Dzisiaj pracę skończyłam bardzo szybko i postanowiłam odwiedzić Kubę na treningu. Stojąc na światłach poczułam jak ktoś mi się przygląda. Odwróciłam się, aby to sprawdzić. Gdy zobaczyłam kto mi się przygląda, uśmiech na mojej twarzy zawitał i bez zastanowienia ruszyłam w jego stronę. Rzuciłam mu się w ramiona i wyszeptałam mu do ucha, że tęskniłam. Tak był to Robert, ten Robert Lewandowski, mój przyjaciel. On również szedł na stadion. Po drodze opowiadaliśmy sobie o wszystkim, wygłupialiśmy się i oczywiście nie zabrakło zdjęć z serii "selfie". Lewy jedno wstawił na instagram, te, co najbardziej nam się podobało. Dodał do tego opis: #friend #spotkanie # po #dłuższym #czasie #fun #nice. Nawet nie zauważyliśmy, a doszliśmy docelowego miejsca. Weszliśmy do środka i ruszyliśmy w stronę trybun. Po drodze spotkaliśmy mojego ukochanego.
- O, hej Lewy! - przywitał się z napastnikiem BVB.
- Cześć - odparł.
- Witaj - zwrócił się do mnie z uśmiechem na twarzy i namiętnie pocałował. Nie ukrywam, że trochę się dziwnie czułam, bo z boku stał Robert. Po chwili odsunęłam się od Koseckiego i posłałam mu uśmiech.
- Co Cię tu sprowadza Robert? - zapytał piłkarz Legii.
- Teraz i tak nie gram, bo dochodzę do siebie po kontuzji i postanowiłem odwiedzić mamę, i tak odpocząć.
- A właśnie, jak noga?
- Znacznie lepiej - odparł.
- Ekhemmm... Przypominam Kuba, że masz trening - wtrąciła się 21-latka.
- Skończyliśmy już - zaśmiał się.
- O to dobrze, idziemy coś zjeść? - zaproponowałam.
- Z miłą chęcią - uśmiechnął się Robert.
- Kurcze dzisiaj nie mogę - rzucił Kuba.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- Muszę załatwić parę spraw.
- No okej - posmutniałam.
- Nie smuć się, wynagrodzę Ci to - podszedł do mnie, objął i dał subtelnego całusa.
- Trzymam za słowo.
- Okej, niestety muszę iść, do zobaczenia - pożegnał się z nami i poszedł. Byłam trochę zła na niego, bo obiecał mi, że dzisiaj cały dzień spędzi ze mną, a tu nagle musi coś załatwić... No nic, spędzę chociaż trochę czasu z Lewandowskim. Uśmiechnęłam się lekko do niego:
- To, co idziemy coś zjeść? - zapytałam.
- Jasne - odpowiedział ochoczo i ruszyliśmy w drogę.
- Znasz jakąś dobrą knajpkę?
- A no znam - pokazał rządek białych zębów.
- No to prowadź - zaśmiałam się. Wyszliśmy ze stadionu i szliśmy w nieznanym mi kierunku.
- Czemu nic nie powiedziałaś, że jesteś z Kubą? - nagle Robert zadał to pytanie, którego chciałam uniknąć.
- W sumie to nie wiem, zapomniałam - rzuciłam.
- No rozumiem.
- A Ty nic nie wspominałeś, że wróciłeś do Ani - powiedziałam, a Bobek się zaśmiał. Popatrzyłam na niego z dziwnym wyrazem twarzy.
- Hahahah ja nie wróciłem do Ani - spojrzał na mnie i słodko uśmiechnął.
- Ale wszystkie niemieckie gazety piszą, że znów jesteście razem i wszędzie są Wasze zdjęcia.
- Niemieckie brukowce zawsze piszą to, co chcą i nie sprawdzą czy to prawda, czy też nie.
- No tak, ale na serio, na tych zdjęciach wyglądaliście na szczęśliwych.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi i to tyle - rzucił.
- Spoko, nie musisz mi się tłumaczyć, to Twoje życie i Ty podejmujesz decyzję - posłałam mu uśmiech.
- Szkoda, że niektórzy tego nie rozumieją - powiedział.
- O, co chodzi?
- Mario nie może tego zrozumieć, że ja i Anna jesteśmy przyjaciółmi. - westchnął.
- Przejdzie mu - zaśmiałam się i poklepałam go po ramieniu.
- W sumie racja, to Mario.
- Dokładnie. Robert?
- Hmm - spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczami i zatopiłam się w nich, zapomniałam o całej rzeczywistości.
- Halo Adele - ręka piłkarza machała mi przed oczami.
- Tak? - wróciłam do żywych.
- Pytam się o, co chciałaś się zapytać, a Ty nic - zaśmiał się.
- Przepraszam, zamyśliłam się. - powiedziałam i cicho się zaśmiałam.
- Mam malutką prośbę - pokazałam ząbki.
- Oho, znam ten uśmiech - rzucił.
- Mogłabym nagrać filmik na moją stronę o Borussii, z Twoim udziałem? - zatrzepotałam rzęsami.
- No jasne, z miła chęcią, ale, co ja bym miał zrobić, czy powiedzieć? - zapytał i podrapał się po głowie.
- No nie wiem, pozdrowisz ich czy coś. Zdaj się na swoją wyobraźnię o ile ją masz - zaśmiałam się.
- O nie, zgrzeszyłaś - spojrzał na mnie i zbliżył się do mnie. Wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego, więc zaczęłam "uciekać". Moja ucieczka nie trwała długo ponieważ RL mnie dogonił i zaczął łaskotać.
- Nie proszę, Robert jesteśmy na ulicy - próbowałam mu się wyrwać.
- Przeproś
- Przepraszam! - powiedziałam i Lewy mnie puścił.
- Bardzo ładnie - jego kącik ust podniósł się.
- To jak z tym filmikiem?
- Niech Ci będzie - przewrócił teatralnie oczami. Wyjęłam telefon i włączyłam kamerę:
- Hej tu Robert Lewandowski. Chciałbym serdecznie pozdrowić wszystkich fanów strony Ballspielverein Borussia 09. Ja jak i cała drużyna cieszymy się, że mamy tak wspaniałych kibiców. Pozdrawiam, Lewy - piłkarz na koniec ponownie słodko się uśmiechnął, ale tym razem się opanowałam. Wyłączyłam kamerę.
- I jak, może być? - zapytał.
- Jasne - uśmiechnęłam się. Weszłam na fb przez telefon i wrzuciłam filmik na stronę z podpisem: Specjalnie dla Was, udało mi się nagrać ten filmik:3 /Leweus. Obejrzeliśmy go jeszcze raz i sprawdziliśmy komentarze. Było już ich z 25, co mnie naprawdę cieszyło. Komentarze były przeróżne, np.: "Jezu dziewczyno, jak Ty to zrobiłaś?:o", "Jezu jaki on piękny *.*" itp. Wyłączyłam facebook'a i schowałam telefon.
- Nie chce nic mówić, ale jesteśmy już pod tą knajpą - powiedział napastnik. Przede mną widniał wielki napis: "Kotłownia".
- To dobrze, bo zgłodniałam - zaśmialiśmy się i weszliśmy do środka. Zajęliśmy stolik w kącie sali, ponieważ Robert chciał ten czas spędzić jak normalny człowiek, nie dziwię mu się, bo też bym miała ochotę odpocząć. Po chwili podszedł do nas kelner:
- Dzień dobry, coś państwo zamawiają? - uśmiechnął się.
- Ja poproszę szklankę wody i do tego jakieś dobre danie, zdaję się na szefa kuchni - rzucił Lewandowski.
- To ja poproszę to samo - powiedziałam. Kelner odszedł od nas z zamówieniem.
- Kurcze, pewnie teraz wszystkie Twoje fanki mi zazdroszczą, że siedzę tu z Tobą - powiedziałam.
- Zapewne tak, widzisz jaką jesteś szczęściarą - uśmiechnął się.
- To nie szczęście, to mój urok - zachichotałam i zarzuciłam włosy do tyłu.
- Oj kusisz, kusisz - powiedział, po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Opanowaliśmy się dopiero, gdy podszedł do nas kelner z naszym jedzeniem.
- Smacznego.
- Dziękujemy - i odszedł, a my zabraliśmy się za konsumowanie. Zaskoczyło mnie, bo bardzo mi smakowało, a moje podniebienie jest raczej wybredne. Już wiem, gdzie będę chodziła coś zjeść.
- I jak Ci smakuje? - zapytał niebieskooki.
- Naprawdę smaczne - odpowiedziałam z podkową na buzi. Już po chwili nasze talerze były puste i poprosiliśmy o rachunek. Wyjęłam portfel:
- O nie, ja płacę - powiedziała natychmiast gwiazda Bundesligi.
- Nie musisz, zapłacę za siebie.
- Nie ma nawet takiej opcji.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Ile płacę? - Robert dał młodemu mężczyźnie pieniądze.
- Robert, wiesz, że nie musiałeś, przecież bym zapłaciła za siebie - powiedziałam patrząc na niego.
- Wiem, ale ja chciałem zapłacić - uśmiechnął się.
- Ile Ci jestem winna? - zapytałam wyjmując pieniądze.
- Nic Adele i przestań, bo się pogniewamy - rzucił i zaśmiał się.
- Dziękuje.
- Nie masz za, co.
- Zbieramy się? - zapytałam. 25-latek przytaknął i wyszliśmy z restauracji....
Marco:
Od wyjazdu Roberta nic się nie wydarzyło, no poza tym, że więcej czasu spędzam z Kate. Dzisiaj trening mieliśmy na 8:00, bo jutro gramy mecz z Hoffenheim. Wstałem o 7:00, poszedłem do łazienki się wykąpać, ubrałem się, spakowałem, zjadłem śniadanie i po chwili jechałem na SIP. Gdy dotarłem na miejsce, zaparkowałem auto i ruszyłem do środka. W szatni byłem już po paru minutach i byłem jako pierwszy. Przebrałem się i czekałem na kolegów. Czekając na nich, wszedłem na instagrama i zobaczyłem zdjęcie Roberta z Adele. Uśmiechnąłem się na jej widok i postanowiłem skomentować to zdjęcie: Słodziaki, ale ja lepiej bym wyglądał:).
- Hejo misiaczku - usłyszałem głos Mario.
- Cześć bąbelku - uśmiechnąłem się i schowałem telefon. Po chwili do szatni wchodzili pozostali, gdy wszyscy się przebrali, ruszyliśmy w stronę murawy. Na miejscu czekał już na nas trener.
- Witam chłopaki. - jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Dzień dobry trenerze - przywitaliśmy go.
- Gotowi na dzisiejszy trening i jutrzejszy mecz?
- Oczywiście - powiedział Khel.
- I to mi się podoba - zaśmiał się. Na murawę weszła Anastazja.
- Cześć chłopaki, witam trenerze - przywitała nas radośnie. Dawno jej nie widziałem, ale nic się nie zmieniła, Łukasz ma ogromne szczęście, że ma taką kochającą kobietę jaką jest Podgórska. Mieliśmy zaczynać trening, gdy nagle w tunelu dostrzegłem....
**********************************************
Jezu tak bardzo Was przepraszam za tak beznadziejny i krótki rozdział!:( Nie wiem, co się ostatnio ze mną dzieję, nie mogę się na niczym skupić, ucieka mi wena, a jak coś już napiszę to usuwam, bo mi się nie podoba:/ Ugh nienawidzę tego uczucia........ Jeszcze raz BARDZO, BARDZO przepraszam za te wypociny i mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za tak beznadziejny rozdział:* Nie wiem chyba musicie mi dać niezły ochrzan, żebym wzięła się w garść i pisała chociaż trochę lepsze rozdziały:* Pozdrawiam<3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
Nie jest wcale taki zły, mi się podoba chociaż ja czekam z niecierpliwością na rozwinięcie wątku z Marco i nową postacią :D pozdrawiam i życze weny!
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo i również pozdrawiam:)
UsuńCzekam na następny ^^
OdpowiedzUsuńMieliśmy zaczynać trening, gdy nagle w tunelu dostrzegłem.... to zdanie jest na prawdę ekscytujące :D lubisz trzymać ludzi w zastanowieniu ;)
Postaram się, aby następny rozdział pojawił się w następny piątek, ale nic nie obiecuję:( Dziękuje bardzo:3
UsuńCo ty ten rozdział jest zajebisty :* Czekam na nn ♥
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo:*
UsuńŚwietny rozdział. Super, że udało Ci się go dodać, bo szczerze czekałam na ten rozdział. :D Cieszę się, że Robert i Adel spędzili razem dzień i dobrze się bawili. Moim zdaniem oni muszą być razem. :) I mam nadzieję, że będą. <3 Gdy nagle w tunelu dostrzegłem...? Trzymasz w niepewności. Jestem ciekawa kto to jest. Wydaje mi się, że to może być Kate, a może Adel, ale tylko tak strzelam. Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń