sobota, 29 marca 2014

Rozdział 13

Miałem piękny sen, gdy nagle usłyszałem jakiś dźwięk. Lekko otworzyłem oczy, lecz zaraz tego pożałowałem, ponieważ poraziły mnie promienie słońca. Otworzyłem oczy i wyłączyłem dźwięk, który mnie obudził, a mianowicie budzik. Spojrzałem na zegarek, na którym widniała 10:30. Trening mieliśmy na 11"25. Niechętnie wygramoliłem się z łóżka i skierowałem swoje nogi w stronę łazienki. Zdjąłem z siebie bokserki i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem wodę i przeszedł mnie przyjemny dreszczyk, ponieważ na moje ciało spadł strumień zimnej wody. Umyłem się, wytarłem i owinąłem się w ręcznik. Podreptałem do garderoby i wziąłem ciuchy, które uważałem za odpowiednie. Ubrałem się w nie i wyjąłem torbę treningową. Spakowałem do niej strój treningowy i inne rzeczy. Zaszedłem jeszcze do łazienki przeczesać włosy i poperfumować się. Złapałem torbę i zszedłem z nią na dół. Rzuciłem ją na przedpokój i powędrowałem do kuchni. Nalałem sobie soku i zrobiłem jajecznicę. Gdy posiłek był gotowy, usiadłem i zjadłem go. Naczynia wrzuciłem do zmywarki i wziąłem dwa bidony, które wylądowały w torbie. Wziąłem kluczyki od mojego auta i wyszedłem z domu, bo była już 11:10, a wiadomo, że o tej godzinie na ulicach Dortmundu jest duży ruch. Zamknąłem dom i wsiadłem do auta. Odpaliłem silnik i ruszyłem w drogę. Droga zajęła mi 30 minut i byłem spóźniony na trening. Gdy tylko zaparkowałem pod stadionem, wybiegłem z mojego cudeńka i pędem ruszyłem do szatni. Znalazłem się w niej w mgnieniu oka. Gdy wbiegłem zdyszany do pomieszczenia lekko się zdziwiłem.
- A Wy nie na boisku? - wydyszałem.
- Nie, trener się spóźni - oznajmił Marcel.
- Jak dobrze - usiadłem na ławce łapiąc oddech.
- Widzę, że mój misiaczek się zmęczył - zaśmiała się klubowa 10.
- No tak trochę - odparłem i napiłem się wody. Gdy chwilę odpocząłem, przebrałem się i przyszedł Jurgen.
- Przepraszam Was za spóźnienie, ale musiałem coś załatwić. - powiedział.
- Spoko - rzucił Mario.
- Przebrani?
- Tak
- To zapraszam panów na boisko - uśmiechnął się i wyszedł, a my za nim. Po chwili znaleźliśmy się na boisku.
- Trenerze - powiedziałem.
- Tak? - zapytał.
- Jakie będzie teraz ustawienie bez Lewego?
- Och Marco, jak dobrze, że o to pytasz - posłał uśmiech. - Tak więc, Mario będziesz grał na szpicy, za Twoimi plecami Kuba, Marco i Auba, jednak czasem będziesz miejscami zmieniał się z blondynką. - zaśmiał się.
- Wypraszam sobie - również się zaśmiałem.
- Pasuje Wam to?
- Jasne - odparliśmy.
- Reszta się nie zmienia. - dodał. Gdy wszystko było już jasne, rozpoczęliśmy trening. Na początku jak zawsze 10 kółek, potem rozgrzewka i meczyk. Byliśmy w połowie meczy, gdy trener nas do siebie zawołał.
- Możecie iść do domu, bo trening się już skończył.
- Co? Czemu? - zapytał Mitch.
- Powinieneś się cieszyć, że o godzinę szybciej kończycie.
- No ciesze się, ale trener nigdy nie przerywał treningu.
- Mitch ma rację - rzucił Roman.
- Tak to prawda, ale mam coś ważnego do załatwienia. - oznajmił. - Jutro nie ma treningu.
- Okej, to dopiero będzie w czwartek? - zapytał Kuba.
- Tak. Cześć chłopaki - pożegnał się.
- Do widzenia - odparliśmy i ruszyliśmy do szatni.
- To dziwne - rzuciłem.
- Ale co? - zapytał Mario.
- No to, że trener wypuścił nas wcześniej.
- Oj nie narzekaj tylko chodź - weszliśmy do szatni, przebraliśmy się i wyszliśmy. Byliśmy już przed stadionem i żegnaliśmy się. Ja pojechałem do Mario.
Robert:
Obudziłem się o 11:05 i o dziwo byłem wyspany. Pewnie dlatego, że nie idę na trening. Poleżałem jeszcze chwilę w łóżku i wygramoliłem się z niego. O kulach doczłapałem się do garderoby,  wziąłem dresy i ruszyłem do łazienki. Gdy zaliczyłem poranną toaletę, zszedłem na dół zrobić śniadanie. Postanowiłem, że zrobię sobie omlety. Przygotowałem to, co było mi potrzebne i zabrałem się za smażenie. Po krótkiej chwili śniadanie było gotowe i je konsumowałem. Gdy zjadłem posiłek, pozmywałem po sobie i podreptałem do salonu. Położyłem się wygodnie na kanapie i włączyłem TV. Znalazłem jakąś ciekawą komedię. Film trwał 1,5 godziny. Po skończonej komedii, skakałem po kanałach w poszukiwaniu czegoś, co przykuje moją uwagę. Nic ciekawego nie znalazłem więc wyłączyłem telewizor. Przez chwilę zastanawiałem się, co mogę porobić, ale nic innego nie wymyśliłem niż wejść na facebook'a. Wziąłem laptopa ze stolika, włączyłem go i zalogowałem się na fb. Na stronie głównej wyskoczyły mi zdjęcia chłopaków z podpisami: "Szybkiego powroty do zdrowia Lewy!" lub "Jesteśmy z Tobą Robert!". To miłe ze strony chłopaków i doceniam to. Nawet kumple z reprezentacji powstawiali takie zdjęcia, nawet znaleźli się też chłopaki z Lecha Poznań. Już nic ciekawego nie było na stronie głównej. Otworzyłem okienko czatu z nadzieją, że będzie Adele, ale niestety przy jej nazwisku nie świeciła się zielona kropka. Zapatrzyłem się na jej zdjęcie, gdy nagle usłyszałem jak dzwoni mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni i sprawdziłem kto do mnie dzwoni. Gdy tylko zobaczyłem imię, od razu zastanawiałem się czy odebrać, ale w końcu odebrałem:
- Halo
- Cześć Robert.
- Cześć.
- Co robisz?
- Siedze w domu.
- Masz chwilę/
- A co chcesz?
- Pogadać.
- No mam chwilę.
- To może za 20 minut w tej kawiarni, co zawsze?
- Okej.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłem się. Spojrzałem na zegarek i była 12:35. Wziąłem kule i doczłapałem się do łazienki na dole. Przejrzałem się w lustrze i stwierdziłem, że mogę tak iść. Wziąłem klucze od domu i wyszedłem. Zamknąłem dom i ruszyłem w drogę. Postanowiłem się przejść, ponieważ było ciepło i świeciło słoneczko. Założyłem okulary przeciwsłoneczne. Po drodze spotykałem moich fanów, którzy życzyli mi powrotu do zdrowia i przy okazji prosili o zdjęcie i autograf. Po 30 minutach byłem już w kawiarni. Rozejrzałem się lokalu i podszedłem do stolika.
- Długo czekasz? - zapytałem.
- Nie.
- Więc, o czym chciałaś rozmawiać?
- Najpierw, co Ci się stało w nogę? - zapytała patrząc na nogę.
- Zbita kostka i naderwane ścięgno.
- Uu szkoda
- No niestety, ale dobra, nie o tym chciałaś pogadać. - rzuciłem.
- Tak, to prawda. Chciałam pogadać o nas - spojzała na mnie.
- Nas już nie ma.
- Wiem, ale nadal coś do Ciebie czuje i w pewnym sensie nadal o Tobie myślę, pomimo tego, że jestem z Oskarem, w sumie nie do końca z nim jestem.
- Ania wybacz, ale moje uczucie do Ciebie zgasło, ale nie do końca, po prostu za bardzo mnie zraniłaś....
- Może chcą coś państwo zamówić? - przerwał nam kelner, który właśnie podszedł.
- Nie, dziękuje - powiedziałem i posłałem mu uśmiech.
- Ja poproszę wodę z cytryną. - rzuciła Ania. Kelner odszedł, ale zaraz wrócił z zamówieniem dziewczyny.
- Wracając do naszej rozmowy - powiedziałem. - Byłaś dla mnie wszystkim, poza Tobą praktycznie nie widziałem świata. Chciałem abyś była szczęśliwa, troszczyłem się o Ciebie, robiłem wszystko, co się dało.
- Tak wiem, dopiero gdy Cię straciłam, zrozumiałam jakim jesteś wspaniałym mężczyznom na świcie i ja to wszystko spieprzyłam, ale nadal Cię kocham i to się chyba nie zmieni. - nagle w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie tylko Ty jesteś winna, bo ja też. Od pewnego czasu oddalaliśmy się od siebie i mało ze sobą rozmawialiśmy, a jak już to się kłóciliśmy. Mogłaś poczuć się samotna, ale to nie znaczy, że mogłaś mnie zdradzić. - urwałem, bo nagle poczułem ukłucie w sercu i miałem wrażenie, że mam jakąś gule w gardle. 
- Robert... - przerwałem jej.
- Nawet nie wesz jak mnie to bolało, gdyby nie Marco i Mario to ja bym zapił się na śmierć. Kochałem Cię jak nie wiem, ale wyszło jak wyszło i nie cofniemy tego.
- Przepraszam. - po jej policzkach poleciał strumień łez.
- Proszę Cię, nie płacz, bo wiesz, że tego nie lubię. - wytarłem jej policzki.
- Brakowało mi Twojego dotyku - wyszeptała. - Robert ja naprawdę Cię przepraszam, nie wiem co mi odbiło, nigdy bym Cię nie zdradziła, ale wtedy brakowało mi Cię. Byliśmy w ciągłych rozjazdach i wtedy poznałam Oskara.
- Rozumiem i dlatego chcę, abyśmy zostali przyjaciółmi - uśmiechnąłem się.
- Na prawdę?
- Tak - zasmiałem się.
- Dziękuje - poslała mi uśmiech.
- Nie masz za co.
- Robert?
- Tak? - spojrzałem na nią.
- Dziękuje Ci za wszystko, co dla mnie robiłeś
- Aniu nie ma za, co na prawdę, w końcu byłaś miłością mojego życie.- uśmiechnęliśmy się. - Jak tam z Oskarem?
- Ech... - spuściła głowę.
- Co jest? - dopytywałem.
- No bo Oskar wie o Tobie i powiedział, że mam podjąć decyzję, albo on albo Ty. Kocham Oskara jak i Ciebie i musiałam się z Tobą spotkać, aby to wszystko wyjaśnić.Teraz już wiem na czym stoję.
- No to chyba już wiesz, co robić?
- Tak - pokazała rządek białych zębów.  - A Ty poznałeś kogoś?
- Jeszcze nie - skłamałem, w sumie to nie do końca, bo z Adele jeden raz w życiu się widziałem i dobrze jej nie znam.
- Jeszcze poznasz jakąś super dziewczynę i będziesz z nią szczęśliwy.
- Mam nadzieję. - uśmiechnąłem się i wspominałem czas spędzony z Adele. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i już się zbieraliśmy.
- Ania? - spojrzałem w jej stronę.
- Tak?
- Podwieziesz mnie - zrobiłem minę zbitego szczeniaka.
- Jasne - zaśmiała się. Karateczka zapłaciła za siebie i wyszliśmy z lokalu. Podeszliśmy do jej auta i po chwili jechaliśmy w stronę mojej posesji.
- Może jutro wpadnę? - zapytała.
- Nie no, co Ty, nie musisz
- Pewnie nie masz zakupów i pewnie masz nie posprzątane mieszkanie, więc Ci jutro zrobię zakupy i posprzątam.
- Ania na serio nie musisz.
- Ale ja chcę...
- Nie zmienisz zdania? - spojrzałem na nią.
- Nie - powiedziała dumnie i się uśmiechnęła.
- Ech, okej. - westchnąłem.
- Jesteśmy już na miejscu - rzuciła. - Jutro będę o 12:00.
- Okej - odpowiedziałem. - Dzięki za podwózkę. - dałem jej buziaka w policzek.
- Nie ma za co - pożegnała się, wysiadłem z samochodu, a ona pojechała. Wszedłem do domu, klucze położyłem na szafce i poszedłem do salonu. Włączyłem sobie PlayStation i zacząłem grać w fifę. Gdy skończyłem w nią grać, ogarnąłem, że musi być późno, bo oknem trochę się ściemniło. Spojrzałem na zegarek i rzeczywiście się zagrałem, bo była 17:00. Wyłączyłem sprzęt i podreptałem do kuchni. Otworzyłem lodówkę, a tam pustka. Postanowiłem zamówić sobie pizze. Zadzwoniłem i złożyłem zamówienie. Czekałem jakieś 40 minut i po upływie czasu, pizza była już w moich rękach.
- Cześć tygrysku! - usłyszałem krzyk i podskoczyłem do góry. Spojrzałem za siebie i zobaczyłem duet Goetzeus.
- Spokojnie to tylko my - zaśmiał się Marco.
- Czy Wy jesteście nienormalni?! Zawału prawie przez was dostałem!
- Mówiłem Mario, żeby zapukał.
- Oj marudzisz - rzucił brunet.
- A Wy po, co tu przyszliście? - zapytałem.
- Patrz jaki miły - powiedział Mario i popatrzył się na klubową 11. - Przyszliśmy odwiedzić naszego bąbelka i zaprosić go na imprezę.
- Nie idę - odparłem pospiesznie,
- Czemu?
- Z tą nogą?
- Oj no weź - nalegał.
- Przepraszam, ale na prawdę nie idę.
- No okej, ale za to musisz nas poczęstować pizzą. - zaśmiał się blondyn.
- Jak widać Mario już się poczęstował - wskazałem na kumpla, który już jadł kawałek pizzy i się zaśmiałem,
- Boże grubasku Ty mój, nie mogłeś się powstrzymać? - Reus przysiadł się do nas.
- Byłem głodny - bronił się gracz z numerem 10.
- Dobra jedźcie, nie zabraniam - rzuciłem i po chwili jedzenia nie było.
- Co dzisiaj mój tygrysek robił? - rzucił 22 latek. Ugh jak ja nienawidzę jak Mario mówi do mnie "tygrysek"...
- A no byłem... - wszystko im opowiedziałem.
- Co?! - krzyknął Goetze, gdy dowiedział się, że zaproponowałem Ani przyjaźń.
- No tak, Mario to, że mnie zraniła, nie znaczy, że nie możemy być przyjaciółmi. Ona nie jest taka zła, znam ją doskonale.
- Ale...
- Mario - szturchnął go Reus. - Jesteś tego pewien Robert?
- Tak, poza tym ona jest z Oskarem - posłałem im uśmiech.
- No jak wolisz. - podsumował niemiecki Messi.
- Dobra Lewy, wstawaj. - odparł Marco.
- Po co? - zdziwiłem się.
- Idziemy na imprezę, nie będziesz tak sam siedział.
- Marco na prawdę nie idę,  nie nadaje się w tym stanie. - odpowiedziałem stanowczo.
- Oj no Lewusku. - zawył Goetze.
- Bąbelku
- No dobra - spuścił głowę po czym zaczęliśmy się śmiać z "bąbelka".
- Czemu bąbelek? - zapytał blondyn dławiąc się śmiechem.
- No bo jest takim moim małym bąbelkiem - akurat dziesiątka siedziała koło mnie i go przytuliłem.
- A Ty moim tygryskiem - dał mi buziaka.
- Halo nie tak szybko, zrobiłeś za duży krok - wytarłem policzek i ponownie zaczęliśmy się śmiać. Przez resztę wieczoru cały czas się śmialiśmy, przeważnie z Mario.Po paru godzinach chłopaki się zmyli, bo szli na imprezę. Gdy oni wyszli, ja poszedłem na górę i podreptałem do łazienki. Wziąłem kąpiel, założyłem bokserki i położyłem się do łóżka. Spojrzałem na zegarek i była już 22:05. Szczerze mówiąc to nie chciało mi się spać, ale po dłuższym czasie usnąłem.
Następnego dnia:
Smacznie sobie spałem, gdy nagle usłyszałem jakiś dźwięk. Otworzyłem oczy i przez chwilę nie wiedziałem, co się dzieje. Gdy ponownie usłyszałem ten sam dźwięk, rozpoznałem go, był to dzwonek do drzwi. Oznaczało to, że ktoś się do mnie dobija. Odkryłem się i szybko "zbiegłem" na dół. Gdy doczłapałem się do drzwi, otworzyłem je i ujrzałem Anię.
- Cześć Robert - posłała mi uśmiech i dała buziaka w policzek.
- Hej - odwzajemniłem gest i wpuściłem ją do środka.
- Widzę, że formę nadal trzymasz - spojrzała na mnie od góry do dołu. Nie wiedziałem o, co jej chodzi, ale po chwili zorientowałem się, że jestem w samych bokserkach.
- O boże. - rzuciłem. - Przepraszam, zaspałem i nie zdążyłem się ubrać.
- Nie masz za, co przepraszać, pierwszy raz Cię nie widzę w takim ubraniu.
- No w sumie racja - zaśmiałem się. - Chodź do kuchni.
- Okej - wziąłem od niej siatki i poszliśmy do kuchni. Bez kul trochę ciężko mi się chodzi, ale jakoś daję radę. Siatki postawiłem na blacie i zacząłem je rozpakowywać.
- Zrobiłaś zakupy na dwa lata - zaśmiałem się, gdy zobaczyłem ile tego jest.
- To dobrze, będziesz miał, co jeść - posłała mi uśmiech. - Daj pomogę Ci. - zaczęła układać rzeczy w szafkach i lodówce. Po paru minutach zakupy były już na swoim miejscu. 
- Co teraz robimy? - rzuciłem.
- Ja idę sprzątać, a Ty idź się ubrać.
- Ale...
- Na razie nie ma żadnego "ale", najpierw się ubierz i później pogadamy - postanowiła, a ja wolałem się nie sprzeciwiać, ponieważ ona umie karate, a nie chciałbym tego poczuć na swojej skurzę, bo i tak już jestem poszkodowany. Tak jak poprosiła, poszedłem na górę i wszedłem do garderoby. Pogrzebałem w niej chwilę i po chwili w ręku miałem ciuchy. Poszedłem do łazienki, wziąłem kąpiel i po chwili wyszedłem z niej gotowy. Zszedłem na dół do Ani, która odkurzała salon, gdy wszedłem do pomieszczenia, dziewczyna na chwilę przerwała czynność.
- Od razu lepiej - powiedziała, gdy mnie zobaczyła.
- Sugerujesz coś - spojrzałem na nią podejrzliwym wzrokiem. 
- Oczywiście, że nie,
- Jasne - rzuciłem i zaczęliśmy się śmiać. - A pomóc Ci w czymś?
- Nie - posłała mi uśmiech.
- Ale ja chce - tupnąłem sprawną nogą.
- No okej, idź zmienić pościel.
- Dobrze - rzuciłem i poszedłem na górę. Wszedłem do pokoju gościnnego, zdjąłem pościel, założyłem nową, a "starą" wrzuciłem do prania. Poszedłem do swojej sypialni i zrobiłem to samo, co chwile temu. Po skończonej czynności, zszedłem na dół, gdzie Stachurska kończyła zmywać podłogi w łazience i szła na górę. Gdy górę również wysprzątała wraz z kurzami, zeszła na dół i przetarła kurze i weszła do łazienki.
- Co mam teraz robić? - zapytałem opierając się o futrynę od łazienki.
- Możesz powyjmować naczynia ze zmywarki i powycierać je.
- Już się robi. - odparłem i poszedłem o kulach do kuchni. Wziąłem ścierkę, otworzyłem zmywarkę, kulę oparłem o szafkę i sam się o nią oparłem. Zacząłem wyciągać naczynia i je wycierać, gdy do kuchni weszła Ania.
- Skończyłam - westchnęła.
- Dziękuje Ci bardzo - podskoczyłem do niej i dałem jej soczystego buziaka w policzek.
- Nie ma za, co - zaśmiała się. - To, co na obiad Twoja ulubiona zupa?
- Aniu na prawdę już bardzo dużo dla mnie zrobiłaś i obiadu nie musisz robić, chociaż bym się nie obraził - zaśmiałem się.
- Nie no te ostatnie to żart, serio już nic nie musisz robić dla mnie.
- Oj Robert, to będzie dla mnie przyjemność, a poza tym wiesz, że uwielbiam pomagać i nie odpuszczę - spojrzała na mnie, ale miała rację. Ona nigdy nie odpuszcza, czasami zdarzają się wyjątki. 
- Ale...
- Podaj mi deskę, nóż i garnek - przerwała mi. Tak jak poprosiła, podałem jej potrzebne rzeczy i wróciłem do poprzedniej czynności...

*********************************************************
Na sam początek bardzo, ale to bardzo chciałabym Was przeprosić za to, że długo musieliście czekać na ten rozdział:( Na przeprosiny zrobiłam trochę dłuższy i mam nadzieję, że Wam się spodoba<3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 12

Zacząłem ją łaskotać, gdy nagle nasze twarze dzielił centymetr. Zbliżałem swoją twarz do jej twarzy i musnąłem jej usta. Adel zamknęła oczy, a ja złączyłem nasze usta i nasze języki zaczęły "tańczyć". Jej usta były takie aksamitne, a zarazem delikatne. Cieszyłem się jak małe dziecko, ponieważ od dawna chciałem to zrobić.
Adel:
Kuba zabrał mnie na stadion Legii, który był pięknie oświetlony. Zawsze marzyłam o tym, żeby zobaczyć to na własne oczy. Później pograliśmy w nożną i szczerze mówiąc, ucieszyłam się, że ponownie mogę poczuć te wspaniałe uczucie. Bałam się jednak, że zapomniałam jak się gra, ale bez powodu, ponieważ szło mi na prawdę dobrze, ale nie tak jak kiedyś. Nagle zaczęliśmy się ganiać, ale nie za długo, bo Kuba mnie dogonił i przewróciliśmy się na murawę. Kosecki zaczął mnie łaskotać, a nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać i pocałowaliśmy się. Z jednej strony cieszyłam się, ponieważ spodobał mi się i zaczęłam się w nim zakochiwać, ale z drugiej nie chce, bo stracę przyjaciela, ale też był Robert i Marco. W nich też się zakochałam, wiem głupie, bo oni są daleko i są gwiazdami, a Kuba jest tu na miejscu przy mnie. Nie chciałam stracić w nim przyjaciela, bo jak nam nie wyjdzie to jestem pewna, że kontakt nam się urwie. Ocknęłam się i oderwałam od piłkarza.
- Przepraszam - powiedział. - Nie chciałem, ale odkąd Cię poznałem, zakochałem się w Tobie i jesteś dla mnie bardzo ważna. Wiem, że właśnie zaprzepaściłem naszą przyjaźń, ale dłużej bym nie wytrzymał. - wstał i czekał na odpowiedź, ale nie wiedziałam co powiedzieć. Spuścił głowę i chyba chciał odejść.
- Kuba - powiedziałam niepewnie. - Też jesteś dla mnie ważny i czuje coś do Ciebie, ale na razie wolę, żebyśmy byli przyjaciółmi, poznali się lepiej i czas pokaże.
- Dobrze - widziałam w jego oczach tą iskierkę i mimowolnie się uśmiechnęłam. - Wracamy?
- Okej - posłała mi uśmiech i ruszyliśmy w stronę tunelu, w którym po chwili się znaleźliśmy i przechodziliśmy przez niego. Po kilku minutach znajdowaliśmy się w aucie. Ruszyliśmy w drogę powrotną w stronę mojego mieszkania. Jechaliśmy w zupełniej ciszy, ponieważ żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Po chwili dotarliśmy na miejsce.
- To do zobaczenia jutro - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Do zobaczenia - odwzajemnił gest. Wysiadłam z samochodu i kierowałam się w stronę drzwi, gdy nagle przypomniało mi się, że zapomniałam wziąć od Kuby telefonu. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą piłkarza. Zbliżył swoją twarz i ponownie nasze usta w tym dniu złączyły się w namiętnym pocałunku. Czułam jak rozpływam się pod wpływem jego ust. Staliśmy już dość długo, żadne z nas nie chciało tego przerywać, jednak trzeba było. Delikatnie i powoli odsunęłam się od Kuby.
- Proszę, telefon - i podał mi go z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuje.
- To ja już będę szedł - oznajmił i ponownie mnie pocałował, ale tym razem delikatnie musnął moje usta.
- Do jutra - tylko tyle udało mi się powiedzieć i weszłam do mieszkania, oparłam się o drzwi analizując krok po kroku, co się właśnie wydarzyło. Gdy doszło do mnie, to zaczęłam cieszyć się jak mała dziewczynka. Pobiegłam na górę, wbiegłam do pokoju i szybko wzięłam laptopa, i go włączyłam. Zalogowałam się na skeyp'a z myślą, że dostępna będzie Anastazja, ponieważ muszę jej to wszystko opowiedzieć. Jednak jej nie było, więc weszłam na fb. Na szczęście przyjaciółka była dostępna. Bez zastanowienia napisałam do niej:
- Hej<3!
- O cześć myszko! Co się nie odzywasz?
- Trochę dużo miałam na głowię i nie miałam czas:c

- No dobra, wybaczam Ci:p
- Och dziękuje hahaha
- Co tam u Ciebie?:)
- Oj dużo się wydarzyło:)
- Opowiadaj!
- No to tak, Kuba powiedział mi dzisiaj, że się we mnie zakochał i czuje coś do mnie.
- Wiedziałam, że będziecie razem!
- Ale my nie jesteśmy razem.
- Ale jak to?:o
- Fakt, sama się w nim zakochałam i czuje coś do niego, ale...
- Ale?!
- No, ale nie chce stracić przyjaciela, a poza tym jest jeszcze Marco i Robert:(
- A co z nimi?
- No jakbyś nie wiedziała:/ Przecież wiesz, że od dawna mi się podobają i jestem w nich zakochana, a gdy ich spotkałam to już w ogóle. Niektórzy mogą sobie pomyśleć, że jestem hotką, ale tak nie jest. Oni nie są mi obojętnie:c Tak wiem, to głupie:(
- Wcale nie:) Też tak miałam z Łukasze.
- Pamiętam:p
- No dobra, ale co z Kubą?
- No przyjaciółmi nadal jesteśmy:)
- To dobrze:D
- On mnie pocałował....
- Co? O! Kiedy? Jak?
- Dzisiaj na stadionie jak powiedział mi o swoich uczuciach, i jak mnie odwiózł.
- To w końcu jesteście tymi "przyjaciółmi"? Bo już się pogubiłam.
- Tak jesteśmy PRZYJACIÓŁMI.
- No to jak dalej będziecie się do siebie lepić, to ta przyjaźni przerodzi się w związek:p
- Ale to jeszcze nie teraz.
- Yhymm....
- A Ana, miałabym prośbę.
- Nikomu nie powiem, możesz być spokojna:*
- Dziękuje:*
Nagle dostałam zaproszenie do grona znajomych. Otworzyłam, a tam zaproszenie od... Roberta! Przyjęłam je. W tym samym momencie napisała Ana:
- U widzę, że ktoś tu kogoś zaprosił:p
- On mnie xd
- Myszko ja uciekam, bo jadę na zakupy z Łukaszem:/
- Hahah, pozdrów tego kochanego ciołka<3
- Również pozdrawia i mówi, że rozliczy się z Tobą jak przyjedziesz.
- Okej:D
- Trzymaj się<3!
- Ty też<3!
Anastazja zrobiła się off line. Nudziłam się na tym fejsbuku, ale znalazłam coś ciekawego na jednej ze stron o Borussii. Był to jakiś artykuł o Marco. Weszłam w link i od razu ukazało mi się zdjęcia Reus'a ze znajomymi. Oczywiście media nie mogły sobie oszczędzić... Wyłączyłam to i chwilę się zamyśliła. Czemu musiałam ich poznać? Czemu? Czemu musiałam się w nich zakochać, w Kubie, Robercie i Marco? Są dla mnie bardzo ważni, ale nie wiem, co robić. Ech, to wszystko jest takie głupie! Nieraz chciałabym, aby to wszystko okazało się tylko snem, że niedługo się obudzę. Jednak nigdy to nie nastąpi. Wróciłam na ziemię i miałam się wylogowywać, gdy dostałam wiadomość od Roberta:
- Hej:)
- Cześć:)
- Chciałbym Cię jeszcze raz bardzo przeprosić za to, co zrobiłem wtedy na tej imprezie. Nie powinienem:(
- Robert, co się stało to się nie odstanie:) I przestań mnie przepraszać, bo nic się nie stało:D
- Ale na pewno?
- Tak, na pewno xd
- Ufff to mi ulżyło:) A tak w ogóle to, co u Ciebie słychać?:D
- A jak na razie dobrze:) A u Ciebie?
- A no też, wiesz treningi, dom, mecze i tak ciągle:p
- Ale dajesz radę
- No muszę:D
- Trochę tęsknie za wami pomimo tego, że za dobrze się nie znamy
- To przyjedź:)
- Bardzo bym chciała, ale praca:(
- To weź wolne
- Teraz to nawet moja szefowa, by nie chciała słyszeć o urlopie.
- Czemu?:(
- Mamy bardzo dużo zleceń i dwóch fotografów tego nie ogarnie. Jeszcze moja szefowa mów, że beze mnie nie da rady, bo ja jestem najlepszych fotografem w firmie, choć tak nie jest, a poza tym już miałam kilka dni wolnego.
- Zgadzam się z Twoją szefową, co do Twojego talentu:)
- I Ty przeciwko mnie?:c
- Ależ oczywiście, że nie:p
- Jasne, już nie kłam:c
- Ja nigdy nie kłamie!:c
- No oczywiście, bo pan Lewandowski jest niewinny i najlepszy...
- Wątpisz w to?
- Szczerze?
- Tak
- Czasami wątpię:c
- Czemu?
- No wiesz, reprezentacja...
- Grr... Serio?
- Żartuje:*
- No ja myślę:)
- To Ty myślisz?:o
- ...
- Foszek?^^
-....
- Okej to ja idę, pa:)
- Nie!
- Hahah wiedziałam, że to podziała, zawsze działa:p
- Spryciula:)
- No wiesz ktoś musi być:)
- Hahah i na dodatek skromna:p
- No oczywiście:D A wy przypadkiem nie macie dzisiaj treningu?
- Mieliśmy, rano xd Co robisz?
- Odpoczuwam
- Po czym? ^^
- Kuba mnie dzisiaj trochę wymęczył:c
- Aha...
- Robercik ja zaraz będę musiała iść:(
- Ja już muszę iść. Później napisze jak coś:)
- Okej:D Papa:*
- Pa:3
Wyłączyłam okienko czatu z Robertem. Włączyłam nową kartę i weszłam na instagrama. Robert, Marco i inni z BVB,  powstawiali nowe zdjęcia. Zapisałam wszystkie te zdjęcia na komputer i zrobiłam z nich kolaż. Otworzyłam fb, przelogowałam się na moją stronę i wstawiłam ten kolarz z podpisem: Nasze kochane pszczółki właśnie tak trenuję:) /Leweus. Po chwili było pełno komentarzy i lubię to. Cieszyło mnie to, że mam stałych i aktywnych kibiców BVB, oczywiście dochodzą też nowi. Powstawiałam jeszcze parę zdjęć, pożegnałam się z Borussen i przelogowałam się na swoje konto, a tam wiadomość. Nacisnęłam na ikonę i zobaczyłam znane imię i nazwisko, a mianowicie Marco Reus.
- Hej:*
- O cześć Reusik:3
- Jak tam minął dzień?:)
- Nawet pozytywnie, a Tobie?:D...
Pisałam z Marco chyba jakąś godzinę. Reus umie poprawić humor, ponieważ prawie cały czas się śmiałam. Była już 1:30, gdy skończyłam pisać z klubową 11-stką. Wyłączyłam laptopa, podeszłam do szafy, wyjęłam z niej piżamę i poszłam się wykąpać. Po chwili leżałam już w łóżku i usnęłam.
Marco:
Gdy Adele była dostępna na fb, bez zastanowienia postanowiłem do niej napisać. Pisaliśmy ze sobą chyba z godzinę jak nie więcej. Gdy była już 1:30, postanowiłem się pożegnać z polką, ponieważ jutro mam trening. Po skończonej rozmowie, wyłączyłem laptopa i poszedłem wziąć prysznic. Wyszedłem z łazienki i położyłem się na łóżku, ale nie mogłem zasnąć, ponieważ moje myśli krążyły wokół młodej polki. Po dłuższych rozmyśleniach znużył mnie sen i odleciałem do krainy Morfeusza. 
*******************************************************************
No i mamy już 12. rozdział:) Wybaczcie, że jest taki krótki i bez sensu:c Nic się w nim nie dzieje i jest do bani:( Nie krępujcie się i krytykujcie jak jest zły:c Po prostu jakoś nie miałam pomysłu na ten rozdział, ale obiecuję, że następne postaram się pisać lepsze:) A no i dziękuje za tak miłe komentarze, jesteście wspaniali<3!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ<3