- Robert! - z moich rozmyśleń wyrwał mnie uniesiony głos karateczki.
- Tak? - spojrzałem na nią.
- Czy Ty mnie słuchasz?
- Oczywiście.
- To, co powiedziałam? - odparła dłonie na biodrach.
- Yyy, no ten.... dobra nie słuchałem Cię - spuściłem głowę. - Przepraszam, zamyśliłem się.
- Wybaczam - zaśmiała się. - O czym tak myślałeś?
- O wszystkim, o tym, co ze mną będzie dalej.
- Chodzi o transfer?
- Między innymi - oznajmiłem.
- Chcesz grać w Monachium? - zapytała.
- Tak, ale z drugiej strony nie chce zostawiać tego wszystkiego w Dortmundzie. Tutaj mam przyjaciół, dom i dobrego trenera. Serio uwielbiam Borussię i dobrze, a nawet świetnie się tu czuje.
- To w czym tkwi problem?
- W tym, że chce iść dalej, chce się rozwijać. Nie twierdze, że w BVB się nie rozwijam, bo tak nie jest, ale chce czegoś nowego, chce poczuć tą inną grę, poznać nową taktykę, nowych kibiców i wiele innych rzeczy.
- Wiesz, że nikt za Ciebie nie podejmie tej decyzji, musisz sam to podjąć. Ktoś może Ci jedynie nakierować lub coś w tym stylu. - powiedziała.
- No wiem - rzuciłem.
- Dasz radę, Ty zawsze dajesz radę - poklepała mnie po ramieniu i posłała uśmiech. Dokończyłem wycierać naczynia, a Ania właśnie skończyła robić obiad, gdy usłyszałem jak drzwi od mieszkania się otwierają. Domyśliłem się, że to Mario i Marco, ponieważ oni tylko nie pukają, ani nic.
- W kuchni! - krzyknąłem i po chwili ujrzałem duet Gotzeus.
- He...hej - zawahał się blondyn, gdy zobaczył Anię.
- Cześć chłopaki - przywitała się z nimi 25 latka i posłała im uśmiech.
- Cześć - odpowiedzieli.
- Jak tam impreza? - zapytałem.
- Weź nic nie mów, głowa to mi zaraz eksploduje - rzucił Goetze, usiadł, a raczej położył głowę na blacie.
- Widzę, że nieźle przybalowaliście.
- Noo tak trochę - dodał Marco i przysiadł się do bruneta.
- Oj chłopaki, macie - westchnęła karateczka i podała chłopakom jakiś "eliksir".
- Co to jest? - zapytała klubowa 10.
- Pij, nieotrute - zaśmiała się.
- No okej - posłał jej uśmiech. Reus również dostał napój, który po chwili został wypity.
- Siadajcie do stołu, zjecie z nami - powiedziałem.
- Nie no, co Ty, nie będziemy przeszkadzać - oznajmił blondyn.
- Nawet nie ma takiej opcji.
- Dobra, siadajcie - wtrąciła się Stachurska. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy sobie nalewać zupę.
- Jak dawno jej nie jadłem - rzucił Mario.
- Ja to samo - dodał Marco.
- I ja.
- Bo dawno dla Was jej nie gotowałam - zaśmiała się.
- Jak zawsze pyszna - delektowałem się każdą łyżką.
- Dokładnie - zawtórowali chłopcy.
- Dziękuje - pokazała rządek białych zębów. Przez pozostały czas przy obiedzie, wspominaliśmy "stare" czasy, gdy jeszcze byłem z dziewczyną. Śmialiśmy się ze wszystkiego, nieraz, aż płakaliśmy ze śmiechu.
- Posprzątam po obiedzie - wstałem i zacząłem zbierać talerze.
- Pomożemy Ci - oznajmił niemiecki Messi. Zebraliśmy talerze, poszliśmy do kuchni, a Ania została w salonie.
- Co tu robi Anka? - zapytał od razu Mario.
- Przyszła mi pomóc - odpowiedziałem. - I może trochę ciszej.
- Ale przecież...
- Boże Mario, wyjaśniłem już sobie z nią wszystko i postanowiliśmy zostać przyjaciółmi i szczerze mówiąc ciesze się z tego, bo Ania to naprawdę niesamowita kobieta, przyjaciółka.
- Ale ona Cię zdradziła! - uniósł się trochę pomocnik.
- I co z tego? My nie jesteśmy razem, tylko jesteśmy przyjaciółmi - podkreśliłem ostatnie słowo.
- Ja nie wyobrażam sobie przyjaźni z moją byłą.
- To Ty Mario, jesteśmy tylko przyjaciółmi, a jak Ci się coś nie podoba, to trudno, Twoja sprawa - wkurzyłem się na przyjaciela.
- Nie to, że mi się to nie podoba, ale martwię się o Ciebie i nie chciałbym, abyś ponowie cierpiał, ale jak Ty jesteś teraz szczęśliwy to ja też - posłał mi uśmiech.
- To miło z Twojej strony, że się o mnie troszczysz - przytuliłem go. - A Ty Marco, co się nic nie odzywasz?
- Sorry, zamyśliłem się - odpowiedział blondyn.
- Coś się stało?
- Nie - zaśmiał się. - Ufasz jej?
- Chodzi Ci o Anię?
- Tak.
- Nie tak jak kiedyś, ale mam nadzieję, że z czasem to się zmieni.
- Szczerze mówiąc, to ja też się ciesze, że jesteście przyjaciółmi, bo teraz będziemy jedli pyszne jedzenie - gdy Reus to powiedział, wybuchliśmy śmiechem. -A tak serio, to lubię Anię.
- Czy tylko ja tu jestem do niej sceptycznie nastawiony? - brunet uniósł ręce i pokręcił głową.
- Może za jakiś czas się to zmieni - rzuciłem.
- Yhymm...
- Proponuję zmianę tematu - wtrąciła klubowa 11.
- A Wy dzisiaj przypadkiem nie macie treningu? - zapytałem zerkając na zegarek.
- Trener odwołał go - odparł Reus.
- Czemu? - zdziwiłem się.
- Nie mamy pojęcia - dodał Goetze.
- Może coś się stało?
- Może - odpowiedzieli równocześnie.
- Chodźcie do Ani, bo tak tam sama siedzie - powiedziałem i ruszyłem do salonu, a chłopaki za mną.
- Wiecie, co, my już będziemy szli - oznajmił blondyn.
- Nie no zostańcie jeszcze - nalegałem.
- Nie będziemy przeszkadzać, a poza tym do Mario przyjeżdża dzisiaj Felix i Fabian.
- A no to wpadnijcie wieczorem - zaproponowałem.
- To się jeszcze zgadamy - ruszyli do wyjścia, a ja za nimi. Pożegnałem się z przyjaciółmi i wróciłem do Stachurskiej.
- Ja też już powoli się będę zbierała - powiedziała.
- Oj no zostań jeszcze chwilę - zrobiłem maślane oczka.
- Nie rób tak.
- Jak?
- No tak jak teraz - wiedziałem, że tego nie lubi, bo zawsze to na nią działa.
- No, ale jak?
- Ugh... zostanę, ale chwilę.
- Wiedziałem, że podziała, zawsze to działa - zaśmiałem się.
- Bo Ty masz taki urok.
- No wiem - westchnąłem po czym zaczęliśmy się śmiać. - Jak tam z tym...
- Oskarem - zaśmiałam się.
- No właśnie, z Oskarem?
- Jak na razie wszystko dobrze i mam nadzieję, że tak to zostanie.
- A nie ma nic przeciwko, że dzisiaj do mnie przyszłaś? - zapytałem.
- Nie ma, nawet sam chciał przyjść i pomóc, bo jest Twoim fanem, ale jest zazdrosny, ale lubi Cię - oznajmiła.
- To miłe - zaskoczyło mnie to trochę, ale dobrze, bo nie będę miał niepotrzebnych awantur. - Może wpadnijcie kiedyś razem do mnie? Chętnie go poznam.
- Okej, to dam Ci znać jeszcze - uśmiechnęła się. - Ja już idę.
- Okej - odprowadziłem ją do drzwi, pożegnaliśmy się i...
Marco:
Po treningu pojechałem do Mario i stwierdziliśmy, że jak jutro nie ma treningu, to idziemy na imprezę. Obdzwoniliśmy chłopaków i wszyscy byli za. Został nam tylko napastnik, ale postanowiliśmy go odwiedzić. Wziąłem Mario, bo idiota chciał jechać swoim samochodem, a wypił piwo i nie pozwoliłem mu jechać, to się ze mną kłócił, że może prowadzić, bo tylko wypił jedno. "Wkurzyłem" się, wziąłem go za fraki i wyszliśmy z jego mieszkania. Wsiedliśmy do mojego pojazdu i po chwili jechaliśmy do Roberta. Zaparkowaliśmy samochód i po chwili byliśmy już w mieszkaniu Lewego. Goetze tak się przywitał z Lewandowskim, że go wystraszył. Usiedliśmy w salonie i poczęstował nas Robert pizzą, w sumie Mario sam się poczęstował, jak to on. Posiedzieliśmy jakiś czas u polaka i musieliśmy się zbierać, bo byliśmy umówieni z chłopakami na 21:00, a była już 19:30. Oczywiście Lewuskowi też zaproponowaliśmy, żeby poszedł na imprezę z nami, ale odmówił. Nie nalegaliśmy, bo znaliśmy go bardzo dobrze i wiedzieliśmy, że nie zmieni zdania. Pożegnaliśmy się z kumplem i odwiozłem Mario do mieszkania, i ruszyłem do siebie. Z Goetzem umówiłem się, że będziemy na siebie czekać pod klubem. Wjechałem na swoją posesję i zaparkowałem auto. Wysiadłem z niego i ruszyłem w stronę mieszkania. Wszedłem do środka i podreptałem na górę. Wszedłem do łazienki, zrzuciłem z siebie ciuchy i wrzuciłem je do pralki. Wszedłem pod prysznic i wziąłem kąpiel. Po odświeżeniu się, owinięty w ręcznik wyszedłem z łazienki. Swoje nogi skierowałem do garderoby i w międzyczasie zadzwoniłem po taksówkę. Po jakimś czasie wybrałem ciuchy i się w nie przebrałem. Poszedłem do łazienki podsuszyć włosy i je ułożyć. Gdy już to zrobiłem, popryskałem się moimi ulubionymi perfumami i wyszedłem z pomieszczenia. Do kieszeni wrzuciłem telefon, portfel, klucze i zszedłem na dół. Akurat podjechała taksówka, więc opuściłem mieszkanie zamykając za sobą drzwi. Wsiadłem do zamówionego transportu, podałem kierowcy adres i ruszyliśmy. Po 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. Zapłaciłem mężczyźnie i wysiadłem. Pod klubem czekał na mnie Mario oraz inni kumple z drużyny. Oczywiście nie obyło się bez paparazzi. Podszedłem do chłopaków, przywitałem się z nimi i weszliśmy do środka. Poprosiliśmy ochroniarzy, aby nie wpuszczali żadnych fotografów, ponieważ ten wieczór chcieliśmy spędzić jak najlepiej, bez martwienia się, że jutro mogą znaleźć się jakieś zdjęcia na okładce jakiejś gazety. Ochroniarze zgodzili się i nie wpuszczali ich. Zajęliśmy miejsce vip.
- To, co zamawiamy to, co zawsze? - zapytałem.
- Tak - odpowiedzieli. Tym razem ja poszedłem zamówić drinki. Podchodząc do baru zauważyłem piękną dziewczynę z pięknym uśmiechem. Złożyłem zamówienie i powróciłem do chłopaków. Po kilku minutach, kelner przyniósł alkohol i wypiliśmy kolejkę, i zamówiliśmy kolejną. Po trzech kolejkach ruszyliśmy na parkiet. Na początku tańczyliśmy w grupie, ale po chwili się rozpadła, bo przyszły dziewczyny i każdy poszedł tańczyć ze swoją partnerką. Ja postanowiłem wrócić na miejsce i, gdy wracałem wpadłem na kogoś. Spojrzałem na dół i zobaczyłem tą dziewczynę, która stała przy barze.
- Jezu, strasznie Cię przepraszam - powiedziałem i pomogłem jej wstać.
- Mógłbyś trochę uważać jak chodzisz palancie - warknęła.
- Może na przeprosiny, dasz się zaprosić do tańca?
- Nie lubię tańczyć - odparła oschle.
- To może drinka? - ponownie zapytałem.
- Nie.
- No proszę.
- Nie rozumiesz, że nie mam ochoty? - z jej ust padło pytanie. W jej głosie wyczułem nutkę chamstwa, ale strasznie mi się spodobała. Gdy ją zobaczyłem przy barze, wydawała się być miła, może jest tylko jest zła za to, że na nią wpadłem.
- Ale czemu?
- Bo jesteś wkurzający - rzuciła i wywróciła oczami.
- Nie znasz mnie, to skąd możesz wiedzieć? - ponownie padło pytanie i uśmiechnąłem się zalotnie.
- Bo wiem i tyle.
- Czemu jesteś taka niemiła?
- Bo lubię - po jej minie było widać, ze jest trochę wkurzona.
- A nie wolisz być milsza? - zapytałem, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Nie! - krzyknęła i zaczęła się nerwowo rozglądać po sali.
- Szukasz kogoś?
- Nie Twoja sprawa.
- Może pomogę?
- Nie potrzebuję Twojej pomocy - prychnęła.
- Na pewno?
- Odczepisz się ode mnie? - spojrzała na mnie.
- Może. - odpowiedziałem.
- Dobra nie obchodzi mnie to, idę - chciała przejść, ale uniemożliwiłem jej to.
- Co Ty robisz?
- Stoję - zaśmiałem się.
- Przejdź, spieszę się - ponownie rozejrzała się po sali.
- A gdzie?
- A, co Cię to obchodzi?
- W sumie to nie wiem.
- Jakiś problem? - usłyszałem za sobą męski głos. Odwróciłem się i zobaczyłem nieźle umięśnionego mężczyznę.
- Nie - odpowiedziała dziewczyna.
- To, co tak długo?
- Ten chłopak pytał się, gdzie jest droga do toalety - skłamała.
- To niech ten pan, pyta się kogoś innego. Czeka już na Ciebie - wziął ją za ramię i pociągnął.
- Ej! Może trochę delikatniej - podszedłem do niego.
- Bo, co? - spojrzał na mnie.
- Odczep się - rzuciła młoda dziewczyna i poszła, a "goryl" za nią. Bardzo dziwna sytuacja. Kto na nią czekał? Co ten typ od niej chciał? W mojej głowie powstały nowe pytania. Próbując odpowiedzieć sobie na te pytania, doszedłem na miejsce. Przez pewien czas intensywnie nad tym rozmyślałem, ale nic nie wymyśliłem. Chłopcy wraz z dziewczynami wrócili i wypiliśmy kolejną kolejkę. Już niektórym udzielił się ten alkohol, bo plątały się im języki lub coś odwalali, że płakaliśmy ze śmiechu. Bawiliśmy się świetnie, napój z procentami lał się i już wszyscy byli "troszkę" pijani. Klub opuściliśmy o 5:30 ledwo o swoich siłach, ale daliśmy radę. Stojąc przed klubem i czekając na taksówki, wraz z Mario i Marcelem zaczęliśmy śpiewać. Szczerzę to sam nie wiem, co śpiewaliśmy, bo plątały nam się języki. Wszyscy się z nas śmiali. Anastazja, która jako jedyna była w miarę trzeźwa, zaczęła nas uciszać, ale jej zbytnio to nie wychodziło, bo musiała jeszcze trzymać Piszczka, który wyglądał jak trup. Biedna... Nareszcie przyjechały taksówki i nareszcie jechałem do domu. Nawet nie musiałem podawać kierowcy adresu, bo prawie wszyscy taksówkarze dobrze wiedzą, gdzie mieszkamy. Najpierw odwieźliśmy Schmelzer'a, potem Mats'a, a następnie Mario, a ja na samym końcu. Wygramoliłem się z auta i chwiejny, krokiem podszedłem do drzwi wejściowych. Wyjąłem klucze o przez bite 20 minut próbowałem je otworzyć, ale nie trafiałem w zamek. Gdy już mi się to udało, wszedłem do środka i ruszyłem po schodach. Gdy doczłapałem się na górę i byłem w sypialni, rzuciłem się na łóżko i zasnąłem.
Następnego dnia:
Obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Miałem wrażenie jakby moja głowa miała zaraz wybuchnąć. Wstałem z łóżka i poszedłem do garderoby. Wziąłem ciuchy, wróciłem o sypialni i położyłem je na łóżku. Ruszyłem do łazienki, zrzuciłem z siebie ciuchy i wziąłem prysznic.Po kąpieli ubrałem się we wcześniej przygotowane ciuchy (zestaw po lewej) i zszedłem na dół. Pierwsze, co zrobiłem to wziąłem proszki.
Zrobiłem sobie śniadanie i zjadłem je. Poszedłem do salonu, położyłem się na kanapie i włączyłem telewizor. Oglądając jakiś film, zaczął dzwonić mój telefon. Wyciągnąłem go i zobaczyłem, że na ekranie widniej zdjęcie Mario i podpis: Bąbelek<3. Odebrałem:
- Hej.
- Cześć, jak tam?
- Weź nic nie mów umieram.
- To tak jak ja.
- Pamiętasz coś?
- Pamiętam tylko tyle, że śpiewaliśmy pod klubem i dalej urwał mi się film.
- Jezu już nigdy nie idę na imprezy.
- Jasne, jasne.
- Może odwiedzimy Lewuska?
- Dobry pomysł.
- Ale idziemy pieszo.
- No kej, to jak się ogarniesz, przyjdź do mnie i ode mnie do niego pójdziemy.
- Spoko, do zobaczenia. - i się rozłączył. Wstałem z kanapy i poszedłem na górę. Poszedłem do łazienki, aby przeczesać włosy i wyszedłem z niej. Z sypialni wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i zszedłem na dół. Usiadłem na kanapie i czekałem na Mario oraz starałem się przypomnieć, co się działo na imprezie. W pewnym momencie przypomniało mi się jak zobaczyłem tą piękną blondynkę. Czemu była taka oschła? Czemu tak nerwowo się wtedy rozglądała po sali? I do tego jeszcze ten "goryl". Byłem bardzo ciekawy i chciałbym dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Mam nadzieję, że kiedyś ją jeszcze spotkam, bo nie ukrywam, że mi się spodobała. Moje myśli krążyły wokół dziewczyny z klubu.
- Halo! Ziemia do Reus'a! - usłyszałem krzyk i momentalnie oprzytomniałem.
- Czego się drzesz idioto? - zapytałem.
- Bo od 5 minut stoję tu i mówię do Ciebie, a Ty nic.
- Sorki, zamyśliłem się.
- No właśnie widzę, co jest? - spojrzał na mnie.
- No bo... - zawahałem się.
- Misiaczku jestem Twoim przyjacielem i wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko? - posłał mi uśmiech.
- No wiem - odparłem i również się uśmiechnąłem.
- No to mów.
- No, bo wczoraj w klubie poznałem... - i zacząłem mu wszystko mówić. Widziałem, że Goetze uważnie mnie słucha i czeka, aż skończę. Po jakimś czasie opowiedziałem mu wszystko i czekałem, aż coś powie.
- Dortmund nie jest duży, więc może się jeszcze spotkacie, może nawet niedługo? Więc głowa do góry.
- Może masz rację.
- Na pewno, a co z Adele? - zapytał i trochę zaskoczyło mnie to. Spojrzałem na niego i przez chwilę się zastanawiałem, i powróciło wspomnienie z Polski. No właśnie wspomnienie...., ale na samą myśl moje usta wygięły się w podkowę.
- Podoba mi się, ale ona jest w Polsce, a ja tutaj, a poza tym Lewemu również się podoba - odpowiedziałem.
- No tak, ale może przyjedzie tu na stałe i, co wtedy?
- Szczerze, wątpię w to - odparłem.
- No, ale jakby? - Mario zadawał trochę dziwne pytania.
- Wtedy bym się zastanawiał i martwił.
- Och blondasku, blondasku - zaśmiał się.
- Idziemy do Roberta, czy nie?
- Idziemy! - zawołał i oderwał się z kanapy.
- Mario - rzuciłem.
- Słucham?
- Wiesz, że czasem jestem o Ciebie zazdrosny - spuściłem głowę. - Myślę, że wolisz spędzać czas z Bobkiem niż ze mną.
- Ty mój najukochańszy misiaczku na świecie, nie myśl tak. Kocham Was obydwu, ale jednak Ciebie bardziej, bo jesteś dla mnie jak brat - podszedł do mnie i mnie przytulił. - To miłe, że jesteś o mnie zazdrosny.
- Żartowałem - zaśmiałem się i odepchnąłem go.
- Jasne, teraz to się nie wykręcaj.
- Dobra nie gadaj, tylko chodź - pociągnąłem go i wyszliśmy z mieszkania. Zamknąłem dom i ruszyliśmy w stronę posesji napastnika. Po krótkim czasie, znaleźliśmy się na miejscu. Gdy weszliśmy do domu, doznaliśmy szoku. U niego była Ania i widziałem po ich minie, że dobrze się bawią. Spojrzałem na Mario i zauważyłem, że powstrzymuję się, aby czegoś głupiego nie powiedzieć. Chcieliśmy wyjść i im nie przeszkadzać, ale zatrzymali nas i zjedliśmy razem obiad przygotowany przez byłą Lewego.Po obiedzie postanowiliśmy posprzątać i przy okazji porozmawiać z przyjacielem. W kuchni w ogóle ich nie słuchałem, bo cały czas moje myśli krążyły wokół dziewczyny z klubu. Lewandowski spytał się mnie czy coś się stało, ale zaprzeczyłem. Posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas u klubowej 9. i po jakiejś godzinie zaczęliśmy wracać d domu. Pożegnałem się z Mario i każdy z nas ruszył w swoją stronę. Po drodze oczywiście spotkałem kilka fanek i fanów, którzy prosili o autografy i zdjęcia. Z miłą chęcią to zrobiłem i po chwili szedłem dalej. Po 25 minutach byłem już w domu. Zdjąłem buty i poszedłem do kuchni. Wyjąłem szklankę wody i nalałem sobie wody. Upiłem łyk napoju i poszedłem do lodówki, gdyż zrobiłem się głodny. Gdy ją otworzyłem, zastałem tylko światło. Lodówka była pusta. Postanowiłem zrobić zakupy. Ubrałem buty i wyszedłem z domu. Na szczęście sklep był blisko i byłem w nim już po 10 minutach. Wszedłem do środka, wziąłem koszyk i zabrałem się do zakupów. Do koszyka pakowałem to, co było mi potrzebne. Oczywiście nie obyło się bez słodyczy. Wrzuciłem z kilka paczek żelek i tym podobne. Gdy szedłem na dział z nabiałem, nagle ktoś na mnie wpadł. Spojrzałem na tą osobę i doznałem szoku.
- Przepraszam - usłyszałem oschły głos.
- Nic się nie stało - uśmiechnąłem się. - Poznajesz mnie?
- Nie.
- Wczoraj, klub - popatrzyłem na nią.
- Boże upierdliwy typ - powiedziała to tak, abym tego nie słyszał, ale nie udało się.
- Dziękuje za komplement.
- Spoko, na razie.
- Przepraszam - usłyszałem oschły głos.
- Nic się nie stało - uśmiechnąłem się. - Poznajesz mnie?
- Nie.
- Wczoraj, klub - popatrzyłem na nią.
- Boże upierdliwy typ - powiedziała to tak, abym tego nie słyszał, ale nie udało się.
- Dziękuje za komplement.
- Spoko, na razie.
- Poczekaj, pogadamy, poznamy się lepiej - rzuciłem.
- Po pierwsze: nie mamy o czym gadać, a po drugie: nie obchodzisz mnie i nie chcę Cię poznać. - odparła obojętnie.
- Czemu taka jesteś? - zapytałem.
- Jaka?
- Taka oschła.
- Nie Twoja sprawa - syknęła.
- Okej, jak chcesz. Poznam chociaż Twoje imię?
- Nie - wywróciła oczami. - Jeszcze coś? Spieszę się.
- Tak - posłałem jej zalotne spojrzenie.
- Tylko się pospiesz - powiedziała patrząc na swoje dłonie.
- Jak masz na imię?
- Jak Ci powiem to odczepisz się ode mnie? - spojrzała na mnie.
- Być może.
- Ugh... Mam na imię Kate - rzuciła.
- Ładne imię, jestem Marco - podałem jej rękę. Przez chwile dziewczyna zastanawiała się, co zrobić, ale po chwili uścisnęła moją dłoń. Jej dotyk był ciepły w przeciwieństwie do jej charakteru i sposobu do ludzi. Może tylko stwarza takie pozory? A może jest to jej maska, może się przed czymś broni, a może się czegoś boi? Nadal nie dawało mi spokoju to, co wydarzyło się na tej imprezie, a mianowicie ten umięśniony facet i te jego słowa. Miałem ochotę zapytać ją o to, ale powstrzymałem się.
- No to na razie - prychnęła i ominęła mnie.
- Poczekaj, mam ostatnie pytanie.
- Jakie? - zatrzymała się i odwróciła się do mnie.
- Dasz się zaprosić na kawę?
- Hahaha, nie - zaśmiała się i poszła. Chciałem za nią pójść, ale w tym samym momencie podeszli do mnie fani. Rozdałem autografy, porobiłem zdjęcia i odszedłem od nich. Poszedłem w kierunku, gdzie szła Kate z nadzieją, że tam będzie, ale się myliłem. Gdy doszedłem na miejsce, jej tam nie było. Wróciłem do robienia zakupów i po chwili byłem w drodze do domu. Wszedłem do środka, podreptałem do kuchni i zacząłem rozpakowywać zakupy. Po skończonej czynności, postanowiłem, że zrobię sobie coś do jedzenia. Po chwili siedziałem i konsumowałem posiłek. Gdy zjadłem, pozmywałem naczynia i usiadłem wygodnie na kanapie w salonie, i włączyłem TV. Szczerze mówiąc, nic ciekawego nie było, więc włączyłem sobie fifę. Pograłem z jakieś 3 godziny, gdy nagle poczułem zmęczenie. Wyłączyłem sprzęt i poszedłem na górę. Nawet nie chciało mi się myć, tylko zdjąłem z siebie ubrania i położyłem się. Przez jakiś czas wierciłem się i nie mogłem zasnąć, ale po chwili znużył mnie sen.
******************************************************
No i mamy 14!:D Wstawiam wcześniej ten rozdział, ponieważ nie będę miała czasu, gdyż muszę poprawić oceny:x Mam nadzieję, że Wam się podoba, bo mi niestety nie za bardzo:/ Wiecie, że Wasze komentarze dają mi kopa do dalszego pisania i byłabym szczęśliwa, gdyby było ich jeszcze więcej:) Jak myślicie, czy nowa dziewczyna coś namiesza? Kim ona się okaże? Na te pytania niedługo poznacie odpowiedzi, tylko musicie być cierpliwi:) Dzisiaj rewanżowy mecz z Realem! Ja do samego końca wierzę, że uda się Borussii awansować i może Robert powtórzy piękne 4 bramki:) Trzymajmy kciuki za nasze kochane pszczółki<3! HEJA BVB<3
- Po pierwsze: nie mamy o czym gadać, a po drugie: nie obchodzisz mnie i nie chcę Cię poznać. - odparła obojętnie.
- Czemu taka jesteś? - zapytałem.
- Jaka?
- Taka oschła.
- Nie Twoja sprawa - syknęła.
- Okej, jak chcesz. Poznam chociaż Twoje imię?
- Nie - wywróciła oczami. - Jeszcze coś? Spieszę się.
- Tak - posłałem jej zalotne spojrzenie.
- Tylko się pospiesz - powiedziała patrząc na swoje dłonie.
- Jak masz na imię?
- Jak Ci powiem to odczepisz się ode mnie? - spojrzała na mnie.
- Być może.
- Ugh... Mam na imię Kate - rzuciła.
- Ładne imię, jestem Marco - podałem jej rękę. Przez chwile dziewczyna zastanawiała się, co zrobić, ale po chwili uścisnęła moją dłoń. Jej dotyk był ciepły w przeciwieństwie do jej charakteru i sposobu do ludzi. Może tylko stwarza takie pozory? A może jest to jej maska, może się przed czymś broni, a może się czegoś boi? Nadal nie dawało mi spokoju to, co wydarzyło się na tej imprezie, a mianowicie ten umięśniony facet i te jego słowa. Miałem ochotę zapytać ją o to, ale powstrzymałem się.
- No to na razie - prychnęła i ominęła mnie.
- Poczekaj, mam ostatnie pytanie.
- Jakie? - zatrzymała się i odwróciła się do mnie.
- Dasz się zaprosić na kawę?
- Hahaha, nie - zaśmiała się i poszła. Chciałem za nią pójść, ale w tym samym momencie podeszli do mnie fani. Rozdałem autografy, porobiłem zdjęcia i odszedłem od nich. Poszedłem w kierunku, gdzie szła Kate z nadzieją, że tam będzie, ale się myliłem. Gdy doszedłem na miejsce, jej tam nie było. Wróciłem do robienia zakupów i po chwili byłem w drodze do domu. Wszedłem do środka, podreptałem do kuchni i zacząłem rozpakowywać zakupy. Po skończonej czynności, postanowiłem, że zrobię sobie coś do jedzenia. Po chwili siedziałem i konsumowałem posiłek. Gdy zjadłem, pozmywałem naczynia i usiadłem wygodnie na kanapie w salonie, i włączyłem TV. Szczerze mówiąc, nic ciekawego nie było, więc włączyłem sobie fifę. Pograłem z jakieś 3 godziny, gdy nagle poczułem zmęczenie. Wyłączyłem sprzęt i poszedłem na górę. Nawet nie chciało mi się myć, tylko zdjąłem z siebie ubrania i położyłem się. Przez jakiś czas wierciłem się i nie mogłem zasnąć, ale po chwili znużył mnie sen.
******************************************************
No i mamy 14!:D Wstawiam wcześniej ten rozdział, ponieważ nie będę miała czasu, gdyż muszę poprawić oceny:x Mam nadzieję, że Wam się podoba, bo mi niestety nie za bardzo:/ Wiecie, że Wasze komentarze dają mi kopa do dalszego pisania i byłabym szczęśliwa, gdyby było ich jeszcze więcej:) Jak myślicie, czy nowa dziewczyna coś namiesza? Kim ona się okaże? Na te pytania niedługo poznacie odpowiedzi, tylko musicie być cierpliwi:) Dzisiaj rewanżowy mecz z Realem! Ja do samego końca wierzę, że uda się Borussii awansować i może Robert powtórzy piękne 4 bramki:) Trzymajmy kciuki za nasze kochane pszczółki<3! HEJA BVB<3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ<3
Fajny rozdział :) Mam nadzieję, że Robert i Ania zostaną tylko przyjaciółmi i nie zejdą się znowu. Ciekawi mnie co to za dziewczyna co Marco ją spotkał. Nie mogę się doczekać kiedy Adel spotka się z chłopakami, bo chciałabym aby przyjechała do Dortmundu i była z Reusem lub Lewym :D Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam ! <3
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo:) Już niedługo wyjaśni się kim jest ta tajemnicza dziewczyna:) Również pozdrawiam<3
UsuńHej nominowałam cię do Liebster Award http://milosccierpliwajest.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń