sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 11

Gdy byłem już prawie pod domem kumpla, akurat jechał Mario i Robert, i oczywiście Lewy musiał wjechać pierwszy. Wysiedliśmy z pojazdów ruszyliśmy do domu. Posiedzieliśmy trochę u Łukasza i nadszedł czas, aby jechać na trening. Zrobiliśmy wyścig, który wygrałem. Trening trwał 1,5h  i dowiedzieliśmy się o przerwie w meczach Roberta. Po treningu pojechałem do domu. Wjechałem na własną posesję, zapakowałem auto i ruszyłem do środka. W przedpokoju zdjąłem buty i ruszyłem na górę. Od razu skierowałem swoje nogi do łazienki i wrzuciłem strój treningowy do prania. Torbę rzuciłem w kąt i wziąłem prysznic. Owinąłem się w ręcznik i podreptałem do garderoby. Wybrałem ciuchy, które po chwili leżały na moim ciele. Wziąłem laptopa i zszedłem z nim na dół. Usiadłem na kanapie w salonie, nogi oparłem o stolik i włączyłem laptopa. Puści8łem sobie muzykę, postanowiłem zrobić zdjęcie i wstawić je na instagrama, tak też zrobiłem. Po chwili moje zdjęcie było już na wszystkich fp na fejsie. W pewnym momencie na stronie głównej wyskoczyło mi zdjęcie, na którym była Anastazja i Adel.Gdy to zobaczyłem, uśmiech pojawił mi się na twarzy. Wszedłem w profil 21-latki i wszedłem w jej galerie. Zobaczyłem album o nazwie "Marzenia się spełniają<3". Nacisnąłem na niego i ukazały mi się zdjęcie z imprezy pomeczowej. Obejrzałem te zdjęcia i uśmiechałem się sam do siebie. Gdy zdjęcia się skończyły postanowiłem wysłać jej zaproszenie i mam nadzieje, że je przyjmie. Nic ciekawego nie działo się się na facebook'u, więc wyszedłem z niego. Wyłączyłem laptopa, odłożyłem go na stolik i włączyłem telewizor. Skakałem po programach szukając czegoś, co by mnie zainteresowało i po krótkiej chwili oglądałem powtórkę jakiegoś meczu. Oglądałem, gdy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem i poszedłem otworzyć. Gdy otworzyłem już drzwi, to momentalnie uśmiech pojawił się na twarzy.
- Cześć - powiedziałem ucieszony i przytuliłem ją.
- Hej - odwzajemniła mój gest.
- Mogłaś powiedzieć, że przyjeżdżasz to bym po Ciebie przyjechał.
- Daj spokój, a poza tym jesteśmy samochodem - odparła.
- Wujek! - usłyszałem dobrze znany mi dziecięcy głos i po chwili zobaczyłem biegnące w moją stronę dziecko.
- Niko - wziąłem go na ręce i mocno przytuliłem.
- Tęsknileś?
- Oczywiście - dałem mu buziaka. - Wchodźcie.
- Ale my tylko na chwilę - rzuciła moja siostra.
- Bez gadania, do środka - weszliśmy, zdjąłem buty małemu i przeszliśmy do salonu. - Może się czegoś napijecie?
- Ja poproszę szklankę wody - odpowiedziała.
- A ty Niko?
- Sok - rzucił uradowany. Poszedłem do kuchni i po chwili wróciłem z wodą i sokiem. Podałem im i usiadłem koło siostry.
- Co was do mnie sprowadza? - zapytałem.
- Miałabym do Ciebie taką malutką prośbę - odpowiedziała.
- Słucham
- Mógłbyś zająć się Niko przez jakieś 2 godziny?
- Jasne - odpowiedziałem nie zastanawiając się ani chwili. Uwielbiałem spędzać czas z moim siostrzeńcem i, gdy tylko to było możliwe, korzystałem z tego.
- Synku, kochanie teraz przez jakiś czas zajmie się Tobą wujek Marco. Masz być grzeczny - [pwiedziała do synka, dała mu buziaka i wszyła.
- To co młody, co robimy? - zapytałem.
- Pograjmy w pilke - posłał mi uśmiech, wziął piłkę do rączek i wybiegł z nią do ogrodu. Patrząc tak na niego, uśmiechałem się. Od zawsze marzyłem mieć własne dzieci i może te marzenie się kiedyś spełni. Poszedłem do ogrodu i zaczęliśmy grać. Po godzinie grania zarządziłem przerwę, bo już nie miałem siły, a Niko wręcz przeciwnie, miał jej jeszcze BARDZO dużo. Weszliśmy do salonu:
- Chcesz coś jeść? - zapytałem.
- Tak - rzucił.
- A co?
- Kanapke z kremem - poszedłem do kuchni, zrobiłem kanapki, nalałem mu soku do szklanki i wróciłem do salonu. Niko siedział i oglądał bajki. Postawiłem jedzenie i picie na stole, i usiadłem na kanapie. Mały zajadła się posiłkiem i razem oglądaliśmy. Niko przytulił się do mnie i nawet nie pamiętam, jak zasnęliśmy.
Godzinę później:
Obudził mnie jakiś dźwięk. Otworzyłem oczy i zobaczyłem moją siostrą z telefonem w ręku i zapewne robiła zdjęcie.
- Co robisz? - zapytałem cicho, aby nie obudzić Niko.
- Zdjęcie, bo tak słodko spaliście - uśmiechnęła się. Pokazała mi zdjęcie, przesłałem sobie na telefon i wrzuciłem na instagrama.
- Nikuś - siostra zaczęła budzić małego. Mały otworzył oczka.
- Mamuś - posłał jej uśmiech.
- Jedziemy do domy kochanie.
- Nie, jesce zostanmy - rzucił.
- Skarbie nie możemy, musimy jeszcze pojechać na zakupy - odpowiedziała synowi.
- Nio dobrze, ale kupis mi cos ?
- Zobaczymy. Ubieraj buty - mały pobiegł do przedpokoju - Dziękuje braciszku, że się nim zająłeś.
- Nie masz za co, bo wiesz, że zawsze się nim zajmę. - odparłem. Odprowadziłem ich do auta i odjechali. Wróciłem do mieszkania, posprzątałem trochę i wszedłem na fb. Miałem parę powiadomień, ale jedno ucieszyło najbardziej.
Adel:
Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Była już 16:15. Trochę sobie pospałam. Ogarnęłam się i weszłam na laptopa. Zalogowałam się na fejsa, a tam 20 powiadomień. Połowa z nich to były like lub komentarze. Jedno szczególnie przykuło moja uwagę, a mianowicie zaproszenie do grona znajomych. Zaproszenie było od... Marco Reus'a! Marco wysłała mi zaproszenie! Byłam niesamowicie podjarana i miałam uśmiech od ucha do ucha. Bez dłuższego zastanawiania się, przyjęłam zaproszenie. Otworzyłam nową kartę i zaczęłam ogarniać instagramy chłopaków. Weszłam na instagrama Roberta i było nowe zdjęcie. Gdy przeczytałam opis to nie mogłam w to uwierzyć. Szkoda, że Lewy wypadł jak na razie z gry. Zapisałam to zdjęcie i wstawiłam je na stronę o Borussii, którą prowadzę od 2 lat. Przekazałam tą złą wiadomość pozostałym fanom. Weszłam na insta Marco i również było nowe zdjęcie. Na zdjęciu był blondyn ze swoim siostrzeńcem i słodko sobie spali. Zrzuciłam sobie te zdjęcie na kompa i komórkę. Wrzuciłam fotografię na stronę i ustawiłam sobie na telefonie jako tapetę blokady.Stwierdziłam, że sama wstawię zdjęcie na insta. Zrobiłam sobie fotkę i wrzuciłam na instagrama. Przeglądałam stronę główną na fb, gdy nagle dostałam wiadomość od blondyna:
- Hej:)
- Siemka:)
- Co tam?
- A no nawet dobrze, a u Ciebie?
- Też dobrze, tylko trochę zmczony jestem:(
- Niko Cię wykończył?^^ 
- Skąd wiesz ?:o
- Zdjęcie na instagramie:p
- Osz ty, obserwujesz mnie?:D
- Wcale nieee XD
- Jasne, jasne:p A ty masz insta?
- Owszem, mam
- A podasz swoją nazwę?:D
- No nie wiem, nie zasłużyłeś:(
- Czemu?:c
- Hmmm niech no sobie przypomnę ostatni wieczór...
- Nawet mi nie przypominaj.
- Hahaha, pewnie chłopaki zdążyli się ponabijać :p
- No powiedzmy:) To jak z tym instagramem? :>
- Nie wiem czy powinnam, nie wiem do czego jesteś zdolny XD
- Proszęęęęęęę:*
- Ach jak tak mnie błagasz to podam: Adel
- Dziękuje<3
Po chwili przyszło mi powiadomienie, że Marco zaczął mnie obserwować i nawet polubił moje zdjęcie.
- Teraz Ty też mnie obserwujesz:)
- Teraz będę wiedział co robisz XD
- Mam się bać?^^
- Nie wiem....
- :o
- Hahahaha :D
- Blondasku ja muszę uciekać:(
- Ech, szkoda:c Może później jeszcze popiszemy?
- Z przyjemnością:)
- To do później:*
- Pa:3
Wylogowałam się z fb i wyłączyłam laptopa. Nie mogłam uwierzyć, że arco wysłał mi zaproszenie i na dodatek napisał do mnie. Ucieszyłam się z tego powodu, bo może nie urwie nam się kontakt. Odłożyłam laptopa, wstałam z łóżka, podeszłam do szafy i wyjęłam z niej treningowe ciuchy. Poszłam do łazienki, przebrałam się w nie, włosy związałam w kucyka i wyszłam z niej. Złapałam telefon i słuchawki, i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, gdzie była moja mama.
- Idę biegać - poinformowałam i wyszłam z domu. Podłączyłam słuchawki do telefonu, włączyłam muzykę i zaczęłam biec. Biegłam w stronę parku, w którym po chwili się znalazłam. Przebiegłam dwa kółka w parku, zatrzymałam się przy ławce i postanowiłam zrobić zdjęcie i wrzucić je na insta. Tak jak postanowiła, tak też zrobiłam. Po chwili zdjęcie było już na instagramie. Schowałam telefon i zaczęłam się rozciągać. 20 minut ćwiczeń i ponownie dwa kółka w parku, i powrót do domu. Weszłam do mieszkania, skierowałam się do kuchni i wstawiłam czajnik z wodą. Wyjęłam z szafki szklankę, postawiłam ją na blacie kuchennym, a z lodówki wyjęłam cytrynę. Woda właśnie się zagotowała, wlałam ją do szklanki, wrzuciłam jeszcze cytrynę i było gotowe. Wzięłam szklankę z przegotowaną wodą i cytryną, i poszłam na górę. Postawiłam kubek na szafce, podeszłam do szafy, wyjęłam ciuchy i podreptałam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic. Wzięłam kąpiel, przebrałam się w przygotowane wcześniej ciuchy, zrobiłam lekki makijaż. Włosy swobodnie opadały na ramiona i schły. Wyszłam z łazienki, wzięłam napój i się napiłam. Usiadłam na łóżku i bez celu wpatrywałam się w wielki plakat Borussii. Nagle usłyszałam jak dzwoni mój telefon. Wzięłam i odebrałam:
- Halo?
- Cześć
- O hej Kuba
- Co robisz?
- W sumie to nic
- To szykuj się, bo zaraz u Ciebie będę i wychodzimy.
- A gdzie?
- Niespodzianka
- A jak mam się ubrać?
- Żadnych szpilek - zaśmiał się.
- Okeeej.
- To do zobaczenia.
- No papa.
Rozłączył się. Ustałam przed lustrem i popatrzyłam na mój strój. Powinien być odpowiedni, nie mam szpilek, więc tak, jest odpowiedni. Włosy zdążyły mi przeschnąć i nie musiałam ich suszyć. Telefon wzięłam w rękę i zeszłam na dół.
Kuba:
Tak, zakochałem się w Adel, ale jej tego nie powiem, bo mogę zepsuć naszą przyjaźń,a tego nie chce. Wpadłem na genialny pomysł, więc zadzwoniłem do niej. Właśnie do niej jadę i zabieram w pewne miejsce. Byłem już pod jej mieszkaniem, wysiadłem z auta, podszedłem pod drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem. Długo nie musiałem czekać, bo po chwili mi je otworzyła. Gdy tylko ją zobaczyłem, to uśmiech pojawił się na twarzy, a w brzuchu działo się coś nie do opisania. 
- Hej - posłała mi uśmiech i dała buziaka.
- Cześć - odwzajemniłem gest. - Gotowa?
- Tak. - odparła i szliśmy do samochodu. Otworzyłem jej drzwi, usiadła na miejscu pasażera i sam zająłem miejsce za kierownicą.
- Tak w ogóle, to ładnie wyglądasz - uśmiechnąłem się.
- Dziękuje. Schowasz mi telefon do kieszeni?
- Jasne - i schowałem jej komórkę.
- To gdzie mnie zabierasz?
- Niespodzianka.
- No powiedz - nalegała.
- Nie.
- No Kubusiu, no proszę - spojrzałem w jej stronę, a ta popatrzyła na mnie miną zbitego psiaka.
- Nie działa to na mnie - zaśmiałem się.
- Pff... okej, nie odzywam się do Ciebie.
- Przeżyje - ponownie się zaśmiałem. Jechaliśmy przez pewien moment ciszy, gdy nagle się odezwała:
- No dobra, nie umiem z Tobą nie gadać.
- Hahaha wiedziałem.
- Powiesz?
- Nie, ale jestem pewien, że Ci się spodoba.
- A długo jeszcze?
- Nie, zaraz będziemy - odparłem. Zatrzymałem samochód i wyjąłem kluczyki ze stacyjki. - Wysiadka.
- Trochę te zaraz szybko minęło - zaśmiała się.Wysiedliśmy z auta. 
- Adel.
- Hmm?
- Muszę Ci zakryć oczy - pomachałem czarną chustką.
- Konieczne? - zapytała z nadzieją. 
- Tak - podszedłem do niej i zawiązałem oczy. Ta złapała mnie mocno za rękę.
- Tylko mnie trzymaj.
- Nie puszczę - powiedziałem.
- Trzymam Cię za słowo - rzuciła. Przez moment szliśmy w zupełnej ciszy, ale mi to nie przeszkadzało i jej chyba też. Już prawie byliśmy na miejscu, gdy nagle młoda polka się odezwała:
- Kuba?
- Tak?
- Czy Ty chcesz mi coś zrobić?
- Nie śmiałbym - zaśmiałem się. 
- Na pewno? - zapytała z nadzieją.
- Ufasz mi?
- No tak.
- No to nie bój się - uśmiechnąłem się pod nosem. Nareszcie doszliśmy do celu i ustałem.
- Już? - spytała.
- Tak - odpowiedziałem i zdjąłem jej opaskę z oczu. Stała i rozglądała się.
- Jak tu pięknie! - zachwycała się tym, co widzi.
- Podoba Ci się?
- Tak! Dziękuje, że mi to pokazałeś, jesteś kochany - przytuliła mnie i dała soczystego buziaka/
- Nie ma za co dziękować - posłałem jej szczery uśmiech. 
- Oj mam, bo zawsze chciałam zobaczyć tak pięknie oświetlony stadion.
- Ciesze się, że wywołałem u Ciebie ten piękny uśmiech - powiedziałem patrząc się na nią i zauważyłem, że się zarumieniła.
- A co będziemy robić?
- To - powiedziałem i wziąłem piłkę do nogi, którą specjalnie zabrałem ze sobą.
- Nie Kuba... - przerwałem jej.
- Nie ma żadnego "ale", chce zobaczyć jak grasz.
- Ale wiesz, że od długiego czasu nie miałam styczności z piłką.
- Wiem, ale wiem też, że tam w głębi duszy chcesz tego, ale się czegoś boisz. Wiem też, że nie zapomniałaś jak się gra. 
- No dobrze spróbujmy, ale nie śmiej się ze mnie, dobrze? - spojrzała na mnie.
- Obiecuje. Na jakiej pozycji kiedyś grałaś?
- Napastnik - uśmiechnęła się. - Ty na bramkę.
- Ej no! Ech, no ok - uległem. Podałem Adel piłkę i poszliśmy w głąb boiska. Ustałem na bramce i się zaczęło. Adel strzelała bramkę, za bramką i to nie było, że dawałem jej fory. Niektóre strzały udało mi się obronić. Ona była niesamowita, jeszcze nie widziałem, żeby dziewczyna tak dobrze grała.
- Dobra koniec, bo się kompromituje - powiedziałem.
- Okej - odpowiedziała. Podszedłem do niej:
- Pokaż jakieś sztuczki - zaproponowałem. 
- Nie pamiętam za wiele.
- To te, co pamiętasz. 
- Ech okej, ale nie obiecuje, że się udadzą.
- Na pewno wyjdą - uśmiechnąłem się. Dziewczyna niepewnie wzięła piłkę i zaczęła odbijać, gdy nagle zobaczyłem jak jej noga otacza piłkę dookoła, tzw. atw
- Kurcze, nie wyszło - rzuciła.
- Co? Nie wyszło?
- No tak.
- To było doskonałe! Nawet ja tak dobrze nie potrafię. - powiedziałem pełen podziwu.
- Na pewno robisz to lepiej - rzuciła, a ja pokręciłem przecząco głową. - Pokaż.
- Serio?
- Tak - podała mi piłkę i zacząłem robić to, co ona przed chwilą.
- I ty niby nie umiesz tego? - popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- No tak dobrze jak ty, to nie.
- Weź już nie wkręcaj - dostałem kuksańca w żebra.
- O nie! - zawołałem i zacząłem do niej, co raz bliżej podchodzić. Adel zaczęła uciekać więc ruszyłem za nią. Długo nie biegaliśmy, ponieważ ją dopadłem. Wziąłem ją i okręciłem, po chwili wylądowaliśmy na ziemi. Zacząłem ją łaskotać, gdy nagle...  
********************************************
No i mamy 11 rozdział!:) Mam nadzieję, że wam się spodoba i będzie jeszcze więcej komentarzy niż pod poprzednimi rozdziałami:) Wasze komentarze dają mi kopa, więc fajnie by było jakby było jeszcze więcej, bo ja nie wiem czy wy to czytacie czy nie:(  Dzisiaj Borussia przegrała z HSV 3:0 :x No to zostawiam wam 11 rozdział do oceny:*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ<3

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 10

Robert:
Jechaliśmy do Dortmundu, była piękna pogoda, świeciło słońce, że aż szkoda wyjeżdżać z Polski. Miło było odwiedzić miasto, w którym studiowałem i poznawałem wielu wspaniałych ludzi. Jednak czas wracać do Niemiec, gdzie wiodę szczęśliwe życie, no w sumie prawie szczęśliwe. Jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem, z tego, że gram w najlepszym klubie, że mam wspaniałych ludzi przy sobie, ale brakuje mi jednego. Brakuje mi tej jedynej, tej która pomimo wszystko będzie mnie wspierać i najważniejsze, będzie kochała mnie, a nie moje zera na koncie. Do niedawna wydawało mi się, że mam właśnie taką dziewczynę, jednak się pomyliłem. Zdradziła mnie, a tego nigdy się nie wybacza. Nie powiem, że Ania była jakaś zła, bo tak nie było.Zawsze była przy mnie, wspierała mnie i najważniejsze, kochała mnie, a nie moją kasę. Sama bardzo dobrze zarabiała i sama powtarzała, że nie chce być ciągle na moim utrzymaniu. Po prostu w ostatnim czasie oddaliliśmy się od siebie. Ja ciągle treningi, co 3-4 dni mecze, w ciągłych rozjazdach, a ona, treningi w Warszawie, mistrzostwa i również ciągle jej nie było i może to spowodowało, że poznała kogoś i odeszła. Wina leży po obu stronach, a nie tylko po stronie Ani. Od tego zdarzenia myślałem, że już nigdy sie nie zakocham, ale stało się inaczej. Zakochałem się w pięknej polce - Adel. Jest taka słodka, nieśmiała i ma piękny uśmiech. A charakter to po prostu... nawet nie wiem jak to określić. I na dodatek lubi piłkę nożną, no po prostu ideał. Mam nadzieje, że ją kiedyś jeszcze spotkam. Siedziałem w autokarze, patrzyłem na to, co się dzieje za oknem i rozmyślałem dosłownie o wszystkim, gdy nagle dostałem sms'a :
* Robert wiem, że Cię zraniłam, ale nadal Cię kocham i chciałabym spróbować od nowa. Wybacz mi, Twoja Ania<3*
Tak, sms był od Ani, gdy tylko go przeczytałem, od razu postanowiłem go usunąć. Mogę z nią spróbować przyjaźni, ale nic więcej. Cały czas myślałem o nowo poznanej polce. O 14:45 byliśmy już pod stadionem. Wysiedliśmy  z autokaru i odebraliśmy nasze torby.
- Może wpadniecie do mnie ? - zapytał Piszczek, którym podjechał taksówką pod SIP z lotniska.
- Ja odpadam - odparł Sebastian wraz z innymi.
- Ja mogę wpaść, tylko pojadę do domu się odświeżyć - odpowiedziałem.
- Ja tez mogę - rzucił Marco.
- I ja - dodał Mario. 
- Kuba ? - spojrzał na Błaszczykowskiego.
- Jasne - uśmiechnął się.
- No to do zobaczenia - pożegnaliśmy się i każdy ruszył w stronę swojego pojazdu. Walizkę rzuciłem na tylne siedzenia, zająłem miejsce za kierownicą i odpaliłem moje cudeńko. Po 10 minutach byłem już na posesji. Wysiadłem z auta, wziąłem walizkę i ruszyłem w stronę domu, w którym po chwili się znalazłem. Zdjąłem buty i ruszyłem na górę. Wszedłem do łazienki, rzeczy z torby wrzuciłem do pralki. Podreptałem do pokoju, walizkę "rzuciłem" w kąt i poszedłem do garderoby. Spojrzałem przez okno, aby upewnić się, że nadal świeci słońce. Pogoda się nie zmieniła, wyjąłem ubrania odpowiednie do pogody i poszedłem z nimi do łazienki. Położyłem je na szafce, zrzuciłem z siebie ubrania i wrzuciłem je do prania i nastawiłem pralkę. Wszedłem pod prysznic, wytarłem swoje mokre ciało ręcznikiem i się ubrałem. Poprawiłem włosy, popryskałem się i byłem gotowy. Poszedłem do pokoju, wziąłem torbę treningową i spakowałem strój. Trochę jest to dziwne, że po powrocie nie mamy wolnego tylko jest trening. Nam to jednak nie przeszkadza, sami tak ustaliliśmy, bo nie chcemy zwalniać tempa. Zszedłem na dół, wziąłem bidon z wodą i napojem energetycznym. Przed wyjściem z domu wywiesiłem pranie. Wyszedłem z domu, zamknąłem go i siedziałem już w samochodzie. Ruszyłem w drogę do domu Piszczka i Anastazji. Gdy podjeżdżałem na posesję, w tej samej chwili wjeżdżali Marco i Mario. Oczywiście ja pierwszy wjechałem, a oni potem. Wysiadłem i poczekałem na przyjaciół.
- A ty książę jak zawsze musisz pierwszy, co ? - zaśmiał się Reus podchodząc do mnie.
- No oczywiście, przecież jestem najważniejszy - prychnąłem po czym się zaśmiałem.
- Dobra, dobra idziemy ? - zapytał Goetze.
- Idziemy - odparliśmy i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Staliśmy przed drzwiami kilka sekund, bo zaraz Anastazja nam je otworzyła.
- Hej chłopaki - przywitała nas z uśmiechem na twarzy.
- Siemka - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Wchodźcie - przesunęła się, a my weszliśmy do środka. Skierowaliśmy się do salonu, gdzie był Piszczek i grał w fifę.
- A ten już - zaśmiał się Mario.
- Gracie ? - zapytał Kuba, który właśnie usiadł koło Łukasza.
- Jasne - o usiedliśmy na kanapie. Grałem z Marco, gdy nagle do pomieszczenia weszła Anastazja z laptopem i usiadła naprzeciwko nas, na fotelu.
-  Co robisz kochanie ? - zapytał obrońca podchodząc do niej i dał jej soczystego buziaka. Szczerze mówiąc to zazdrościłem Piszczkowi, bo Anastazja to naprawdę super dziewczyna i ciesze się, że mam taką przyjaciółkę.
- Piszcze z Adel na fb - odpowiedziała, a my z Reusem przestaliśmy grać. - Pozdrawia Was.
- My również pozdrawiamy i tęsknimy pomimo tego, że zbyt długo się nie znamy. - wypaliłem i poczułem na sobie wzrok moich przyjaciół. - Co ?
- Nic nic - zaśmiał się Goetze. Powróciliśmy do gdy i wygrałem.
- Trzeba się już zbierać, bo zaraz trening - rzucił gospodarz. Pożegnaliśmy się z Anastazją i wyszliśmy z mieszkania. Wsiedliśmy do swoich aut i ruszyliśmy w drogę na Indunę. Postanowiliśmy zrobić wyścig. Nasz wyścig wygrał Marco, a ja byłem na drugim miejscu. Wyszliśmy z pojazdów, z uśmiechami na twarzach. Weszliśmy na stadion i skierowaliśmy się do szatni. Po chwili wychodziliśmy z niej przebrani i ruszyliśmy na murawę. Czekał już na niej Klopp.
- Witajcie - przywitał nas. - Robert dzisiaj masz lżejszy trening więc jak na razie kółka wokół boiska, a wy się rozciągać.
-Dobrze - rzuciliśmy i rozpoczął się trening. Ja zacząłem biegać, a chłopaki się rozciągać. Zrobiłem 10. kółek, podbiegłem do trenera.
- Trenerze.
- Tak ?
- Odczuwam ból w tej kostce - poinformowałem.
- Twój trening dobiegł końca, idź się przebrać i jedź do lekarza.
- Dobrze - odparłem. Pożegnałem się z reszta drużyny, poszedłem się przebrać i po chwili jechałem już do lekarza, do klubowego lekarza. Po 10 minutach byłem już pod szpitalem, wysiadłem z samochodu i skierowałem się do środka. Podszedłem pod drzwi gabinetu i zapukałem. Usłyszałem "proszę" i wszedłem do środka.
- Cześć Lewy - przywitał mnie Josh.
- Cześć - odpowiedziałem.
- Słyszałem, że coś masz z kostką.
- Tak, po ostatnim meczu w Polsce zaczęła mnie boleć i dzisiaj na treningu już po 5. kółkach mnie bolała, ale przebiegłem 10. - wyjaśniłem mu.
- Aha, to siadaj i pokarz mi ją. - tak jak kazał, usiadłem na łóżku i pokazałem mu. Oglądał mi ją tak i dotykał w miejsce, gdzie bolało. Zrobił jeszcze zdjęcia, aby się upewnić.
- Niestety Robert, będziesz musiał pauzować co najmniej 2 tygodnie. - powiedział, a ja za bardzo nie byłem z tego zadowolony.
- A co mi jest ? - zapytałem.
- Masz ją stłuczoną i lekko naderwane ścięgno.
- Co ? - byłem trochę załamany. - Czyli gips ?
- Niestety tak - odparł. Westchnąłem i nie mogłem uwierzyć, że okazało się to poważne. Josh założył mi gips i kazał przyjść na kontrole za tydzień. Dał mi jeszcze kule i wyszedłem z gabinetu, z butem pod pachą. Doczłapałem się z tymi kulami do samochodu. Był mały problem... nie mogłem kierować z tym gipsem. Zastanawiałem się do kogo mogę zadzwonić i padło na Anastazję. Wybrałem jej numer i zadzwoniłem :
- Hej. - przywitałem się.
- Cześć - odparła.
- Masz może czas ?
- Jestem na mieście, a co ?
- Kurcze, bo nie mam jak wrócić do domu. - rzuciłem.
- Ale jak to? Co się stało ? - wyczułem strach w jej głosie.
- Spokojnie, tylko niesprawna noga, a dokładniej gips.
- Pod szpitalem jesteś ? - zapytała.
- Tak
- To nie ruszaj się, za 5 minut będę.
- Ale jeśli to kłopot to nie zaprzątaj się tym. - rzuciłem.
- I tak jestem niedaleko, a poza tym nie mogę Cię tak zostawić. Do zobaczenia. - rozłączyła się. Schowałem telefon i te 5 minut tak szybko zleciało, bo dziewczyna Piszczka stała przy mnie.
- Biedaczek - zaśmiała się.
- Bardzo śmieszne. - udałem obrażonego.
- Oj no Lewusku - poczochrała mi włosy. - A co Ci jest ?
- Zbita kostka i lekko naderwane ścięgno.
- Dwa tygodnie pauzy plus rehabilitacja. - odparła. Ta doskonale wiedziała ile nie będę mógł grać, bo w końcu jest fizjoterapeutką. Nie tylko nas masuje, ale dba również, abyśmy doszli do siebie po kontuzji.
- Nie pocieszasz.
- Przepraszam, ale damy radę - dała mi buziaka w policzek. Wsiedliśmy do auta.
- Podrzucisz mnie na SIP ? - zapytałem.
- Oczywiście - zaśmiała się i ruszyliśmy w drogę. Po 10 minutach byliśmy pod stadionem. Otworzyłem drzwi i wygramoliłem się z samochodu. Anastazja przytrzymała mi drzwi i po chwili szliśmy w stronę drzwi. Bama była otwarta więc bez problemu weszliśmy. Po krótkim momencie szliśmy już tunelem prowadzącym na murawę. Gdy weszliśmy na boisko, chłopacy trenowali, a trener pewnie ustalał nową taktykę. Podszedłem do Klopp'a:
- Trenerze - powiedziałem, podniósł głowę i przez chwilę stał zdezorientowany.
- Nie proszę tylko nie to - powiedział z lekką przykrością w głosie. - Poważne ?
- Zbita kostka i naderwane ścięgno - odpowiedziałem.
- Dwa tygodnie plus rehabilitacja.... Czy akurat teraz to musiała się stać ?
- Przykro mi trenerze - rzuciłem.
- To nie Twoja wina - zmusił się, aby się uśmiechnąć. - Chłopaki !
- Tak ? - przybiegli do nas.
- Lewy co Ci się stało ? - zapytał Marco patrząc na moja nogę.
- Chłopaki, Robert nie zagra z nami przez 2 tygodnie jak nie więcej - powiedział Jurgen i spuścił głowę.
- I co my teraz zrobimy ? - zapytał Kuba.
- Coś wymyślę, nie martwcie się o to. Możecie już jechać do domu - rzucił. Wszyscy pokierowaliśmy się do szatni. Ja zostawałem w tyle przez te kule. Doszliśmy do szatni, chłopaki zaczęli się przebierać, a ja sobie usiadłem.
- Jak ty wrócisz do domu ? - zapytał Bender.
- Może Anastazja mnie odwiedzie, bo była taka dobra i mnie tu przywiozła. - odpowiedziałem.
- Oj wątpię, że Cię odwiezie, bo dzisiaj ma trochę papierkowej roboty. - oznajmił Piszczek.
- No to nie wiem jak wrócę.
- Odwiozę Cię - rzucił Nuri.
- Przecież ty przyjechałeś swoim autem - powiedziałem.
- Nie, przyjechałem z Matsem, bo Tugba dzisiaj zabrała samochud - uśmiechnął się.
- Ty mów wybawicielu - zaśmiałem się. Wszyscy byli już przebrani i wyszliśmy ze stadionu. Ja i Nuri podeszliśmy do mojego samochodu, wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy. Przez cała drogę opowiadaliśmy sobie kawały i było dużo śmiechu. Droga nam tak szybko zleciała, że nie zorientowaliśmy się, że jesteśmy już na miejscu. Wysiedliśmy z auta :
- Dzięki stary - podziękowałem mu.
- Nie masz za co, przyjacielowi zawsze się pomoże - posłał mi uśmiech. Pożegnaliśmy się i wszedłem do domu. Zdjąłem buty i poszedłem na górę. Postanowiłem się odświeżyć i przez 5 minut zastanawiałem się jak to zrobić. Wymyśliłem sposób i odświeżyłem się. Przebrałem się w wygodne ciuchy, wziąłem laptopa i zszedłem z nim na dół. Zrobiłem sobie jedzenie, usiadłem na kanapie, odpaliłem laptopa i zajadałem się. Wszedłem na fb, wstawiłem  zdjęcie dla fanów, zdjęcie było robione przed chwilą i było widać na nim mój gips. Podpisałem zdjęcie: " Kontuzja okazała się poważniejsza. Dwa tygodnie bez piłki:( ". Zalogowałem się na swojego prywatnego facebook;a, gdzie mogłem zapraszać ludzi do znajomych/ Na stronie głównej pojawiło mi się zdjęcie, na którym jest Anastazja i Adele. Bez zastanowienia wszedłem na jej profil. Wszedłem w galerię zdjęć i zobaczyłem album o nazwie: "Marzenia się spełniają<3". Kliknąłem w ten album i były tam zdjęcia z nami. Uśmiech pojawił się na twarzy. Miałem już wysyłać jej zaproszenie, gdy nagle zgasł mi laptop.
- Cholera! - rzuciłem i zamknąłem go. Talerz wrzuciłem do zmywarki i poszedłem na górę. Położyłem się na łóżko i momentalnie zasnąłem.
Marco:
Po powrocie do Dortmundu pojechałem od razu do domu, odświeżyłem się, spakowałem torbę i pojechałem do Piszczka i od niego na trening....

*****************************************
Hej kochane:* Od razu chce was bardzo, ale to bardzo przeprosić za to, że rozdział nie pojawił się w sobotę, ale mój brat miał 18-stke i rodzina się zjechała i nie miałam jak dokończyć rozdziału, a w niedziele to już w ogóle na nic nie miałam siły:( Rozdział jest trochę długi więc postanowiłam go rozbić na części:) Mam nadzieje, że wam się spodoba:)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3