sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 15

Wstałem, gdy budzik zadzwonił i chętnie jak nigdy, wygramoliłem się z łóżka.Wyłączyłem budzik i poszedłem do łazienki. Wziąłem poranny prysznic i owinięty w niego, poszedłem do garderoby. Po chwili byłem już ubrany i gotowy na trening. Złapałem torbę, telefon, klucze od domu i klucze od samochodu. Zszedłem na dół, zjadłem śniadanie i wyszedłem z domu zamykając go za sobą. Wsiadłem do auta i ruszyłem na SIP. Jadąc tak, zauważyłem Kate. Zwolniłem i otworzyłem szybę:
- Hej piękna - zawołałem. Dziewczyna się spojrzała na mnie i uśmiechnęła.
- Cześć przystojniaczku.
- Gdzie taka piękność jak Ty idzie? - zapytałem.
- Na zakupy - odpowiedziała.
- Może Cię podwieźć?
- Nie, pewnie spieszysz się na trening, nie chcę Ci robić kłopotów - rzuciła.
- Daj spokój, wsiadaj. - zatrzymałem auto, a dziewczyna wsiadła.
- Reus, zapnij pasy - powiedziała i sama je zapięła.
- Ja nie muszę - zaśmiałem się.
- Ech, jak chcesz.
- To gdzie jedziemy? - pokazałem rządek białych zębów.
- Do galerii handlowej na Nordrhein-Westfalen. - powiedziała, a ja ruszyłem.
- Co dzisiaj robisz?
- Po zakupach wracam do domu i zabieram się za sprzątanie.
- To może zamiast sprzątania, kolacja? - spojrzałem na nią.
- Pomyślę nad tym - zaśmiała się.
- No proszę - nie spuszczałem z niej wzroku.
- Lepiej patrz na drogę.
- Wolę na Ciebie.
- Marco! - Kate krzyknęła, a ja poczułem mocne uderzenie. Próbowałem opanować samochód, ale ponownie zostaliśmy uderzeni, ale tym razem wyleciałem przez przednią szybę i znalazłem się na ulicy. Odczuwałem okropny ból, próbowałem podnieść rękę, ale nie czułem jej tak samo jak drugiej. W mgnieniu oka nade mną znalazło się pełno osób. Słyszałem poszczególne zdania. Usłyszałem jak ktoś zadzwonił po pogotowie oraz, że ktoś powiedział, że w moim ciele jest pełno powbijanych odłamków szkła. Lekko podniosłem głowę i zauważyłem, że w moim ciele są odłamki szkła. W brzuchu miałem wbite trzy kawałki i czułem jak przebiły mnie, a w nogach kilkanaście odłamków szkieł. Położyłem głowę i nie mogłem znieść tego okropnego bólu, czułem jak każdy kawałek szkła przebija coraz bardziej moje ciało. Nagle poczułem jak ktoś mnie dotyka.
- Marco - poznałem ten głos, otworzyłem oczy i zobaczyłem ją, piękna blondynkę, Kate.
- Kate - wyszeptałem i powoli zacząłem zamykać oczy.
- Nie zamykaj oczu - popłakała się. Mimowolnie je otworzyłem, ale po chwili powieki ponownie opadły.
- Marco! - krzyczała.
- Przepraszam...
- Cicho, nic nie mów. - głaskała mnie po twarzy. - Niech ktoś zadzwoni po pomoc!
- Kate - wyszeptałem.
- Jestem tu.
- Boli...
- Wytrzymaj, pogotowie już jedzie - łkała. Zamykałem oczy, ale dziewczyna, co chwila próbowałam, abym ich nie zamykał. Po 10 minutach pogotowie przyjechało na miejsce. Kilku mężczyzn podbiegło do mnie i oderwali blondynę ode mnie. Przenieśli mnie na nosze, ale później nic nie pamiętam...
- Boże, co za sen! - poderwałem się z łóżka cały mokry. Przez chwilę siedziałem i nie wiedziałem, co się dzieje, ale po chwili się ogarnąłem. Wyciągnąłem telefon z pod poduszki i sprawdziłem godzinę. Na zegarku widniała 9:05. Trening miałem na 10:35. Wyłączyłem budzik i wstałem z łóżka, bo nie chciało mi się spać. Poszedłem do garderoby, wybrałem ciuchy i wróciłem do sypialni. Rzeczy położyłem na łóżku i podreptałem do łazienki. Zdjąłem bokserki i wszedłem pod prysznic. Na moje ciało zaczęły lecieć krople wody, namydliłem je i dokładnie spłukałem.Umyłem jeszcze włosy i wyszedłem. Wytarłem starannie ciało oraz włosy. Owinąłem się w ręcznik i wyszedłem z łazienki. Ubrałem się i wyjąłem torbę treningową. Spakowałem ją i zszedłem na dół. Zjadłem śniadanie i wyszedłem na trening. Po 23 minutach byłem już pod Iduną. Wziąłem torbę i ruszyłem w stronę stadionu. W połowie drogi spotkałem Lewego.
- O Robercik - przywitałem go uśmiechem.
- Cześć - odwzajemnił gest.
- A Ty, co tu robisz?
- Przyszedłem na Was popatrzeć, bo już nie mogę wytrzymać w domu - odpowiedział.
- Biedaczek - zaśmiałem się. - Dobra, chodź.
- Może trochę wolniej? - rzucił. Zaśmiałem się i zwolniłem. Po chwili rozstaliśmy się. On poszedł na murawę, a ja do szatni. Wchodząc do szatni, zauważyłem jak Jurgen z kimś rozmawia i po jego gestykulacji rękoma można było wywnioskować, że jest zdenerwowany. Wzruszyłem ramionami i wszedłem do szatni.
- Siemka - przywitałem się z chłopakami.
- Cześć - odpowiedzieli.
- Dzisiaj Lewusek nas odwiedził - uśmiechnąłem się.
- Mój tygrysek! - zawołał Mario z wielkim uśmiechem na twarzy, gdy usłyszał, że Robert dzisiaj przyszedł.
- A ja to już się nie liczę? - zapytałem z udawanym wyrzutem.
- Oczywiście, że się blondasku liczysz - podszedł do mnie. - Już chyba rozmawialiśmy na ten temat?
- Przepraszam - rzuciłem, a Götze mnie przytulił.
- Dobra, możecie już przestać z tymi czułościami - rzucił Sebastian.
- Ale czemu? - zawył młody Niemiec i zrobił smutną minkę.
- Oszczędźcie nam tych widoków, proszę.
- Zazdrościcie i tyle - rzucił.
- Chłopaki - usłyszeliśmy trenera.
- Tak? - zapytał Mats.
- Dzisiaj nie mam dobrego humoru, więc proszę Was zachowujcie się.
- Ale my zawsze się dobrze zachowujemy - odparł Jonas. Trener spojrzał na niego przeszywającym wzrokiem. Klopp nie żartował. Zastanawiałem się czy to przez tą rozmowę. Nic nie mówiąc, wyszliśmy z szatni i skierowaliśmy się na murawę. Będąc na murawie, zauważyłem kogoś na trybunach, ale nie zdążyłem się przyjrzeć tej osobie, ponieważ trener zarządził zbiórkę. Po chwili zaczął się trening, który był bardzo męczący. Jednym słowem, trener nas nie oszczędzał. Po godzinie mieliśmy przerwę. Wszyscy podeszli do ławki i posadzili na niej swoje pupy, a niektórzy położyli się na murawie, w tym ja. Moje nogi były jak z waty, pierwszy raz miałem takie odczucie od dłuższego czasu. Nikt z nas się nie odzywał, bo żaden z nas nie miał siły. Leżeliśmy padnięci na murawie i marzyliśmy tylko, aby trening się skończył.
