stawały się coraz najmętniejsze i przybierały na sile, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ lubiłam czuć smak jego ust. Niestety musiałam przerwać tą przyjemność. Odkleiłam się od Koseckiego:
- Coś się stało? - zapytał.
- Nie, nic się nie stało, po prostu jest już 13:45, a ja dzisiaj muszę iść do pracy.
- Na którą? - zapytał.
- Na 15:00 - rzuciłam.
- To mamy jeszcze czas - poruszył brwiami na, co wybuchnęłam śmiechem. Chłopak popatrzył się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Złożyłam na jego ustach soczystego buziaka i pokierowałam się na górę do mojego pokoju. Za mną podążył Kuba. Nasza droga do pokoju zajęła nam z 5 minut, ponieważ chłopak zaczął mnie łaskotać. Gdy nareszcie znaleźliśmy się w sypialni, podreptałam do garderoby. Dzisiaj stwierdziłam, że założę spódniczkę lub sukienkę. Po jakimś czasie w ręce miała odpowiedni zestaw, a mianowicie, szłam do łazienki z czarną skórzaną spódniczką, białą koszulą, asos bransoletka i czarnymi szpilkami. Gdy byłam już w raju dla kobiet, ubrałam się, zrobiłam sobie makijaż oraz pomalowałam usta. Zostały mi tylko włosy. Stałam przed lustrem myśląc, co mogę z nimi zrobić, ale po chwili już wiedziałam.Gdy moje włosy były już upięte, wyszłam z łazienki. Gdy mój ukochany mnie zobaczył, szczęka mu opadła.
- Przesadziłam? - zapytałam.
- Nie! Wyglądasz pięknie - podszedł do mnie i przyciągnął do siebie.
- Na prawdę?
- Tak, jeszcze takiej Cię nie widziałem i chcę Cię tak widzieć częściej, bo jeszcze bardziej mnie pociągasz.
- Brzmi kusząco - zaśmiałam się. Spojrzałam ukradkiem na zegarek i była już 14:24.
- Kotek idziemy już - powiedziałam. Chłopak bez żadnych oporów ruszył za mną. Wyszliśmy z domu:
- Podwieźć Cię? - zapytał.
- Jakbyś mógł - zatrzepotałam rzęsami.
- Oczywiście - złapał mnie za rękę i wsiedliśmy do jego auta. Jak na gentlemana przystało, Kuba otworzył mi drzwi i po chwili siedziałam już na miejscu pasażera, a piłkarz usiadł za kierownicą i ruszyliśmy. W trakcie drogi śmialiśmy się ze wszystkiego. Po 25 minutach dojechaliśmy na miejsce. Pożegnałam się z Koseckim i wysiadłam z auta. Pokierowałam swoje nogi do wejścia. Po krótkim czasie znalazłam się w pokoju, gdzie była już Patrycja.
- Hej - przywitałam ją radośnie.
- Cześć - uśmiechnęła się do mnie. - Ładnie wyglądasz.
- Dziękuje.
- Nie ma za, co.
- Coś mam do zrobienia? - zapytałam.
- Nie, Magda nic nikomu nie dawała, bo zaraz jest zebranie. - odpowiedziała.
- Okej, to, co idziemy? - rzuciłam. Pati tylko kiwnęła twierdząco głową i poszłyśmy do sali, gdzie zawsze odbywają się zebrania W pomieszczeniu było dość sporo osób, ale udało nam się usiąść. Chwile czekaliśmy na szefową, która po chwili była w sali konferencyjnej.
- Witam Was wszystkich - powiedziała.
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy.
- Jak wiecie, zebraliśmy się tutaj ponieważ, niektórzy z Was dostaną awans, a niektórzy zostaną przeniesieni. Możemy zacząć?
- Tak - odpowiedzieliśmy. Magda poinformowała każdego, zostałam tylko ja.
- A więc Adele, dostajesz awans - powiedziała i uśmiechnęła się. Gdy to powiedziała, kamień spadł mi z serca.
- Na prawdę? - zapytałam.
- Tak, od teraz jesteś dyrektorką wszystkich fotografów.
- Jezu, bardzo dziękuje!
- Nie ma za, co - powiedziała i wytłumaczyła mi, co od teraz będę robiła. Po kilkunastu minutach, wyszliśmy z sali konferencyjnej. Razem z Pati w dobrych humorach wróciłyśmy do naszego stanowiska pracy. Dzisiaj nie musiałam wychodzić z biura, więc czas pracy zleciał mi troszeczkę dłużej niż zawsze. Dzisiaj musiałam siedzieć w studio do 18:00. Po upływie czasu mojej pracy, pożegnałam się z Patrycją i wyszłam z budynku. Po mimo tego, że było już parę minut po 18, to i tak święciło słońce. Założyłam okulary i ruszyłam przed siebie. Wyjęłam telefon oraz słuchawki i włączyłam sobie piosenkę. Szłam i rozmyślałam nad mim życiem, ale najbardziej nad moim związkiem z Kubą. Na prawdę jestem z nim szczęśliwa i kocham go, nawet czasami wyobrażam sobie jak mieszkamy razem i mamy gromadkę dzieci. Idąc tak, zauważyłam Kubę z jakąś dziewczyną. Zastanawiałam się, co to za dziewczyna. Podeszłam trochę bliżej, ale tak, aby mnie nie zauważył. Stałam przez chwilę w miejscu i ich obserwowałam. Z ich zachowania wywnioskowałam, że muszą się dłużej znać. Widziałam jak ta dziewczyna patrzy na Koseckiego, a on się do niej uśmiecha. W pewnym momencie poczułam ukłucie i dziwne uczucie w środku. Tak byłam o niego zazdrosna, ale to chyba normalne. Poobserwowałam ich jeszcze chwilę, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu i poszłam dalej. Cały czas myślałam o Kubie i tej dziewczynie. Po 15 minutach doszłam do domu. Weszłam do środka, zdjęłam buty i pokierowałam się do salonu. Położyłam się na kanapie i po chwili dołączyła się do mnie mama, która położyła się koło mnie.
- Co się stało? - zapytała się bez owijania w bawełnę.
- Nic - rzuciłam.
- Przecież widzę. - no tak, przed nią niczego nie ukryje. Zna mnie na wylot po mimo tego, że nie mamy najlepszych kontaktów.
- Widziałam Kubę z inną dziewczyną i wyglądali jakby dobrze się znali i dogadywali.
- Ale myślisz, że
- Nie mamo, znaczy no mam nadzieję, że to tylko koleżanka.
- Musisz z nim o tym porozmawiać, bo będzie Cię to męczyło.
- Wiem mamo, a jak tam rozmowa o pracę?
- Mają się odezwać - rzuciła.
- Dostaniesz tą pracę - posłałam jej uśmiech.
- Mam nadzieję.
- A zapomniałam Ci powiedzieć.
- O czym? - zapytała.
- Dostałam awans - rzuciłam.
- O to gratuluję - powiedziała i posłała mi uśmiech. - Może opijemy to?
- Wiesz, co mamuś, z miłą chęcią, ale jestem zmęczona po całym dniu pracy.
- No to jutro opijemy.
- Okej - dałam jej buziaka, co często się nie zdarza. Wstałam z kanapy i poszłam na górę. Weszłam do mojego pokoju i od razu pokierowałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie sukienkę i wrzuciłam ją do prania. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Po moim ciele spłynęły krople wody, namydliłam dokładnie ciało, następnie je spłukałam i umyłam włosy. Wyszłam z pod prysznica, włosy zawinęłam w ręcznik, a ciało starannie wytarłam. Następnie nałożyłam na nie mój ulubiony balsam i nałożyłam piżamę. Nie myłam jeszcze zębów, ponieważ musiałam jeszcze coś zjeść, bo mój brzuch się domagał. Wyszłam z łazienki, zeszłam na dół i podreptałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam rzeczy, z których zrobię sobie kanapkę, czyli masło, sałatę, pomidor i ogórek, oczywiście wszystko ze sklepu eko. Wyjęłam chleb, który sama zrobiłam i zaczęłam robić kanapki. Gdy skończyłam kanapki, zrobiłam jeszcze do tego herbatę i gdy wszystko było zrobione, usiadłam do stołu. Ugryzłam kanapkę i wzięłam łyk ciepłego napoju. Już kończyłam kolację, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Ugryzłam kanapkę i poszłam otworzyć drzwi. Gdy je otworzyłam, zdążyłam przełknąć jedzenie i zobaczyłam przed sobą piłkarza Legii Warszawy, czyli mojego chłopaka.
- Hej kotek - podszedł do mnie i złożył na moich ustach subtelny pocałunek.
- Hej - odpowiedziałam bez emocji.
- A Ty już umyta? - zapytał i wszedł do środka.
- Tak.
- A chciałem Cię porwać na wieczorny spacer - rzucił.
- I tak bym zapewne nie poszła, bo jestem padnięta i nie mam nastroju - weszliśmy do kuchni.
- A co się stało? - popatrzył na mnie.
- Nic, po prostu jakoś mój nastrój się zepsuł - oczywiście skłamałam.
- Wiem, że to nie prawda, ale nie chce "rozpętać" kłótni.
- Yhymm - wzruszyłam ramionami i dokończyłam kanapki, zeszłam z krzesła i podeszłam do zlewu.
- Jak w pracy?
- Dostałam awans.
- Ooo brawo kochanie - podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
- Dziękuje - powiedziałam i wyswobodziłam się z jego uścisku.
- A Ty, co dzisiaj robiłeś? - zapytałam odwracając się od niego, ale nie patrząc na niego.
- Byłem na treningu, później poszedłem z chłopakami na miasto i praktycznie spędziłem z nimi cały dzień - powiedział. Okłamał mnie, nie powiedział mi prawdy! Czemu mnie okłamał i nie powiedział, że był z jakąś dziewczyną?
- A to super - rzuciłam i wyszłam z kuchni kierując się do mojego pokoju. Po chwili się w nim znalazłam.
- Ej no, co jest? - zapytał Kuba wchodząc za mną do pokoju i zamykając drzwi.
- Dzisiaj zostałam okłamana, a nienawidzę jak ktoś mnie okłamuje i to osoba, na której mi cholernie zależy - rzuciłam.
- Kto Cię okłamał?
- Nie ważne.
- Adele, ważne! Nie mogę na Ciebie patrzeć jak jesteś w takim stanie jak teraz.
- A ja nie mogę patrzeć jak mój chłopak mnie okłamuje i nie mówi mi prawdy! - uniosłam się.
- O, co Ci teraz chodzi? - zdziwił się,
- O to, że okłamałeś mnie i nie powiedziałeś, że byłeś się spotkać z jakąś dziewczyną! Widziałam Was - powiedziałam, a po moim policzku poleciała samotna łza.
- Nie chciałem Ci tego mówić, bo wiedziałem, że się wściekniesz.
- A to wolałeś mnie okłamać? - spojrzałam na niego.
- To nie tak - powiedział.
- A jak?! Kuba czy ty słyszysz się? Związek nie polega na tym, żeby się okłamywać! Może nic mi nie mów, co?
- Przestać krzyczeć - teraz to on się uniósł.
- Nienawidzę kłamstwa, rozumiesz? - i w tym momencie się popłakałam.
- Kochanie nie płacz - podszedł do mnie i mnie przytulił. Po mimo tego, że byłam na niego wściekła, nie odsunęłam się od niego.
- Kto to był?
- Moja dawna przyjaciółka, wyjechała jakieś 2 lata temu i teraz wróciła. Wpadliśmy na siebie, pogadaliśmy i to tyle - powiedział.
- Z mojej strony to inaczej wyglądało.
- Wiesz, że ja tylko Ciebie kocham i tylko Ty się liczysz, i nic, ani nikt tego nie zmieni - ujął moją twarz w swoje dłonie.
- Przepraszam - wyszeptałam.
- Nie masz za, co - uśmiechnął się i mnie pocałował. Kuba jeszcze chwilę u mnie posiedział, ale już poszedł, bo było już późno. Po wyjściu chłopaka położyłam się do łóżka i po krótkim czasie znużył mnie sen.
**************************************************
No i mamy 16!:) Kolejny rozdział oddaję w Wasze ręce i mam nadzieję, że się spodoba:) Już jestem po testach, nareszcie! Nawet na testach jest zadanie o BVB i od razu pojawił się u mnie uśmiech na twarzy:) Wracając do rozdziału to ponownie macie taki dłuższy:) Już w nim nie ma żadnych snów hahaha:D No to miłego czytania Wam życzę<3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ<3