Jechaliśmy do Dortmundu, była piękna pogoda, świeciło słońce, że aż szkoda wyjeżdżać z Polski. Miło było odwiedzić miasto, w którym studiowałem i poznawałem wielu wspaniałych ludzi. Jednak czas wracać do Niemiec, gdzie wiodę szczęśliwe życie, no w sumie prawie szczęśliwe. Jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem, z tego, że gram w najlepszym klubie, że mam wspaniałych ludzi przy sobie, ale brakuje mi jednego. Brakuje mi tej jedynej, tej która pomimo wszystko będzie mnie wspierać i najważniejsze, będzie kochała mnie, a nie moje zera na koncie. Do niedawna wydawało mi się, że mam właśnie taką dziewczynę, jednak się pomyliłem. Zdradziła mnie, a tego nigdy się nie wybacza. Nie powiem, że Ania była jakaś zła, bo tak nie było.Zawsze była przy mnie, wspierała mnie i najważniejsze, kochała mnie, a nie moją kasę. Sama bardzo dobrze zarabiała i sama powtarzała, że nie chce być ciągle na moim utrzymaniu. Po prostu w ostatnim czasie oddaliliśmy się od siebie. Ja ciągle treningi, co 3-4 dni mecze, w ciągłych rozjazdach, a ona, treningi w Warszawie, mistrzostwa i również ciągle jej nie było i może to spowodowało, że poznała kogoś i odeszła. Wina leży po obu stronach, a nie tylko po stronie Ani. Od tego zdarzenia myślałem, że już nigdy sie nie zakocham, ale stało się inaczej. Zakochałem się w pięknej polce - Adel. Jest taka słodka, nieśmiała i ma piękny uśmiech. A charakter to po prostu... nawet nie wiem jak to określić. I na dodatek lubi piłkę nożną, no po prostu ideał. Mam nadzieje, że ją kiedyś jeszcze spotkam. Siedziałem w autokarze, patrzyłem na to, co się dzieje za oknem i rozmyślałem dosłownie o wszystkim, gdy nagle dostałem sms'a :
* Robert wiem, że Cię zraniłam, ale nadal Cię kocham i chciałabym spróbować od nowa. Wybacz mi, Twoja Ania<3*
Tak,
sms był od Ani, gdy tylko go przeczytałem, od razu postanowiłem go
usunąć. Mogę z nią spróbować przyjaźni, ale nic więcej. Cały czas
myślałem o nowo poznanej polce. O 14:45 byliśmy już pod stadionem.
Wysiedliśmy z autokaru i odebraliśmy nasze torby.
- Może wpadniecie do mnie ? - zapytał Piszczek, którym podjechał taksówką pod SIP z lotniska.
- Ja odpadam - odparł Sebastian wraz z innymi.
- Ja mogę wpaść, tylko pojadę do domu się odświeżyć - odpowiedziałem.
- Ja tez mogę - rzucił Marco.
- I ja - dodał Mario.
- Kuba ? - spojrzał na Błaszczykowskiego.
- Jasne - uśmiechnął się.
- No to do zobaczenia - pożegnaliśmy się i każdy ruszył w stronę swojego pojazdu. Walizkę rzuciłem na tylne siedzenia, zająłem miejsce za kierownicą i odpaliłem moje cudeńko. Po 10 minutach byłem już na posesji. Wysiadłem z auta, wziąłem walizkę i ruszyłem w stronę domu, w którym po chwili się znalazłem. Zdjąłem buty i ruszyłem na górę. Wszedłem do łazienki, rzeczy z torby wrzuciłem do pralki. Podreptałem do pokoju, walizkę "rzuciłem" w kąt i poszedłem do garderoby. Spojrzałem przez okno, aby upewnić się, że nadal świeci słońce. Pogoda się nie zmieniła, wyjąłem ubrania odpowiednie do pogody i poszedłem z nimi do łazienki. Położyłem je na szafce, zrzuciłem z siebie ubrania i wrzuciłem je do prania i nastawiłem pralkę. Wszedłem pod prysznic, wytarłem swoje mokre ciało ręcznikiem i się ubrałem. Poprawiłem włosy, popryskałem się i byłem gotowy. Poszedłem do pokoju, wziąłem torbę treningową i spakowałem strój. Trochę jest to dziwne, że po powrocie nie mamy wolnego tylko jest trening. Nam to jednak nie przeszkadza, sami tak ustaliliśmy, bo nie chcemy zwalniać tempa. Zszedłem na dół, wziąłem bidon z wodą i napojem energetycznym. Przed wyjściem z domu wywiesiłem pranie. Wyszedłem z domu, zamknąłem go i siedziałem już w samochodzie. Ruszyłem w drogę do domu Piszczka i Anastazji. Gdy podjeżdżałem na posesję, w tej samej chwili wjeżdżali Marco i Mario. Oczywiście ja pierwszy wjechałem, a oni potem. Wysiadłem i poczekałem na przyjaciół.
- A ty książę jak zawsze musisz pierwszy, co ? - zaśmiał się Reus podchodząc do mnie.
- No oczywiście, przecież jestem najważniejszy - prychnąłem po czym się zaśmiałem.
- Dobra, dobra idziemy ? - zapytał Goetze.
- Idziemy - odparliśmy i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Staliśmy przed drzwiami kilka sekund, bo zaraz Anastazja nam je otworzyła.
- Hej chłopaki - przywitała nas z uśmiechem na twarzy.
- Siemka - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Wchodźcie - przesunęła się, a my weszliśmy do środka. Skierowaliśmy się do salonu, gdzie był Piszczek i grał w fifę.
- A ten już - zaśmiał się Mario.
- Gracie ? - zapytał Kuba, który właśnie usiadł koło Łukasza.
- Jasne - o usiedliśmy na kanapie. Grałem z Marco, gdy nagle do pomieszczenia weszła Anastazja z laptopem i usiadła naprzeciwko nas, na fotelu.
- Co robisz kochanie ? - zapytał obrońca podchodząc do niej i dał jej soczystego buziaka. Szczerze mówiąc to zazdrościłem Piszczkowi, bo Anastazja to naprawdę super dziewczyna i ciesze się, że mam taką przyjaciółkę.
- Piszcze z Adel na fb - odpowiedziała, a my z Reusem przestaliśmy grać. - Pozdrawia Was.
- My również pozdrawiamy i tęsknimy pomimo tego, że zbyt długo się nie znamy. - wypaliłem i poczułem na sobie wzrok moich przyjaciół. - Co ?
- Nic nic - zaśmiał się Goetze. Powróciliśmy do gdy i wygrałem.
- Trzeba się już zbierać, bo zaraz trening - rzucił gospodarz. Pożegnaliśmy się z Anastazją i wyszliśmy z mieszkania. Wsiedliśmy do swoich aut i ruszyliśmy w drogę na Indunę. Postanowiliśmy zrobić wyścig. Nasz wyścig wygrał Marco, a ja byłem na drugim miejscu. Wyszliśmy z pojazdów, z uśmiechami na twarzach. Weszliśmy na stadion i skierowaliśmy się do szatni. Po chwili wychodziliśmy z niej przebrani i ruszyliśmy na murawę. Czekał już na niej Klopp.
- Witajcie - przywitał nas. - Robert dzisiaj masz lżejszy trening więc jak na razie kółka wokół boiska, a wy się rozciągać.
-Dobrze - rzuciliśmy i rozpoczął się trening. Ja zacząłem biegać, a chłopaki się rozciągać. Zrobiłem 10. kółek, podbiegłem do trenera.
- Trenerze.
- Tak ?
- Odczuwam ból w tej kostce - poinformowałem.
- Twój trening dobiegł końca, idź się przebrać i jedź do lekarza.
- Dobrze - odparłem. Pożegnałem się z reszta drużyny, poszedłem się przebrać i po chwili jechałem już do lekarza, do klubowego lekarza. Po 10 minutach byłem już pod szpitalem, wysiadłem z samochodu i skierowałem się do środka. Podszedłem pod drzwi gabinetu i zapukałem. Usłyszałem "proszę" i wszedłem do środka.
- Cześć Lewy - przywitał mnie Josh.
- Cześć - odpowiedziałem.
- Słyszałem, że coś masz z kostką.
- Tak, po ostatnim meczu w Polsce zaczęła mnie boleć i dzisiaj na treningu już po 5. kółkach mnie bolała, ale przebiegłem 10. - wyjaśniłem mu.
- Aha, to siadaj i pokarz mi ją. - tak jak kazał, usiadłem na łóżku i pokazałem mu. Oglądał mi ją tak i dotykał w miejsce, gdzie bolało. Zrobił jeszcze zdjęcia, aby się upewnić.
- Niestety Robert, będziesz musiał pauzować co najmniej 2 tygodnie. - powiedział, a ja za bardzo nie byłem z tego zadowolony.
- A co mi jest ? - zapytałem.
- Masz ją stłuczoną i lekko naderwane ścięgno.
- Co ? - byłem trochę załamany. - Czyli gips ?
- Niestety tak - odparł. Westchnąłem i nie mogłem uwierzyć, że okazało się to poważne. Josh założył mi gips i kazał przyjść na kontrole za tydzień. Dał mi jeszcze kule i wyszedłem z gabinetu, z butem pod pachą. Doczłapałem się z tymi kulami do samochodu. Był mały problem... nie mogłem kierować z tym gipsem. Zastanawiałem się do kogo mogę zadzwonić i padło na Anastazję. Wybrałem jej numer i zadzwoniłem :
- Hej. - przywitałem się.
- Cześć - odparła.
- Masz może czas ?
- Jestem na mieście, a co ?
- Kurcze, bo nie mam jak wrócić do domu. - rzuciłem.
- Ale jak to? Co się stało ? - wyczułem strach w jej głosie.
- Spokojnie, tylko niesprawna noga, a dokładniej gips.
- Pod szpitalem jesteś ? - zapytała.
- Tak
- To nie ruszaj się, za 5 minut będę.
- Ale jeśli to kłopot to nie zaprzątaj się tym. - rzuciłem.
- I tak jestem niedaleko, a poza tym nie mogę Cię tak zostawić. Do zobaczenia. - rozłączyła się. Schowałem telefon i te 5 minut tak szybko zleciało, bo dziewczyna Piszczka stała przy mnie.
- Biedaczek - zaśmiała się.
- Bardzo śmieszne. - udałem obrażonego.
- Oj no Lewusku - poczochrała mi włosy. - A co Ci jest ?
- Zbita kostka i lekko naderwane ścięgno.
- Dwa tygodnie pauzy plus rehabilitacja. - odparła. Ta doskonale wiedziała ile nie będę mógł grać, bo w końcu jest fizjoterapeutką. Nie tylko nas masuje, ale dba również, abyśmy doszli do siebie po kontuzji.
- Nie pocieszasz.
- Przepraszam, ale damy radę - dała mi buziaka w policzek. Wsiedliśmy do auta.
- Podrzucisz mnie na SIP ? - zapytałem.
- Oczywiście - zaśmiała się i ruszyliśmy w drogę. Po 10 minutach byliśmy pod stadionem. Otworzyłem drzwi i wygramoliłem się z samochodu. Anastazja przytrzymała mi drzwi i po chwili szliśmy w stronę drzwi. Bama była otwarta więc bez problemu weszliśmy. Po krótkim momencie szliśmy już tunelem prowadzącym na murawę. Gdy weszliśmy na boisko, chłopacy trenowali, a trener pewnie ustalał nową taktykę. Podszedłem do Klopp'a:
- Trenerze - powiedziałem, podniósł głowę i przez chwilę stał zdezorientowany.
- Nie proszę tylko nie to - powiedział z lekką przykrością w głosie. - Poważne ?
- Zbita kostka i naderwane ścięgno - odpowiedziałem.
- Dwa tygodnie plus rehabilitacja.... Czy akurat teraz to musiała się stać ?
- Przykro mi trenerze - rzuciłem.
- To nie Twoja wina - zmusił się, aby się uśmiechnąć. - Chłopaki !
- Tak ? - przybiegli do nas.
- Lewy co Ci się stało ? - zapytał Marco patrząc na moja nogę.
- Chłopaki, Robert nie zagra z nami przez 2 tygodnie jak nie więcej - powiedział Jurgen i spuścił głowę.
- I co my teraz zrobimy ? - zapytał Kuba.
- Coś wymyślę, nie martwcie się o to. Możecie już jechać do domu - rzucił. Wszyscy pokierowaliśmy się do szatni. Ja zostawałem w tyle przez te kule. Doszliśmy do szatni, chłopaki zaczęli się przebierać, a ja sobie usiadłem.
- Jak ty wrócisz do domu ? - zapytał Bender.
- Może Anastazja mnie odwiedzie, bo była taka dobra i mnie tu przywiozła. - odpowiedziałem.
- Oj wątpię, że Cię odwiezie, bo dzisiaj ma trochę papierkowej roboty. - oznajmił Piszczek.
- No to nie wiem jak wrócę.
- Odwiozę Cię - rzucił Nuri.
- Przecież ty przyjechałeś swoim autem - powiedziałem.
- Nie, przyjechałem z Matsem, bo Tugba dzisiaj zabrała samochud - uśmiechnął się.
- Ty mów wybawicielu - zaśmiałem się. Wszyscy byli już przebrani i wyszliśmy ze stadionu. Ja i Nuri podeszliśmy do mojego samochodu, wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy. Przez cała drogę opowiadaliśmy sobie kawały i było dużo śmiechu. Droga nam tak szybko zleciała, że nie zorientowaliśmy się, że jesteśmy już na miejscu. Wysiedliśmy z auta :
- Dzięki stary - podziękowałem mu.
- Nie masz za co, przyjacielowi zawsze się pomoże - posłał mi uśmiech. Pożegnaliśmy się i wszedłem do domu. Zdjąłem buty i poszedłem na górę. Postanowiłem się odświeżyć i przez 5 minut zastanawiałem się jak to zrobić. Wymyśliłem sposób i odświeżyłem się. Przebrałem się w wygodne ciuchy, wziąłem laptopa i zszedłem z nim na dół. Zrobiłem sobie jedzenie, usiadłem na kanapie, odpaliłem laptopa i zajadałem się. Wszedłem na fb, wstawiłem zdjęcie dla fanów, zdjęcie było robione przed chwilą i było widać na nim mój gips. Podpisałem zdjęcie: " Kontuzja okazała się poważniejsza. Dwa tygodnie bez piłki:( ". Zalogowałem się na swojego prywatnego facebook;a, gdzie mogłem zapraszać ludzi do znajomych/ Na stronie głównej pojawiło mi się zdjęcie, na którym jest Anastazja i Adele. Bez zastanowienia wszedłem na jej profil. Wszedłem w galerię zdjęć i zobaczyłem album o nazwie: "Marzenia się spełniają<3". Kliknąłem w ten album i były tam zdjęcia z nami. Uśmiech pojawił się na twarzy. Miałem już wysyłać jej zaproszenie, gdy nagle zgasł mi laptop.
- Cholera! - rzuciłem i zamknąłem go. Talerz wrzuciłem do zmywarki i poszedłem na górę. Położyłem się na łóżko i momentalnie zasnąłem.
Marco:
Po powrocie do Dortmundu pojechałem od razu do domu, odświeżyłem się, spakowałem torbę i pojechałem do Piszczka i od niego na trening....
*****************************************
Hej kochane:* Od razu chce was bardzo, ale to bardzo przeprosić za to, że rozdział nie pojawił się w sobotę, ale mój brat miał 18-stke i rodzina się zjechała i nie miałam jak dokończyć rozdziału, a w niedziele to już w ogóle na nic nie miałam siły:( Rozdział jest trochę długi więc postanowiłam go rozbić na części:) Mam nadzieje, że wam się spodoba:)
- No to do zobaczenia - pożegnaliśmy się i każdy ruszył w stronę swojego pojazdu. Walizkę rzuciłem na tylne siedzenia, zająłem miejsce za kierownicą i odpaliłem moje cudeńko. Po 10 minutach byłem już na posesji. Wysiadłem z auta, wziąłem walizkę i ruszyłem w stronę domu, w którym po chwili się znalazłem. Zdjąłem buty i ruszyłem na górę. Wszedłem do łazienki, rzeczy z torby wrzuciłem do pralki. Podreptałem do pokoju, walizkę "rzuciłem" w kąt i poszedłem do garderoby. Spojrzałem przez okno, aby upewnić się, że nadal świeci słońce. Pogoda się nie zmieniła, wyjąłem ubrania odpowiednie do pogody i poszedłem z nimi do łazienki. Położyłem je na szafce, zrzuciłem z siebie ubrania i wrzuciłem je do prania i nastawiłem pralkę. Wszedłem pod prysznic, wytarłem swoje mokre ciało ręcznikiem i się ubrałem. Poprawiłem włosy, popryskałem się i byłem gotowy. Poszedłem do pokoju, wziąłem torbę treningową i spakowałem strój. Trochę jest to dziwne, że po powrocie nie mamy wolnego tylko jest trening. Nam to jednak nie przeszkadza, sami tak ustaliliśmy, bo nie chcemy zwalniać tempa. Zszedłem na dół, wziąłem bidon z wodą i napojem energetycznym. Przed wyjściem z domu wywiesiłem pranie. Wyszedłem z domu, zamknąłem go i siedziałem już w samochodzie. Ruszyłem w drogę do domu Piszczka i Anastazji. Gdy podjeżdżałem na posesję, w tej samej chwili wjeżdżali Marco i Mario. Oczywiście ja pierwszy wjechałem, a oni potem. Wysiadłem i poczekałem na przyjaciół.
- A ty książę jak zawsze musisz pierwszy, co ? - zaśmiał się Reus podchodząc do mnie.
- No oczywiście, przecież jestem najważniejszy - prychnąłem po czym się zaśmiałem.
- Dobra, dobra idziemy ? - zapytał Goetze.
- Idziemy - odparliśmy i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Staliśmy przed drzwiami kilka sekund, bo zaraz Anastazja nam je otworzyła.
- Hej chłopaki - przywitała nas z uśmiechem na twarzy.
- Siemka - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Wchodźcie - przesunęła się, a my weszliśmy do środka. Skierowaliśmy się do salonu, gdzie był Piszczek i grał w fifę.
- A ten już - zaśmiał się Mario.
- Gracie ? - zapytał Kuba, który właśnie usiadł koło Łukasza.
- Jasne - o usiedliśmy na kanapie. Grałem z Marco, gdy nagle do pomieszczenia weszła Anastazja z laptopem i usiadła naprzeciwko nas, na fotelu.
- Co robisz kochanie ? - zapytał obrońca podchodząc do niej i dał jej soczystego buziaka. Szczerze mówiąc to zazdrościłem Piszczkowi, bo Anastazja to naprawdę super dziewczyna i ciesze się, że mam taką przyjaciółkę.
- Piszcze z Adel na fb - odpowiedziała, a my z Reusem przestaliśmy grać. - Pozdrawia Was.
- My również pozdrawiamy i tęsknimy pomimo tego, że zbyt długo się nie znamy. - wypaliłem i poczułem na sobie wzrok moich przyjaciół. - Co ?
- Nic nic - zaśmiał się Goetze. Powróciliśmy do gdy i wygrałem.
- Trzeba się już zbierać, bo zaraz trening - rzucił gospodarz. Pożegnaliśmy się z Anastazją i wyszliśmy z mieszkania. Wsiedliśmy do swoich aut i ruszyliśmy w drogę na Indunę. Postanowiliśmy zrobić wyścig. Nasz wyścig wygrał Marco, a ja byłem na drugim miejscu. Wyszliśmy z pojazdów, z uśmiechami na twarzach. Weszliśmy na stadion i skierowaliśmy się do szatni. Po chwili wychodziliśmy z niej przebrani i ruszyliśmy na murawę. Czekał już na niej Klopp.
- Witajcie - przywitał nas. - Robert dzisiaj masz lżejszy trening więc jak na razie kółka wokół boiska, a wy się rozciągać.
-Dobrze - rzuciliśmy i rozpoczął się trening. Ja zacząłem biegać, a chłopaki się rozciągać. Zrobiłem 10. kółek, podbiegłem do trenera.
- Trenerze.
- Tak ?
- Odczuwam ból w tej kostce - poinformowałem.
- Twój trening dobiegł końca, idź się przebrać i jedź do lekarza.
- Dobrze - odparłem. Pożegnałem się z reszta drużyny, poszedłem się przebrać i po chwili jechałem już do lekarza, do klubowego lekarza. Po 10 minutach byłem już pod szpitalem, wysiadłem z samochodu i skierowałem się do środka. Podszedłem pod drzwi gabinetu i zapukałem. Usłyszałem "proszę" i wszedłem do środka.
- Cześć Lewy - przywitał mnie Josh.
- Cześć - odpowiedziałem.
- Słyszałem, że coś masz z kostką.
- Tak, po ostatnim meczu w Polsce zaczęła mnie boleć i dzisiaj na treningu już po 5. kółkach mnie bolała, ale przebiegłem 10. - wyjaśniłem mu.
- Aha, to siadaj i pokarz mi ją. - tak jak kazał, usiadłem na łóżku i pokazałem mu. Oglądał mi ją tak i dotykał w miejsce, gdzie bolało. Zrobił jeszcze zdjęcia, aby się upewnić.
- Niestety Robert, będziesz musiał pauzować co najmniej 2 tygodnie. - powiedział, a ja za bardzo nie byłem z tego zadowolony.
- A co mi jest ? - zapytałem.
- Masz ją stłuczoną i lekko naderwane ścięgno.
- Co ? - byłem trochę załamany. - Czyli gips ?
- Niestety tak - odparł. Westchnąłem i nie mogłem uwierzyć, że okazało się to poważne. Josh założył mi gips i kazał przyjść na kontrole za tydzień. Dał mi jeszcze kule i wyszedłem z gabinetu, z butem pod pachą. Doczłapałem się z tymi kulami do samochodu. Był mały problem... nie mogłem kierować z tym gipsem. Zastanawiałem się do kogo mogę zadzwonić i padło na Anastazję. Wybrałem jej numer i zadzwoniłem :
- Hej. - przywitałem się.
- Cześć - odparła.
- Masz może czas ?
- Jestem na mieście, a co ?
- Kurcze, bo nie mam jak wrócić do domu. - rzuciłem.
- Ale jak to? Co się stało ? - wyczułem strach w jej głosie.
- Spokojnie, tylko niesprawna noga, a dokładniej gips.
- Pod szpitalem jesteś ? - zapytała.
- Tak
- To nie ruszaj się, za 5 minut będę.
- Ale jeśli to kłopot to nie zaprzątaj się tym. - rzuciłem.
- I tak jestem niedaleko, a poza tym nie mogę Cię tak zostawić. Do zobaczenia. - rozłączyła się. Schowałem telefon i te 5 minut tak szybko zleciało, bo dziewczyna Piszczka stała przy mnie.
- Biedaczek - zaśmiała się.
- Bardzo śmieszne. - udałem obrażonego.
- Oj no Lewusku - poczochrała mi włosy. - A co Ci jest ?
- Zbita kostka i lekko naderwane ścięgno.
- Dwa tygodnie pauzy plus rehabilitacja. - odparła. Ta doskonale wiedziała ile nie będę mógł grać, bo w końcu jest fizjoterapeutką. Nie tylko nas masuje, ale dba również, abyśmy doszli do siebie po kontuzji.
- Nie pocieszasz.
- Przepraszam, ale damy radę - dała mi buziaka w policzek. Wsiedliśmy do auta.
- Podrzucisz mnie na SIP ? - zapytałem.
- Oczywiście - zaśmiała się i ruszyliśmy w drogę. Po 10 minutach byliśmy pod stadionem. Otworzyłem drzwi i wygramoliłem się z samochodu. Anastazja przytrzymała mi drzwi i po chwili szliśmy w stronę drzwi. Bama była otwarta więc bez problemu weszliśmy. Po krótkim momencie szliśmy już tunelem prowadzącym na murawę. Gdy weszliśmy na boisko, chłopacy trenowali, a trener pewnie ustalał nową taktykę. Podszedłem do Klopp'a:
- Trenerze - powiedziałem, podniósł głowę i przez chwilę stał zdezorientowany.
- Nie proszę tylko nie to - powiedział z lekką przykrością w głosie. - Poważne ?
- Zbita kostka i naderwane ścięgno - odpowiedziałem.
- Dwa tygodnie plus rehabilitacja.... Czy akurat teraz to musiała się stać ?
- Przykro mi trenerze - rzuciłem.
- To nie Twoja wina - zmusił się, aby się uśmiechnąć. - Chłopaki !
- Tak ? - przybiegli do nas.
- Lewy co Ci się stało ? - zapytał Marco patrząc na moja nogę.
- Chłopaki, Robert nie zagra z nami przez 2 tygodnie jak nie więcej - powiedział Jurgen i spuścił głowę.
- I co my teraz zrobimy ? - zapytał Kuba.
- Coś wymyślę, nie martwcie się o to. Możecie już jechać do domu - rzucił. Wszyscy pokierowaliśmy się do szatni. Ja zostawałem w tyle przez te kule. Doszliśmy do szatni, chłopaki zaczęli się przebierać, a ja sobie usiadłem.
- Jak ty wrócisz do domu ? - zapytał Bender.
- Może Anastazja mnie odwiedzie, bo była taka dobra i mnie tu przywiozła. - odpowiedziałem.
- Oj wątpię, że Cię odwiezie, bo dzisiaj ma trochę papierkowej roboty. - oznajmił Piszczek.
- No to nie wiem jak wrócę.
- Odwiozę Cię - rzucił Nuri.
- Przecież ty przyjechałeś swoim autem - powiedziałem.
- Nie, przyjechałem z Matsem, bo Tugba dzisiaj zabrała samochud - uśmiechnął się.
- Ty mów wybawicielu - zaśmiałem się. Wszyscy byli już przebrani i wyszliśmy ze stadionu. Ja i Nuri podeszliśmy do mojego samochodu, wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy. Przez cała drogę opowiadaliśmy sobie kawały i było dużo śmiechu. Droga nam tak szybko zleciała, że nie zorientowaliśmy się, że jesteśmy już na miejscu. Wysiedliśmy z auta :
- Dzięki stary - podziękowałem mu.
- Nie masz za co, przyjacielowi zawsze się pomoże - posłał mi uśmiech. Pożegnaliśmy się i wszedłem do domu. Zdjąłem buty i poszedłem na górę. Postanowiłem się odświeżyć i przez 5 minut zastanawiałem się jak to zrobić. Wymyśliłem sposób i odświeżyłem się. Przebrałem się w wygodne ciuchy, wziąłem laptopa i zszedłem z nim na dół. Zrobiłem sobie jedzenie, usiadłem na kanapie, odpaliłem laptopa i zajadałem się. Wszedłem na fb, wstawiłem zdjęcie dla fanów, zdjęcie było robione przed chwilą i było widać na nim mój gips. Podpisałem zdjęcie: " Kontuzja okazała się poważniejsza. Dwa tygodnie bez piłki:( ". Zalogowałem się na swojego prywatnego facebook;a, gdzie mogłem zapraszać ludzi do znajomych/ Na stronie głównej pojawiło mi się zdjęcie, na którym jest Anastazja i Adele. Bez zastanowienia wszedłem na jej profil. Wszedłem w galerię zdjęć i zobaczyłem album o nazwie: "Marzenia się spełniają<3". Kliknąłem w ten album i były tam zdjęcia z nami. Uśmiech pojawił się na twarzy. Miałem już wysyłać jej zaproszenie, gdy nagle zgasł mi laptop.
- Cholera! - rzuciłem i zamknąłem go. Talerz wrzuciłem do zmywarki i poszedłem na górę. Położyłem się na łóżko i momentalnie zasnąłem.
Marco:
Po powrocie do Dortmundu pojechałem od razu do domu, odświeżyłem się, spakowałem torbę i pojechałem do Piszczka i od niego na trening....
*****************************************
Hej kochane:* Od razu chce was bardzo, ale to bardzo przeprosić za to, że rozdział nie pojawił się w sobotę, ale mój brat miał 18-stke i rodzina się zjechała i nie miałam jak dokończyć rozdziału, a w niedziele to już w ogóle na nic nie miałam siły:( Rozdział jest trochę długi więc postanowiłam go rozbić na części:) Mam nadzieje, że wam się spodoba:)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
Świetny rozdział. Szkoda Robera z ta noga ;( Nie mogę się już doczekać następnego spotkania Adel z Lewym lub Reusem. :D Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, dawaj szybko ! ;) Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i pozdrawiam.
świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńSzkoda Roberta
czekam kolejny i pozdrawiam
Dopiero co znalazłam twojego bloga i muszę przyznać, że świetnie piszesz <3 Nie mam pojęcia jak ty to robisz, ale z niecierpliwością czekam na następny rozdział *.* Trochę szkoda mi Roberta :(
OdpowiedzUsuńNie piszę tak świetnie jak ty, ale może choć ociupinkę spodobają się tobie moje blogi na, które bardzo serdecznie zapraszam :
1.http://koszmarwniebo.blogspot.com/?m=0
2.http://boooniewieszcospotkaciezazakrentem.blogspot.com/?m=0
Bardzo mile widziane komentarze <3
Pozdrawiam *.*