- Oj chłopaki - śmiał się Robert, który do nas przyszedł.
- Ty cwaniaczku, zobaczymy jak Ty wrócisz do treningów. - rzuciłem.
- Widzę, że Klopp coś ma dzisiaj zły humor - powiedziała klubowa 9.
- Widziałem jak z kimś namiętnie rozmawiał i od tamtej pory chodzi zdenerwowany.
- Chłopaki - usłyszeliśmy w oddali głos 47-letniego mężczyzny. Spojrzeliśmy w stronę, gdzie dochodził głos. Gdy się odwróciłem, doznałem szoku. Mój wzrok zatrzymał się na niej. Była taka samo piękna jak wczoraj, ale na jej twarzy znowu dostrzegłem tą obojętność. Podeszli do nas bliżej:
- Muszę Wam kogoś przedstawić - rzucił, a my raptownie się podnieśliśmy na nogi.
- Chciałbym Wam przedstawić moją siostrzenicę - uśmiechnął się, a mnie zamurowało. Nie mogłem w to uwierzyć, Mario chyba się domyślił o, co chodzi, bo wpatrywał się we mnie, a po chwili mnie szturchnął:
- Stary - szepnął.
- Co? - zapytałem odrywając wzrok od Kate.
- To ta dziewczyna?
- Tak - odparłem.
- Marco, Mario chcecie coś powiedzieć? - zwrócił się do nas Jürgen.
- Nie - odpowiedział przyjaciel. Moje oczy ponownie zatrzymały się na blondynce. Posłałem jej uśmiech, ale ta tylko lekko prychnęła.
- No to poznajcie Kate, moją siostrzenice.
- Cześć - przywitaliśmy się z nią...
Kate:
Od niedawna jestem w Dortmundzie, gdyż moi kochani rodzicie stwierdzili, że lepiej będzie mi tu u wujka. Tak jestem siostrzenicom Jürgena Klopp'a, tego Jürgena, ale jakoś mnie to nie interesowało. Od kilku dni zamieszkałam u wujka, szczerze mówiąc dobrze mi z nim i w miarę się z nim dogaduję, ale brakowało mi czegoś. Brakowało mi moich znajomych, w sumie to niby przez nich tutaj jestem, bo rodzicie, stwierdzili, że sprowadzili mnie na zła drogę choć ja tak nie twierdzę. Od dwóch dni jestem na ogromnym głodzie... tak głodzie. Jestem uzależniona od narkotyków i dlatego też tu przyjechałam. Obiecałam wujkowi, że przez pobyt u niego nie będę brać, ale niestety nie udało się. Byłam wczoraj na imprezie, gdzie spotkałam paczkę ludzi w moim wieku, którzy również byli od tego gówna uzależnieni. Wzięłam od nich działkę i od razu się lepiej poczułam. Na tej imprezie spotkałam mężczyznę, który się do mnie przypałętał i spotkałam go również na drugi dzień, ale w każdy możliwy sposób go spławiałam, ale nie dawał za wygraną. Następnego dnia, czyli dzisiaj, wujek postanowił zabrać mnie na trening. Bardzo dobrze wie, że nienawidzę piłki, ale zgodziłam się, bo nie chciałam robić mu przykrości. Wstałam o 10:30 i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż, a włosy związałam w niedbałego koka. Owinięta w ręcznik podreptałam do garderoby u wyjęłam z niej odpowiednie ciuchy, które po chwili były na moim ciele. Zeszłam na dół, gdzie małżonka wujka krzątała się po kuchni.
- Cześć ciociu - przywitałam się z nią. Ulla jest bardzo sympatyczną kobietą i chciałabym mieć taką matkę jak ona. Niestety moja rodzicielka taka nie jest. Od kiedy pamiętam, to ojciec był blisko mnie, bo moja mama zawsze była poza domem. Dopiero, gdy dowiedziała się, że biorę to zaczęła mniej wyjeżdżać i zaczęła spędzać ze mną więcej czasu. Niestety nie dawała sobie ze mną rady i postanowiła mnie wysłać do wujka. To ona jest moją matką i to ona powinna mi pomóc, a nie Jürgen.
