sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 5

Myślałam, że to sen, że to nie dzieje się naprawdę, gdy nagle poczułam jak upadam na ziemie.
- O boże, przepraszam - usłyszałam męski głos, który mówił po niemiecku.
- Uważaj trochę jak chodzisz, a nie idziesz z podniesioną głową nie zwracając uwagi na nic - powiedziałam wkurzona w jego języku, wstałam, poprawiłam się i spojrzałam na mężczyznę, który mnie przewrócił. Gdy go zobaczyłam, zrobiłam wielkie oczy i wpatrywałam się w niego. Nie mogłam uwierzyć, że to on stoi przede mną we własnej osobie.
- Naprawdę przepraszam, nie zauważyłem Cię, ponieważ zamyśliłem się.
- Nic się nie stało. Nie musisz się tłumaczyć, każdemu się zdarza - posłałam mu uśmiech.
- Reus uważaj trochę jak chodzisz, bo mi staranowałeś przyjaciółkę - wtrąciła Anastazja.
- Jeszcze raz przepraszam, może w ramach przeprosin, poszłabyś ze mną na kawę ? - spojrzał na mnie, a mnie zatkało.
- Na serio nic się nie stało - zapewniłam go.
- Ale chciałbym Ci to jakoś wynagrodzić - pokazał rządek białych zębów.
- Dm odpowiedź przy najbliższej okazji - odpowiedziałam z podkową na buzi i odeszła zostawiając Marco, Ane i Łukasza samych. Trochę głupio mi było, że nakrzyczałam na gwiazdę BVB. Poszłam poszukać Koseckiego, ale nie musiałam, bo on znalazł mnie.
- Cześć - uśmiechnął się i dał buziaka w policzek.
- Hejka - odwzajemniłam gest.
- Co tam ?
- A no dobrze, zdążyłam poznać Lewandowskiego i Reus'a - i w tym momencie na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Ooo to super - uśmiechnął się.
- Ja muszę iść na boisko rozstawić sprzęt, idziesz ze mną ?
- Jasne - odpowiedział i ruszyliśmy w drogę. Na murawie była już cała drużyna z Dortmundu i powoli przygotowywali się do treningu. Kuba pomógł mi rozstawić sprzęt i trener zaczął go wołać.
- Sama widzisz, muszę iść - posmutniał po czym lekko się zaśmiał.
- Mój biedaczek, dziękuje za pomoc - w podziękowaniu otrzymał buziaka. Posłał mi tylko uśmiech i już go przy mnie nie było. Torbę położyłam na ziemi i zabrałam się do pracy. Robiąc zdjęcia cały czas myślałam o dzisiejszym dniu, o Robercie, o Marco no i o Kubie. Właśnie moje marzenie się spełnia i to jest najpiękniejsze. Nawet nie zauważyłam kiedy chłopacy kończyli trening. Poszukałam wzrokiem Patrycji, która siedziała na trybunie i dała jej znak, że czas na wywiady. Skinęła mi głową, że rozumie, wstała i kierowała się w moją stronę. Gdy znalazła się przy mnie i dawała mi znak, żebym podeszła do Klopp'a i zapytała czy jego piłkarze zechcą udzielić wywiadu, tak więc zrobiłam. Pokręciłam tylko oczami i podeszłam do trenera pszczółek :
- Przepraszam - powiedziałam z uśmiechem.
- Tak ? - zapytał odwzajemniając uśmiech.
- Nazywam się Adele i jestem fotografem sportowym i chciałabym zapytać pana, czy pańscy podopieczni mogliby udzielić wywiadu mojej współpracowniczce ? - wskazałam na Pati.
- Oczywiście - odpowiedział zadowolony.
- Dziękuje.
- Nie ma za co. Uwaga Borussia ! - krzyknął trener czarno-żółtych tym samym sprowadzając wszystkich piłkarzy do siebie. - To jest Adele, zostawiam was w jej rękach i ona wam wszystko wyjaśni, a i nie zróbcie nam wstydu.
- Dobrze trenerze - odezwał się Ilkay. Jurgen odszedł od nas i zostawił mnie samą z tyloma mężczyznami.
-  Cześć - powiedziałam niepewnie.
- Hej - odpowiedzieli równocześnie.
- Jak już wiecie chce z wami przeprowadzić wywiady, tam siedzi moja koleżanka z pracy - ponownie na nią wskazałam, ale tym razem kazałam jej ty przyjść. - Przeprowadzi z wami wywiady, ale będę jej tłumaczem, ponieważ ona nie zna za dobrze niemieckiego.
- O to super - tym razem odezwał się Marco.
- Ciesze się, że jesteście zadowoleni - zaśmiałam się. - Poznajcie Patrycję - podeszła do nas.
- Cześć nazywam się Patrycja - uśmiechnęła się nieśmiało.
- Cześć - odpowiedzieli chórem.
- To co możemy zacząć ? - zapytałam.
- Jasne - rzucił Sebastian. Ze wszystkimi przeprowadziłyśmy wywiady tylko został nam jeszcze Robert i Marco. Po chwili przyszedł do nas Robert :
- Cześć dziewczyny - posłał nam uśmiech.
- Cześć - odpowiedziałyśmy równo.
- Gotowy ? - zapytała Pati.
- Oczywiście.
- No dobrze, więc pierwsze pytanie : Jak się czujesz grając przeciwko kolegą z reprezentacji ?
- Szczerze mówiąc to nie ma to dla mnie jakiegoś znaczenia. Liczy się tylko dla mnie wygrana mojej drużyny.
- Rozumiem, ale czy nie jest Ci trochę głupio ? - zapytała.
- A czemu mi by maiło być głupio ? Taka jest piłka - zaśmiał się.
- Jak się czujesz po strzelonym golu ?
- Oczywiście cieszę się choć może tego nie widać czasami, ponieważ cały czas jestem skupiony na meczu. Wszystkie moje gole dedykuj tacie, który ogląda mnie z góry i mamię, która wspiera mnie jak tylko może.
- No właśnie, twoja mama jest na każdym twoim meczu w Polsce i czasem w Dortmundzkie. Jak ona czuję się po meczu ? - ponownie padło pytanie z us Patrycji.
- Tak to prawda, moja mam jest moją wielką fanką i gdy tylko może być na meczu to jest. - zaśmiał się. - Zawsze po meczu do mnie przychodzi lub dzwoni i pyta się czy mi nic nie jest, jak zostanę sfaulowany i jak chwile leżę na boisku. Nieraz, gdy przychodziłem po meczu do domu, to od wejścia mama już mnie obejrzała czy nic mi się nie stało.
- Czyli martwi się o Ciebie ?
- Tak i to bardzo - uśmiechnął się, a ja stojąc z boku wpatrywałam się w niego.
- Strzelisz dzisiaj gola ? - zapytała.
- Mam nadzieję - zaśmiał się.
- No to ostatnie pytanie : Ostatnio dużo się mówi, że już jedną nogą jesteś w Bayernie i czy twoi kibice powinni zakupić już sobie koszulki Bayernu z Twoim nazwiskiem ?
- Pomidor - odpowiedział, a ja się zaśmiałam, ponieważ Robert powiedział, że na takie pytania będzie odpowiadał "pomidor".
- No dobrze to ja dziękuje za wywiad i życzę powodzenia - posłała mu uśmiech i odeszła na bok, się czegoś napić. Ja nadal stałam i dyskretnie patrzyłam na Lewego. W pewnym momencie zauważyłam, że idzie do mnie i szybko zaczęłam oglądać zdjęcia w aparacie.
- Ładne zdjęcia - usłyszałam jego głos za sobą.
- Dziękuje - odwróciłam się i posłałam mu uśmiech.
- Naprawdę masz talent.
- Przesadzasz - zaśmiałam się. - Jak nastrój przed meczem ?
- Jak zawsze : pełen optymizmu - również się zaśmiał.
- To dobrze - odparłam.
- Może pójdziemy gdzieś po meczu ? - zapytał.
- Bardzo bym chciała, ale nie dam rady - posmutniałam.
- Szkoda, to może innym razem ?
- Pewnie - uśmiechnęłam się.
- Ja już muszę iść.
- Okej, zawołaj Marco, bo teraz jego kolej.
-Nie ma sprawy - rzucił i odszedł. Podeszłam do Patrycji i zaczęłam z nią rozmawiać, ale krótko, ponieważ przyszedł Reus.
- Siemka - przywitał nas.
- Cześć - odpowiedziałyśmy.
- Jesteś gotowy ? - zapytałam.
- Jasne.
- Patrycja przygotowała dla Ciebie pytania, ale to ja będę Ci je zadawać.
- Mi to nie przeszkadza - pokazał rządek białych zębów.
- No to pierwsze pytanie : To twój pierwszy raz w Polsce ?
- Nie, byłem już w Polsce kilka razy.
- Co Ci się w Polsce podoba najbardziej ? - zapytałam.
- Oczywiście, że dziewczyny - zaśmiał się. - Są inne niż Niemki.
- Dziękujemy - uśmiechnęłam się. - Denerwujesz się przed meczem ?
- Owszem, przed każdym meczem się stresuję tylko, że jest to inny stres niż na przykład przed meczem Ligi Mistrzów.
- Jak dogadujesz się z kolegami z drużyny ? Ostatnio można było usłyszeć, że miałeś jakąś kłótnię z Mario, czy to prawda ? - zadałam kolejne pytanie.
- Z chłopakami dogaduję się bardzo dobrze. Tak to prawda, mieliśmy małą sprzeczkę, ale już jest wszystko dobrze - odpowiedział.
- Czyli wasza przyjaźń przetrwa wszystko ?
- Mam taką nadzieję - zaśmiał się.
- A jakie masz kontakty z Robertem ?
- Z Robertem przyjaźnię się tak samo ja z Goetze, w sumie to trzymamy się we trójkę, jednym słowem nie nudzimy się w swoim towarzystwie. Często z siebie żartujemy.
- Spotykacie się w wolnym czasie ? - zadałam kolejne pytanie.
- Tak zdaża się, że po treningach idziemy, do któregoś do domu - rzucił.
- No dobrze, to już na tyle - posłałam mu uśmiech.
- Dziękuje za miły wywiad - powiedział z uśmiechem.
- To ja dziękuje i życzę powodzenia na meczu.
- Dziękuje - odpowiedział i poszedł.
- No to koniec tych pogawędek - odetchnęłam.
- Nareszcie - powiedziała Pati. - Mi się wydaję, że podobasz się Reusowi.
- Czemu tak twierdzisz ? - popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
- Nie widziałaś jak na Ciebie patrzył i się uśmiechał ?
- No zauważyłam, ale nie odebrałam tak tego - odparłam. Fakt piłkarz z numerem 11 przyglądał mi się i uśmiechał. Patrycja jak zwykle przesadza, bo taka gwiazda nigdy by się nie zakochała w takiej osobie jak ja.
- Dobra kochana ja uciekam do studia przekazać Magdzie te wywiady, a Ci życzę miłego oglądania meczu - posłała mi uśmiech i dała buziaka na pożegnanie, i poszła. Stałam jeszcze chwilę przy boku murawy przyglądając się stadionowi, na którym powoli zaczęli zbierać się kibicie, bo zbliżała się godzina meczu. Sprzęt fotograficzny zostawiłam rozstawiony i poszła do automatu po kawę. Po chwili znalazłam maszynę z kawą i wcisnęłam przycisk, aby napój się robił. Czekając na kawę zauważyłam Koseckiego.
- Kuba ! - krzyknęłam, a on się odwrócił i szedł w moją stronę z uśmiechem.
- I jak tam wywiady ? - zapytał.
- Bardzo dobrze - odpowiedziałam.
- Ja już muszę lecieć, bo zaraz mecz się zacznie.
- Powodzenia - dałam mu buziaka w policzek i zauważyłam, że widział to Robert i Marco.
- Przyda się - zaśmiał się piłkarz Legii.
- I tak przegracie.
- Dzięki za wsparcie - powiedział i odszedł śmiejąc się. Wzięłam swoją kawę i poszłam na stadion. Upiłam łyk napoju i ustałam przy moim sprzęcie. Rozglądałam się po stadionie i na oko zobaczyłam, że jest więcej kibiców Borussii. Ponownie napiłam się napoju z kofeiną i zobaczyłam na telebimie, że jest już 15:25, a o 15:0 miał rozpocząć się mecz. Dopiłam kawę i w tym samym momencie na murawę weszły obie drużyny. W podstawowej 11 Dortmundu wyszli Roman, Łukasz, Neven, Mats, Marcel, Nuri, Ilkay, Kuba, Mario, Jonas i oczywiście Robert. Zdziwiło mnie to, że nie ma Marco od pierwszych minut na boisku. A w podstawowym składzie wyszedł Kosecki i Furman, tylko ich znam, reszty nie znam za bardzo. Zaczęłam robić zdjęcia, rozbrzmiał hymn Legii, a następnie Borussii. Usłyszałam gwizdek sędziego i mecz się rozpoczął. W aparacie ustawiłam opcję, żeby sam robił zdjęcia, ponieważ ja chciałam obejrzeć to spotkanie. Mecz był bardzo ciekawy, bo już w 10 minucie Legia była bliska zdobycia gola. W 15 minucie gola strzelił Robert to cieszyłam się jak głupia. Skakałam, piszczałam, a potem zaczęłam śpiewać razem z kibicami. Spojrzałam w lewą stronę i zauważyłam na ławce rezerwowej Reus'a, który na mnie patrzył i się śmiał. Posłałam mu uśmiech, wzięłam aparat do ręki i postanowiłam zrobić mu zdjęcie. On gdy to zauważył, wstał z miejsca i skierował się w moją stronę.
- Dzięki za zdjęcia - powiedział, gdy był już koło mnie.
- Proszę bardzo - wytknęłam mu język i ponownie zrobiłam zdjęcie śmiejąc się.
- Ej no. Widziałem jak cieszyłaś się z bramki Lewego.
- Chyba jak każdy kibic - odpowiedziałam. - A ty czemu nie na boisku ?
- Wiesz trener oszczędza taki talent - zaśmiał się.
- Hahaha jak ty nie masz talentu - również się zaśmiałam i dałam mu kuksańca.
- O nie - zaczął robić mi prądziki.
- Marco przestań - próbowałam mu się wyrwać, ale nie mogłam, ponieważ piłkarz miał więcej siły. Byliśmy prawię do siebie przytuleni i czułam zabójcze perfumy blondyna. Nagle usłyszeliśmy męski głos :
- Marco ! - momentalnie odeszliśmy od siebie i spojrzeliśmy w stronę, z której pochodził głos. Zobaczyliśmy Jurgena, który miał wielki uśmiech na twarzy.
- Tak trenerze ? - zapytał Marco.
- Szykuj się do wejścia na boisko.
- Dobrze -odparł. - Muszę uciekać - zwrócił się do mnie.
- Okej, strzel gola - posłałam mu uśmiech.
- Postaram się - uśmiechnął się i przytulił mnie co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ale w pozytywnym sensie. Blondyn odszedł ode mnie i po chwili znalazł się na boisku. Powróciłam do oglądania meczu, gdy nagle ....
*************************************
No i mamy 5. ! :D Mam nadzieję, że się wam spodoba i będzie więcej komentarzy niż w poprzednim rozdziale, ponieważ jest mało komentarzy i nie wiem czy wy to czytacie to myślę nad zawieszeniem na razie bloga:( Na prawdę wasze komentarze dałyby mi kopa do pisania następnych rozdziałów:)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 4

W Dortmundzie :
Marco :
Obudził mnie mój zasrany telefon. Otworzyłem oczy i odebrałem połączenie :
- Marco - usłyszałem głos trenera. 
- A trener to nie może spać ? - zapytałem zaspanym głosem.
- O 5:00 widzę Ciebie, Mario i Lewego pod Singal.
- Co ? Ale po co ?
- Ponieważ jedziemy do Polski - odpowiedział.
- I po co ?
- Gramy mecz z Legią. Punkt 5:00 pod stadionem i, ani minuty spóźnienia, bo jak się spóźnicie to będziecie biedź za tym autobusem.
- Dobra - rzuciłem  i się rozłączyłem. Spojrzałem na zegarek i była 4:15. Moja głowa mi pęka i mam jeszcze grać mecz ? Świetnie - pomyślałem. Podszedłem do kanapy i miałem już na nią się kłaść, ale się powstrzymałem i postanowiłem obudzić chłopaków.
- Wstawać ! - wydarłem się, a oni momentalnie się zerwali z sofy. 
- Moja głowa - Lewy złapał się za głowę.
- Marco oszalałeś ? Budzisz nas po 4 - rzucił wściekły Goetze.
- To nie moja wina, że o 5:00 mamy być pod Iduną, bo jedziemy do Polski, bo gramy mecz z Legią.
- Że co kurwa ?! Jesteśmy na kacu i mamy grać ? - troszkę napastnik się wkurzył.
- Dokładnie tak, a teraz do kuchni po leki na kaca - ruszyliśmy do kuchni, wzięliśmy proszki i napiliśmy się wody.
- To my z Reusem będziemy już szli, a ty młody idź się ogarnąć i widzimy się pod stadionem - rzucił Robert.
- Dobra stary - zaśmiał się brunet.
- No to misiu do zobaczenia - podszedłem do MG10 i go przytuliłem.
- Do zobaczenia kochanie - po tym wybuchliśmy głośnym śmiechem. Wyszliśmy z posesji kumpla i skierowaliśmy się do swoich cudeniek. Ruszyłem w stronę swojego mieszkania, a Lewy pojechał do swojego. Po chwili znalazłem się na posesji i wszedłem do środka mieszkania. Od razu poszedłem wziąć zimny prysznic i od razu poczułem się lepiej. Owinąłem się w ręczniki, skierowałem się do sypialni i wybrałem sobie ubrania, w które byłem po chwili ubrany. Spakowałem walizkę i zrobiłem sobie śniadanie na szybko. Gdy już je zjadłem i pozmywałem naczynia, to musiałem już wychodzić, bo na zegarku widniała 4:45. Złapałem walizkę, zamknąłem dom i pojechałem na SIP. Gdy już byłem na miejscu to cała drużyna już była i czekała na mnie. 
- Chyba się nie spóźniłem ? - zapytałem podchodząc do nich. 
- Nie misiaczku - odpowiedział Mario. (chodzi o ubranie :D)
- No to jak już wszyscy jesteśmy to ruszać swoje szanowne tyłki i zapakować je do autobusu. - oznajmił trener, a my ja posłuszne pieski, wykonaliśmy polecenie. Każdy usiadł na swoim miejscu i ruszyliśmy w drogę. Założyłem słuchawki na uszy i puściłem swoją ulubioną piosenkę. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Robert :
Siedząc w autokarze i słuchając muzyki, cały czas moje myśli krążyły wokół Ani. Włączyłem sobie piosenkę mojego kuzyna VNM'a i zacząłem ją sobie po cichu śpiewać. Droga do Polski zapewne będzie trwała z 3 godziny, ale cieszyłem się, nareszcie odwiedzę stolicę. Postanowiłem się przespać, ponieważ głowa mi pękała. Spałem chyba z godzinę i chciałem pospać sobie dłużej, ale Mario mi na to nie pozwolił. 
- Lewy ! - wydarł mi się do ucha.
- Mario czy Cię do końca pojebało ? - zapytałem patrząc z litością na kumpla.
- No powiedzmy.
- Coś się stało, że mnie budzisz ?
- Nie, ale nie mam z kim porozmawiać - uśmiechnął się.
- A z Reusem ? - zapytałem.
- Śpi.
- Ach, no tak, to wolałeś mnie obudzić zamiast Marco ? - zapytałem podirytowany.
- Bez nerwów kochanie - pogłaskał mnie po policzku. Mario przysiadł się do mnie.
- Robert.
- Tak ?
- Nadal kochasz Anie ? - zapytał, a mnie zamurowało. 
- A czemu zadajesz mi takie pytanie ?
- Bo nie chce, abyś cierpiał przez nią, ale też wiem, że twoje uczucie do niej szybko nie zgaśnie - po raz pierwszy słyszę takie słowa wypowiedziane przez Goeztego.
- Dziękuje, że się o mnie martwisz. Nadal ją kocham, to normalne po tak długim związku, ale za bardzo mnie zraniła, żebym do niej wrócił.
- Nie masz za co dziękować, jesteś moim przyjacielem i zawsze możesz na mnie liczyć. - posłał mi uśmiech.
- Jesteś wspaniały Mario - przytuliłem go i w tym czasie Reus zrobił na zdjęcie.
- Ooo jaki słodki widok. - westchnął. -  Zdjęcie leci na facebook'a i na mojego instagrama.
- Ok - odpowiedzieliśmy zgodnie. Marco wyjął tablet, zgrał na niego zdjęcie i wrzucił na fb i instagrama z podpisem : " Moje dwa słodziaki <3 ". Jak to zobaczyliśmy to nie mogliśmy opanować śmiechu. Gdy tylko blondyn wrzucił zdjęcie to od razu pojawiły się komentarze i like. Fani pisali komentarze w stylu : " Awww *.* " lub " Co za dwa słodziaki <3 ! " i tym podobne. Nawet koledzy z drużyny to lajkneli i skomentowali.
- Jesteśmy słodziakami ! - krzyczał brunet i cieszył się jak małe dziecko.
- Ja nadal nie wierze, że on ma 21 lat - wyszeptałem do Reus'a.
- Też się nieraz nad tym zastanawiam - zaśmiał się. Resztę drogi wygłupialiśmy się, robiliśmy sobie sweet focie z całą drużyną, aż w pewnym momencie chłopaki zaczęli śpiewać po polsku, a my z Kubą płakaliśmy ze śmiechu. Nareszcie dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z autobusu i naszym oczom ukazał się tłum fotoreporterów i naszych fanów. Rozdaliśmy parę autografów, zrobiliśmy kilka zdjęć z fanami i poszliśmy do hotelu tego samego co zawsze jesteśmy na zgrupowaniu reprezentacji.
- Za 10 minut widzę was na dole i jedziemy na trening -  powiedział Jurgen po czym dał nam klucze do pokoi i dodał, że mamy sami ustalić z kim będziemy w pokojach. Oczywiście ja byłem z Mario i Marco. Gdy już wszystko było ustalone, to ruszyliśmy do pokoi. My mieliśmy pokój 255, który znajdował się na trzecim piętrze. Wsiedliśmy do windy i pojechaliśmy na górę. Po chwili wysiedliśmy z niej i odnaleźliśmy nasz apartament. Rzuciliśmy się na łóżka, ale po chwili z nich wstaliśmy i spakowaliśmy nasze torby treningowe, i zeszliśmy na dół, gdzie połowa już była. Poczekaliśmy jeszcze chwilkę na wszystkich i jak już wszyscy byli to ruszyliśmy do naszego transportu.
W Warszawie :
Adele :
Mój budzik zadzwonił o 7:30 i po raz pierwszy chętnie i z uśmiechem wstałam z łóżka.  Powędrowałam do łazienki, napuściłam sobie wody do wanny i zrzuciłam z siebie piżamę. Zakręciłam wodę i weszłam do wanny. Leżałam tak sobie chyba z 20 minut. Stwierdziłam, że czas z niej wychodzić i się szykować.  Owinęłam się w ręcznik i włosy też/ Wyszłam z łazienki i moje nogi powędrowały do szafy. Stojąc tak przed szafą usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - rzuciłam i drzwi od mojego pokoju się otworzyły. 
- Nie przeszkadzam ? - usłyszałam głos Anastazji.
- Nie , właź, pomożesz mi.
- Jak tam ? Podekscytowana ? 
- I to jak ! - prawie, że krzyknęłam.
- A w co się ubierasz ? 
- No właśnie z tym mam problem i potrzebuję twojej pomocy. - spojrzałam na nią z nadzieją.
- Pogotowie ratunkowe Anastazja przybywa ! - podeszła do szafy i zaczęła grzebać w szafie. - Przymierz to.
- Dobra to idę - wzięłam od niej strój i poszłam do łazienki. Ubrałam się w niego i wyszłam do przyjaciółki, aby się w nim pokazać.
- No to Adele, teraz to już na pewno chłopacy za Tobą będą się rozglądać. - posłała mi uśmiech.
- Wiesz w końcu trzeba dobrze wyglądać dla .. - urwałam.
- Dla Kuby - dokończyła za mnie.
- Nie dla chłopaków z Borussii. Chce na nich zrobić wrażenie.
- Ale czy tylko nas nich ?
- Sama nie wiem, Kuba jest dla mnie jak brat, ale czuje coś do niego więcej niż przyjaźń, ale nie chce się z nikim wiązać.
- No dobra, a teraz idziemy do łazienki zrobić Ci fryzurę i makijaż. - Ana pociągnęła mnie za rękę i ustawiła mnie przed lustrem. Ściągnęła z moich włosów ręcznik, podsuszyła je lekko i zakręciła lokówką. Wyszły jej naprawdę ładne loki
- No to czas na makijaż - powiedziała uradowana zacierając ręce.
- Tylko nie wyzywający.
- Oj cicho bądź, teraz ja tu rządzę - zaśmiała się. Poszła do pokoju i po chwili przyszła z krzesłem. Popchnęła mnie na nie i zabrała się do roboty. Makijaż zajął jej jakieś 15 minut. 
- Skończyłaś już ? Zaraz się spóźnię - zaczęłam marudzić.
-  Czekaj, jeszcze tylko ostatnie poprawki. 
- Anastazja ja nie idę do ślubu ...
- Gotowe ! - krzyknęła i odkręciła mnie w stronę lustra. Gdy się zobaczyłam to nie wierzyłam, że to byłam ja. 
- Yyy ... eee ... to nie ja - zaniemówiłam.
- Podoba Ci się ?
- Oczywiście, ale czy ten make-up nie jest zbyt ostry ? - zapytałam.
- Nie, a teraz chodźmy, bo pewnie już Łukasz na nas czeka - posłała mi uśmiech i ruszyła do wyjścia. Poszłam w jej ślady, ale jeszcze po drodze wzięłam torbę i poszłam dalej. Weszłam do salonu, gdzie siedział zniecierpliwiony Piszczek. Gdy tylko mnie zobaczył to szczena mu opadła i wpatrywał się we mnie tak jakby zobaczył ducha.
- Wiedziałam, że jest zbyt mocny - powiedziałam po czym podeszłam do lustra i zaczęłam się nerwowo przeglądać.
- Nie, po prostu zaniemówiłem, ponieważ ślicznie wyglądasz. - wytłumaczył swoją reakcję obrońca.
- Na prawdę ?
- Tak - posłał mi uśmiech.
- Adele chcesz coś zjeść ? - zapytała przyjaciółka.
- Nie jestem głodna - odpowiedziałam.
- O nie, bez śniadania nie pojedziesz.
- Zjem coś na stadionie, obiecuje - podeszłam do niej i dałam jej buziaka w policzek.
- No niech Ci będzie.
- Dobra moje drogie panie jedziemy, bo jest już 8:40 - wtrącił się piłkarz. Pędem wyszliśmy z domu i usiedliśmy do samochodu Piszczka.
- Znasz drogę na stadion ? - zapytałam Łukasza. 
- Tak
- Łukasz nawet mi nie powiedziałeś, że ładnie wyglądam - udała obrażoną Anastazja.
- Bo ty we wszystkim pięknie wyglądasz - pocałował ją, a ja zaczęłam po cichu chichotać. Łukasz miał rację, 22-latka we wszystkim pięknie wyglądała, ale dzisiaj przeszła samą siebie. Jej strój tak pięknie komponował się z jej makijażem i do tego jeszcze fryzura, która dopinała całość.
- Dziękuje kochanie - dała mu soczystego buziaka w policzek i wszyscy z uśmiechami na twarzy ruszyliśmy w drogę. Droga zajęła nam 15 minut, gdzie normalnie zajmuje 10, ale były korki, ponieważ fani i fotoreporterzy jechali na stadion. Po tych 15 minutach zaparkowaliśmy z trudem samochód. Tak jak się spodziewałam, przed stadionem pełno kibiców Borussii jak i Legii oraz tłum dziennikarzy i fotografów. Wysiadłam z samochodu, podeszłam do bagażnika, otworzyłam go i wyciągnęłam potrzebny mi sprzęt. Gy wszystko już miałam, to wraz z przyjaciółmi ruszyliśmy w stronę wejścia do stadionu. Oczywiście nie obyło się po drodze, aby Łukasz nie rozdawał autografów i nie robił sobie zdjęć z fanami. Nawet kilka razy Anastazja została poproszona o zdjęcie i z chęcią do niego "za pozowała", a ja stałam i się przyglądałam. Nareszcie mogliśmy dotrzeć do środka, gdzie czekała już Patrycja.
- Hejka Adele ! - jak zwykle radosna i uśmiechnięta.
- Hejka Pati - odwzajemniłam uśmiech. - Poznaj moich przyjaciół, to jest Łukasz, ale pewnie go znasz, a to jego dziewczyna Anastazja.
- Hej, Patrycja - uśmiechnęła się do nich.
- Hej - odpowiedzieli równocześnie i odwzajemnili uśmiech.
- Adele bardzo dużo mi o Tobie opowiadała - zwróciła się do mojej przyjaciółki.
- Mam nadzieję, że same dobre rzeczy - zaśmiała się Ana. 
- Innych bym nie mogła - wtrąciłam się. Po chwili zobaczyłam ja główne wejście od stadionu się otwiera i zobaczyłam w nich Jurgena. Tak bardzo mi się chciało piszczeć jak każdy zawodniki mojego ukochanego klubu wchodził z uśmiechem, ale się powstrzymałam i miałam tylko wielki wyszczerz. Po krótkiej chwili wszedł on. Wyglądał tak bosko, jego uśmiech przyciągał uwagę, te jego niebieskie oczy, po prostu na żywo był jeszcze bardziej przystojniejszy niż w telewizji lub gazetach. Ani na chwilę nie spuściłam go z oka i gdy nagle spojrzał na mnie to momentalnie poczułam jak moje poliki zaczynają się rumienić, a motyle w brzuchu zaczęły wariować. Gdy trochę się uspokoiłam to zorientowała się, że idzie w naszą stronę i ponownie mój brzuch zwariował.
- Cześć Piszczek - ten głos rozpoznam wszędzie i uwielbiam ten ciepły, pełen czułości ton. Ton jego głosu wzbudza we mnie podniecenie i wywołuje dreszcze przechodzące po moich plecach i po moim całym ciele.
- Cześć Lewy - przybili sobie piątkę.
- Cześć Anastazja - podszedł do mojej przyjaciółki i ją przytulił.
- Cześć Lewusek
- Co tam u was ? Widzę Łukasz, że długo tego urlopu nie miałeś.
- Taka jest piłka - zaśmiał się prawy obrońca.
- Robert poznaj moją przyjaciółkę Adele, która jest twoją wielką fanką - wtrąciła dziewczyna podchodząc do mnie.
- Hej - wyszczerzył zęby i podszedł bliżej. Momentalnie poczułam jak zapach jego perfum oplata mnie i już bardzo dobrze wiedziałam, że ten zapach na długo zostanie ze mną. Z uśmiechem patrzyłam na niego i przyglądałam się każdej rzeczy, która pojawiła się na jego twarzy. Po jakimś czasie doszło do mnie, że stoję jak idiotka wpatrując się w niego, a nawet mu nic nie odpowiedziałam.
- Hejka, miło mi Cię poznać - wyciągnęłam dłoń, on również i uścisnęliśmy je. Jego dotyk był taki pełen ciepła, czułości i delikatny. Chciałabym, aby nasze dłonie tak zostały, jednak moje marzenie się nie spełniło. Robert zabrał dłoń, pożegnał się i poszedł do szatni z uśmiechem jak zawsze. Odprowadziłam go wzrokiem i, gdy tylko znikł mi z pola widzenia to i tak moje myśli nadal krązyły koło niego. Od Lewego bije takie ciepło, delikatność i wrażliwość. Myślałam, że to sen, że to nie dzieje się na prawdę, gdy nagle ....
****************************************
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale miałam komputer w naprawie i dzisiaj dopiero odzyskałam :) Mam nadzieję, ze wam się spodoba :D 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3


Strój Adel
 

 

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 3

Weszliśmy na stadion i kierowaliśmy się na trybuny, gdy nagle poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy.
- Cześć - odezwał się męski głos i od razu wiedziałam, że należy do Koseckiego. Zdjął mi z oczu ręce i stanął przede mną.
- Hej - posłałam mu uśmiech.
- Wiedziałem, że przyjdziesz, ale miałaś mi dać znać.
- Och przepraszam Cię bardzo, całkiem wypadło mi z głowy.
- Wybaczę Ci jak mi dasz buziaka w policzek - uśmiechnął się cwaniacko. Podeszłam do niego bliżej i dałam tego buziaka.
- Pasuje ? - zaśmiałam się.
- Jak najbardziej. Gdzie masz swoich przyjaciół ?
- Właśnie idą - wskazałam na nich ręką.
- Piszczek ? - widać było po minię Kuby, że jest zaskoczony jego widokiem.
- A widzisz kogoś innego ? - zaśmiał się.
- No nie, dawno Cię nie widziałem.
- No od ostatniego zgrupowania.
- Ekchmm - Anastazja odkaszlnęła tym samym dając znak, że nadal tu stoi.
- Kuba to jest moja najlepsza przyjaciółka, z którą znam się od małego - przedstawiłam mu ją.
- Cześć Anastazja - posłała mu uśmiech.
- Miło mi Cię poznać, Kuba.
- To my idziemy na trybuny, a ty idź do szatni - powiedziałam na co wszyscy się zgodzili. Ruszyliśmy w dalszą drogę na trybuny, na których po chwili już byliśmy. Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy, aż piłkarze Legii wyjdą na murawę. Ich trening się rozpoczął. Kosecki cały czas się na mnie patrzył, a ja jak nastolatka głupio się uśmiechałam. Trening się skończył po około 2 godzinach. Piłkarze zeszli z boiska, a my udaliśmy się do wyjścia ze stadionu. Przed wyjściem usłyszałam jak Kuba mnie woła :
- Adele ! - odwróciłam się i zaczekałam na chłopaka.
- Coś się stało ? - zapytałam, gdy był już koło mnie.
- Nie nic, ale chciałem się Ciebie zapytać czy poszłabyś ze mną na spacer ?
- Z przyjemnością, ale to już musisz się ich spytać.
- Mogę ją porwać ? - zapytał Anastazji i Łukasza.
- Jasne - odpowiedzieli zgodnie.
- No to w takim razie idziemy.
- Okej - posłała mu uśmiech. - Do zobaczenia w domu.
- Do zobaczenia - odpowiedzieli moi przyjaciele. Wyszliśmy ze stadionu, Łukasz z Anastazją skierowali się do samochodu, a my poszliśmy do parku.
- Jak w pracy było ? - zapytał 23-latek.
- A no bardzo dobrze - odpowiedziałam.
- A co dzisiaj robiłaś ?
- W sumie to siedziałam w biurze. Takie zamieszanie było w pracy...
- A czemu ?
- No, bo jak wiesz jutro gracie mecz z Borussią Dortmund, no i nasze studio dowiedziało się, że przed meczem, BVB ma otwarty trening i trzeba porobić zdjęcia i napisać artykuł.
- No tak, bo to nie zdarza się na co dzień, że najlepszy klub niemiecki zawita w stolicy - zaśmiał się.
- Opowiedz mi coś o sobie. - spojrzał na mnie.
- Jak już wiesz nazywam się Adele, mam 21 lat. Pracuje w najlepszym studio fotograficznym w Polsce i cieszy się popularnością za granicą. - zaśmiałam się. - Jak byłam małą dziewczynką to zakochałam się w nożnej, rodzice nawet zapisali mnie do drużyny dla dziewcząt. To właśnie tam poznałam Anastazję i od tamtej pory jesteśmy nierozłączne. W sumie to i tak teraz bardzo rzadko się widujemy, bo wyjechała do Dortmundu za Piszczkiem.
- To oni są razem ? - zdziwił się.
- Tak
- Pasują do siebie. Widzę, że interesujesz się piłką, a grasz jeszcze ?
- Niestety nie - posmutniałam. - Rzuciłam ją, gdy moi rodzice się rozwiedli, a Ana (skrót od Anastazja) wyjechała do Niemiec.Byłam na nią wściekła, że mnie zostawiła, ale już mi ta złość przeszła. Jest szczęśliwa, a ja razem z nią.
- Czemu zrezygnowałaś z czegoś co kochasz tylko dlatego, że twoi rodzice się rozwiedli ?
- Bardzo mnie to dotknęło, długo nie mogłam się pozbierać po odejściu ojca. Musiałam zrezygnować, ponieważ nie mogłam się na niczym skupić, a poza tym nie było nas na to stać z mamą.
- A nie chcesz do tego wrócić ? - zapytał.
- Owszem ciągnie mnie do piłki i nieraz rozmyślam nad powrotem do niej, ale coś mnie od tego powstrzymuje. Na razie jest dobrze jak jest teraz - posłałam mu uśmiech.
- Utrzymujesz kontakt ze swoim ojcem ? - widziałam, że słucha mnie z zaciekawieniem i chce mnie lepiej poznać.
- Nie, ślad po nim zaginął - po moim policzku popłynęła łza.
- Ej nie płacz - podniósł moją głowę, otarł łzę i mocno przytulił. W jego objęciach poczułam się bezpieczna i zdałam sobie sprawę, że mogę mu o wszystkim powiedzieć i mu zaufać.
- Dziękuje - wyszeptałam.
- Nie masz za co.
- Muszę Ci coś powiedzieć ...
- Co takiego ?
- Bo ... bo mój ojciec nie jest Polakiem, jest .. - zawahałam się - jest Hiszpanem.
- Pochodzenie nie ma znaczenia - uśmiechnął się.
- Dla Ciebie nie, ale dla innych tak. Gdy chodziłam do szkoły to nie miałam kolegów i koleżanek.
- Czemu ? - zdziwił się
- Ponieważ kochałam piłkę nożną i też z powodu tego, że nie jestem w 100% polką.
- Nie zrozumieli tego, że jesteś wyjątkowa. Pewnie Ci zazdrościli.
- Być może, ale teraz niektórych ludzi traktuję na dystans, nieraz nawet mnie ludzie wytykają palcami - powiedziałam.
- Nie przejmuj się nimi. Masz przy sobie prawdziwych przyjaciół i oni się liczą - posłała mi uśmiech.
- A ci to nie przeszkadza, że jestem w połowię Hiszpanką ? - zapytałam.
- Oczywiście, że nie. Dla mnie to nie ma znaczenia, liczy się to co masz w sercu - odpowiedział i od razu zrobiło mi się milej.
- Dziękuje, że mnie zrozumiałeś - dałam mu buziaka w policzek i mocno przytuliłam.
- Naprawdę nie masz za co, lubię Cię taką jaką jesteś i nie zmieniaj się.
- Obiecuję - posłałam mu uśmiech. - Ja się tak rozgadałam i wiesz o mnie wszystko, to może teraz Ty coś opowiesz o sobie ?
- Jeszcze nie wiem o Tobie wszystkiego - wytknął mi język.
- Czego jeszcze o mnie nie wiesz ? - zdziwiłam się.
- Jaki jest twój ulubiony klub piłkarski/
- Ach, oczywiście, że Borussia Dortmund. Heja BVB ! - krzyknęłam po czy, obydwoje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Masz swojego ulubionego piłkarza z Dortmundu ?
- A no mam - pokazałam ząbki.
- Niech zgadnę, Lewy ? - popatrzył na mnie z litością w oczach.
- Strzał w dziesiątkę - pokazałam język. - Ale lubię tez Reus'a, w sumie to wszystkich lubię z BVB, ale tych dwóch najbardziej, a no i nie zapomnijmy jeszcze o Goetze.
- Może jutro ich spotkasz ?
- Oj spotka, spotkam - zaśmiałam się cwaniacko.
- Hmm ? - spojrzał na mnie nie wiedząc o co mi chodzi.
- Och nie mówiłam Ci, zapomniałam się pochwalić - zaśmiałam się.
- Czym ?
- Że to ja będę robiła im zdjęcia i przeprowadzę z nimi wywiady, w sumie to nie ja tylko Patrycja będzie z nimi rozmawiała, ale będę jej pomagała, bo ona nie umie zbytnio niemieckiego.
- A, że ty umiesz perfekt niemiecki to ją uratujesz - stwierdził.
- Dokładnie. Nadal w to nie wierze, że moje największe marzenie się jutro spełni.
- Marzenia się spełniają - pokazał rządek białych zębów.
- Już się późno zrobiło, muszę wracać - rzuciłam.
- Odprowadzę Cię - stwierdził i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wracając śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Czułam, że powoli się zaprzyjaźniamy. Doszliśmy do mojego domu, ustaliśmy przed drzwiami, a uśmiechy nie znikały nam z twarzy.
- Czas się pożegnać - powiedziałam.
- Ale ja nie chce - posmutniał.
- Jutro się zobaczymy.
- Trzymam Cię za słowo - uśmiechnął się.
- To do zobaczenia jutro - dałam mu buziaka w jego gorący policzek.
- Pa - odwzajemnił buziaka. Pożegnaliśmy się, pomachałam mu i weszłam do środka z uśmiechem.
- Już jestem ! - krzyknęłam.
- W salonie ! - odkrzyknęła mama. Podreptałam do salonu, gdzie wszyscy sobie siedzieli i się z czegoś śmieją.
- A wy z czego się tak śmiejecie ?
- Z tego - odpowiedziała Ana podając mi zdjęcie, na którym jestem ja i tata. Byłam ubrana w szpilki mojej mamy, które były dla mnie za duże, a tata miał na sobie spódnice mamy. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi, na samą tą myśl chciało mi się płakać.
- Miałaś tych zdjęć nikomu nie pokazywać - powiedziałam do mojej rodzicielki drżącym głosem.
- Twoi przyjaciele mnie poprosili więc się zgodziłam, a poza tym fajnie powspominać sobie dawne czasy.
- Może dla Ciebie - nie wytrzymałam, łzy naciekły mi do oczu i nie zdołałam ich powstrzymać. Polały się strumieniem. Wybiegłam z pomieszczenia i pobiegłam do swojego pokoju. Wpadłam do niego, trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko. Skuliłam się i zaczęłam płakać. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Mogę wejść - usłyszałam głos przyjaciółki. Nic nie odpowiedziałam, a Anastazja i tak weszła. Położyła się koło mnie i zaczęła głaskać mnie po głowie.
- Czemu ona mi to robi ? - udało mi się coś powiedzieć pomiędzy łzami.
- Może nie chce zapomnieć, że kiedyś byliście szczęśliwą rodziną ?
- Ale bardzo dobrze wie, że zraniło mnie ich rozstanie, więc po co mi jeszcze dokłada ?
- Nie zrobiła tego specjalnie - rzuciła. Może i miała rację.
- Może i masz rację, ja już sama nie wiem. Pogubiłam się w tym wszystkim - odparłam.
- Zobaczysz wszystko niedługo się ułoży - uśmiechnęła się.
- Mam taką nadzieję. - usiadłam na łóżku, a w moje ślady poszła Anastazja. Otarłam łzy i wpatrywałam się w ścianę, na której wisiał wielki plakat Borussii Dortmund.
- Jak było na spacerze ?
- Och było świetnie - i na samo wspomnienie pojawił się uśmiech na buzi.
- Co robiliście ? - wypytywała.
- Rozmawialiśmy, w sumie tylko o mnie - skrzywiłam się. - Chciał, abym coś mu o sobie opowiedziała, więc powiedziałam mu wszystko.
- Ale tak wszystko, wszystko ? Nawet o ojcu ?
- Tak wszystko i o ojcu również.
- I jak zareagował ? - zapytała.
- Nie uciekł - zaśmiałam się - Zrozumiał i powiedział, że pochodzenie się dal niego nie liczy. Naprawdę go polubiłam i czuję, że się zaprzyjaźniliśmy.
- To dobrze - posłała mi uśmiech.
- Ana, wiesz może, na którą jutro Borussia ma trening ?
- Na 9:00.
- Okej - odparłam. Wyjęłam telefon i napisałam do Patrycji, że o 9 spotykamy się przed stadionem.
- Co tam jeszcze powiesz ?
- Jestem strasznie zmęczona - odpowiedziałam.
- To ja Cię już nie męczę. Idź się wykąpać i spać - przyjaciółka opuściła mój pokój, a ja skierowałam nogi do łazienki. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i wróciłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i po chwili odleciałam do krainy snów.
**********************************************
Nareszcie udało mi się coś napisać ;) Łapcie 3 rozdział i mam nadzieję, że wam się spodoba :D Rozdziały będą pojawiać się co sobotę ;p
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3