- Cześć słoneczko - posłała mi serdeczny uśmiech.
- Wujek już wstał?
- Tak, jest u siebie - odpowiedziała.
- To ja idę do niego powiedzieć, że już możemy iść na ten trening - przewróciłam oczami na samą myśl.
- O nie kochana, najpierw śniadanie - zarządziła.
- Ciociu nie jestem głodna - odpowiedziałam.
- Smacznego - posłała mi uśmiech i postawiła przede mną talerz z kanapkami. Jednak byłam głodna, bo zjadłam wszystko, co było na talerzu. Pusty talerz włożyłam do zmywarki:
- Dziękuje za śniadanie - powiedziałam i dałam jej buziaka w policzek.
- Proszę bardzo - odwzajemniła gest.
- Gotowa? - usłyszałam za sobą męski głos.
- Tak - westchnęłam.
- Zobaczysz, spodoba Ci się.
- Yhym - odparłam i poszłam do przedpokoju. Ubrałam buty i już wychodziliśmy.
- Pa ciociu! - krzyknęłam za sobą. Nie czekając na odpowiedź, wyszłam z domu i wsiadłam do auta i po chwili jechaliśmy w nieznanym mi kierunku, ale domyśliłam się, że to droga na stadion. Już podczas jazdy odczułam głód narkotykowy. Nagle zaczęły trząść mi się ręce.
- Uspokój się - odezwał się Klopp patrząc na mnie z troską.
- Nie dam rady - odpowiedziałam.
- Jesteś silna, a ja Ci nie pozwolę się poddać.
- Dziękuje - posłałam mu uśmiech. Tylko dla Jürgena i Ulli jestem miła, bo tylko im ufam. Dla obcych, a szczególnie dla mężczyzn jestem oschła. To jest taka moja maska, skorupa, której nie da się tak łatwo przebić. Po prostu mam uraz do chłopaków.
- Halo, Kate - wujek machał mi ręką przed oczami.
- Tak? Stało się coś? - powróciłam do żywych.
- Jesteśmy już na miejscu - zaśmiał się.
- Och, wybacz, zamyśliłam się - odpowiedziałam i wysiadłam z samochodu. Ruszyłam za bratem mojej mamy i po chwili byliśmy już w środku.
- Poczekaj tu chwilę, zaraz przyjdę tylko wezmę z biura parę dokumentów - zatrzymaliśmy się.
- Dobrze - posłałam mu uśmiech. Zostawił mnie i poszedł gdzieś. Dla mnie to była doskonała okazja, aby zaspokoić swój głód. Wyciągnęłam z kieszeni torebeczkę narkotyków i wysypałam trochę na rękę. Dobrze, że wczoraj je kupiła, bo chybabym dłużej nie wytrzymała. Rozejrzałam się, by upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu. Przybliżyłam rękę do nosa i miałam już wciągnąć, gdy nagle usłyszałam krzyk:
- Kate! - poczułam jak moja ręka oddala się ode mnie.
- Wujek? - popatrzyłam na niego. Skąd on się tu wziął?
- Obiecywałaś - podniósł głos.
- To jest silniejsze ode mnie! - krzyknęłam.
- Skąd to masz? - zapytał i wyrwał mi z ręki małą torebeczkę.
- Nie ważne.
- Kate! - wkurzył się. - Odpowiedz na moje pytanie.
- Przecież odpowiedziałam - mój ton głosu był nadal uniesiony.
- Obiecałaś, że nie będziesz brała! Zaufałem Ci!
- Nie wiesz jak to jest być uzależniony od tego gówna! Tego nie da się z dnia na dzień rzucić! Głód, który, co minutę robi się większy, doprowadza Cię do szału, że już nie wytrzymujesz! Nie wiesz jak to jest!
- Nie, nie wiem jak to jest, ale wiem, że można z tym skończyć - uspokoił się.
- Przepraszam - wyszeptałam, a z moich oczu poleciały łzy. Wujek mocno mnie do siebie przytulił. Dopiero teraz poczułam to, że na prawdę mogę z tym skończyć.
- Cicho, już nie płacz, proszę - głaskał mnie po głowie.
- Wujku ja już nie dam rady tak dłużej. Mój głód robi się, coraz większy - łkałam.
- Poszukamy jakiegoś odwyku.
- Nie proszę, tylko nie odwyk - odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego.
- Porozmawiamy o tym w domy - uśmiechnął się lekko. Otarłam łzy.
- Idziemy? - zapytałam.
- Jasne, chodź zaprowadzę Cię na trybuny.
- Okej - odpowiedziałam i poszliśmy na trybuny. Jürgen zostawił mnie i poszedł na murawę. Nie patrzyłam się na piłkarzy, ponieważ myślałam tylko o narkotykach. Nienawidzę tego uczucia, bo natychmiast trzęsą mi się ręce, nie mogę usiedzieć w miejscu oraz robię się trochę agresywna. Aby nie myśleć o tym, postanowiłam przejść się po trybunach. Obeszłam je w jakieś 15 minut i, gdy doszłam do miejsca, gdzie byłam wcześniej, czekał na mnie trener drużyny z Dortmundu.
- Poznam Cię z chłopakami - powiedział ochoczo.
- Wolę tu posiedzieć - rzuciłam.
- Kate - spojrzał na mnie swoim spojrzeniem, które zawsze działało.
- Wujku nie patrz tak na mnie - zaśmiałam się cicho.
- Proszę...
- Ugh, dobrze - uległam. Wujek objął mnie ramieniem i poszliśmy.
- Boję się - wyrzuciłam.
- Czego? - spojrzał na mnie.
- Pragnę narkotyków, a jak długo ich nie biorę, to trochę jestem agresywna - spuściłam głowę.
- Przy nich zapomnisz o tym.
- Wątpię, dobrze wiesz, że nienawidzę piłki nożnej, a tym bardziej zadufanych w sobie piłkarzy - rzuciłam.
- Polubisz ich, chodź - pociągnął mnie i po chwili znaleźliśmy się na murawie. Klopp przedstawił mnie swoim podopiecznym. Przywitałam się z nimi, z grzeczności. Nagle zauważyłam tego blondyna, którego spotkałam w klubie i w sklepie. Boże, czy on mnie śledzi? Zauważyłam, że się do mnie uśmiecha, zignorowałam go. Chłopaki wrócili do treningu, a ja musiałam usiąść na ławce, bo Jürgen mi kazał. Koło mnie siedział jakiś chłopak, młody, tak mi się wydaję. Spojrzałam na jego nogę, która była w gipsie. Spojrzałam na niego, on również się spojrzał i uśmiechnął się. Szybko odwróciłam się, bo nie chciałam z nikim rozmawiać i zwracać na siebie uwagi.
- Robert jestem - wyciągnął do mnie rękę. Spojrzałam na nią, a następnie na niego.
- Kate - uścisnęłam jego dłoń.
- Mieszkasz tutaj? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam krótko.
- A skąd jesteś?
- Nie Twoja sprawa - uniosłam głos.
- Tylko pytałem.
- Przepraszam, nie mam dzisiaj humoru - rzuciłam.
- Rozumiem - posłał mi uśmiech. Przez resztę czasu siedziałam i się nie odzywałam. Co jakiś czas czułam na sobie czyjś wzrok. Popatrzyłam kątem oka na Roberta sprawdzić czy to on się tak na mnie patrzy, ale to nie on, ponieważ był zajęty telefonem. Spojrzałam na wujka, ale to też nie on. To tylko zostali mi piłkarze, którzy ćwiczyli. Tym razem mój wzrok padł na nich, ale nie widziałam nikogo, gdy nagle zobaczyłam blondyna, który nie spuszcza ze mnie wzroku. Spojrzałam na niego wzrokiem "zabójcy", ale to nic nie dało. Postanowiłam się tym nie przejmować. Wyjęłam telefon i zaczęłam grać w jakąś grę, którą miałam na nim. Tak właśnie minął mi ten czas, który pozostał do końca treningu.
- Kate, poczekasz na mnie przed samochodem? - zapytał Klopp.
- Okej. - rzuciłam i wstałam z ławki.
- Trafisz do wyjścia?
- Dam radę - odparłam i zeszłam z murawy. Droga do wyjścia nie była trudna. Po 5 minutach byłam już przy samochodzie.
- Cześć Kate - usłyszałam nieznany mi głos. Odwróciłam się i zobaczyłam znowu tego chłopaka.
- Znamy się? - chciałam go spławić.
- Wiem, że mnie pamiętasz.
- Super, skończyłeś?
- Będziesz milsza? - zapytał.
- Jak będę chciała.
- Okej - zaśmiał się.
- Nie wiem czy to jest śmieszne, ale jak taki zadufany w sobie piłkarzyk może to zrozumieć - westchnęłam.
- Nie znasz mnie, to nie wiesz czy jestem zadufany w sobie. - powiedział.
- Nie obchodzisz mnie i byłabym bardzo szczęśliwa jakbyś dał mi spokój.
- Nie dam Ci spokoju, ale muszę już iść, bo czekają na nie przyjaciele, których zapewne nie masz.
- Nie będę płakać za Tobą - prychnęłam. Nareszcie sobie poszedł. Szczerze mówiąc, zabolały mnie jego ostatnie słowa. Miał rację, nie mam przyjaciół, tutaj nikogo nie znam.
- Jedziemy do domu - wyrwał mnie głos wujka. Wsiedliśmy do pojazdu i ruszyliśmy do domu, w którym byliśmy po 20 minutach. Weszliśmy do środka, zdjęłam buty i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i bez celu wpatrywałam się w wyłączony ekran telewizora.
- Coś się stało? - zapytała Ulla dosiadając się do mnie.
- Nie - zmusiłam się na uśmiech.
- Przecież widzę.
- Nic nie jest okej, wszystko jest do dupy. Dzisiaj prawie wciągnęłam, dłużej tak nie wytrzymam, nie dam rady - puściły emocję i rozpłakałam się. Nienawidzę okazywać swoich uczuć, a szczególnie nienawidzę płakać.
- Wszyscy się ode mnie odwrócili, nie mam znajomych, ani przyjaciół. - ciocia objęła mnie.
- Dasz radę, wytrzymałaś tyle dni, to wytrzymasz jeszcze więcej, a jeśli chodzi o znajomych, to niedługo kogoś poznasz.
- Wątpię ciociu, kto chciałby zadawać się ze mną, z taką ćpunką.
- Nie mów tak - podniosła moją głowę. - Jesteś wspaniałą dziewczyną, tylko trochę się pogubiłaś.
- Trochę? Wpadłam w nałóg - szlochałam.
- Wyjdziesz z tego, dajesz radę bez narkotyków.
- Muszę Ci coś powiedzieć - powiedziałam.
- Słucham.
- Przedwczoraj... ja... nie wytrzymałam i wciągnęłam.
- Słoneczko - powiedziała.
- Przepraszam ciociu, proszę nie mów nic wujkowi - popatrzyłam na nią błagalnym wzrokiem.
- Dobrze nic nie powiem, ale Ty to zrobisz - odpowiedziałam.
- Ale nie teraz.
- A kiedy? Później w ogóle tego nie powiesz.
- Czego nie powie? - usłyszeliśmy głos Klopp'a, który właśnie wszedł do salonu.
- Kate musi Ci coś powiedzieć - popatrzyłam na Ullę błagalnym wzrokiem, ale ona pokręciła tylko głową.
- No to słucham - uśmiechnął się Jürgen.
- No, bo ja... - zawahałam się. - brałam....
- Kiedy? - zapytał z całkowitym spokojem.
- Przedwczoraj. Przepraszam, ja naprawdę nie chciałam - spuściłam głowę i ponownie w tym dniu poleciały mi łzy.
- Wiem kochanie - poczułam jak mnie przytula. Uwielbiałam, gdy to robił, bo mogłam schować się w jego ramionach, a co najważniejsze, czułam się bezpieczna.
- Zawiodłam Cię - wyszeptałam.
- Nie zawiodłaś. Zaraz poszukamy tego odwyku. - rzucił.
- Proszę wujku, nie.
- Ale inaczej z tym nie skończysz.
- Skończę - odparłam.
- Myszko, wybacz, ale nie ma innego wyjścia - wtrąciła się ciocia.
- Chyba, że... - zaczął czarodziej z Dortmundu.
- Co? - popatrzyłam z nadzieją.
- Poszukuję asystentki trenera i mam propozycję.
- Jaką?
- Zostaniesz moją asystentką i nie pójdziesz na odwyk, ale będziesz chodziła na spotkania od uzależnień, czyli taka terapia i postarasz się nie brać.
- Serio? - popatrzyłam na niego.
- Masz wybór.
- Ech okej, zostanę tą asystentką i będę chodziła na tą terapię - rzuciłam.
- A i jak zaczniesz brać, bez żadnego, ale odsyłamy Cię na odwyk - powiedział to poważnie, że dreszczyk przeszedł po moim ciele.
- Okej.
- Jutro pojedziemy Cię zapisać, okej?
- Ok.
- No to, co robimy? - uśmiechnął się.
- Ja idę się położyć - rzuciłam. Poszłam na górę i się położyłam. Patrzyłam w sufit, gdy usnęłam.
*********************************************************
Mamy już 15!:D Czyli już wiecie kim jest tajemnicza dziewczyna z klubu:) Możecie się o niej dowiedzieć w zakładce bohaterów, które zostały zaktualizowane:) Mam nadzieję, że Wam się podoba ten rozdział:) Z okazji Świąt Wielkanocnych, chciałabym Wam życzyć smacznego jajka i mokrego dyngusa:)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Szczerze powiedziawszy początek mnie przeraził, dobrze, że to był tylko sen. Ciekawa osoba z tej Kate, fajnie, że ją wprowadziłaś do tego opowiadania. Mam nadzieję, że już nie będzie brać i, że zaprzyjaźni się z piłkarzami z BVB. Szkoda, że w tym rozdziale nie ma Adele. Nie mogę się doczekać kiedy przyjedzie do Dortmundu i spotka się z chłopakami. :) Czekam z niecierpliwością na następny.
    PS. Ja też życzę Ci Wesołych Świąt.! Dużo zdrówka, szczęścia, weny i wszystkiego co najlepsze oraz Mokrego Dyngusa ! Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za tak miły komentarz:) Już niedługo pojawi się Adele:) Dziękuje za życzenia:*

      Usuń
  2. Nadrobiłam poprzednie rozdział! :)
    Cholera jasna! Porąbało cię już do reszty !? Weronika no chcesz żebym to na zawał padła ? Na całe szczęście był to tylko głupi sen. :) Kate fajna osóbka na niej się wydaje. ;D Mam nadzieję, że Adela nie długo przyjedzie już do Dortmundu. :) Rzodział cudowny! <3 Czekam na nn ;**

    Zapraszam do mnie: http://mow-szeptem-jesli-mowisz-o-miloscii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za ten sen, ale musiałam, bo chciałam zrobić trochę napięcia:) Już dzisiaj powinien pojawić się nowy rozdział:) Czytam Twojego bloga i jest świetny<3

      Usuń
  3. swietny rozdział.
    Ciekawie co się dalej wydarzy.
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń