niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 19

Mieliśmy zaczynać trening, gdy nagle w tunelu dostrzegłem Caroline. Na widok dziewczyny, zrzedła mi mina. Po jaką cholerę ona tu przyszła? Po to, żeby mnie wkurzyć? Jak tak, to udało jej się. Chłopacy również dostrzegli moją eks, która zbliżała się w naszą stronę. Spojrzeli na mnie i dobrze wiedzieli, że jej przyjście tutaj nic dobrego nie wróży. Blondynka była coraz bliżej nas.
- Cześć chłopacy - podeszła do nas i się przywitała.
- Czego Ty tu chcesz? - zapytałem podirytowany.
- To już nie mogę Was odwiedzić?
- Miałem już spokój, musiałaś się pojawić? - uniosłem głos.
- Oj nie denerwuj się misiaczku - podeszła do mnie i pogładziła mnie po policzku, lecz jej ręka szybko została odepchnięta.
- Caroline idź stąd! Boże czemu Ty jesteś taka wkurzająca? Ty nadal nie rozumiesz, że my już ze sobą nie jesteśmy? Naprawdę jesteś taka głupia?
- Oj Marco, ranisz - zaśmiała się perfidnie.
- Wynoś się! - krzyknąłem.
- Nie, chce popatrzeć na takie ciacha.
- Caro idź stąd lepiej - wtrącił się Mario.
- O znalazł się przyjaciel od siedmiu boleści - zakpiła.
- Przynajmniej nie wskakuje do łóżka pierwszemu lepszemu i nie jestem dziwką tak jak ty - posłał jej uśmiech, widać było, że się wkurzyła. Nagle zobaczyłem za plecami blondynki Kate, która uśmiechnięta zmierzała ku nam. Trenera nie było na murawie, bo poszedł do swojego biura po jakieś rzeczy.
- Cześć chłopaki - przyszła do nas siostrzenica Klopp'a.
- Hej - przywitali się z nią.
- Hej Marco - podeszła do mnie i dała mi buziaka w policzek.
- Cześć - posłałem jej uśmiech.
- O widzę, że masz już nową dziewczynę - prychnęła moja była.
- Jeśli nawet, to nie powinno Cię to obchodzić.
- Uważaj na niego, zabawi się Tobą i Cię rzuci - zwróciła się do Kate. Ona się na nią popatrzyła i zaśmiała.
- Caroline! Wynoś się stąd! - nie wytrzymałem.
- Nie denerwuj się, pamiętaj, że złość piękności szkodzi.
- A, co tu się dzieje? - usłyszałem głos Jürgena.
- Nic trenerze - powiedziałem.
- Przecież widzę, że jesteś zdenerwowany, Caroline opuścisz teren stadiony dobrowolnie lub wezwę ochronę - rzucił. Caro tylko prychnęła i zeszła z murawy.
- Dziękuje trenerze - zwróciłem się do czarodzieja z Dortmundu.
- Nie masz za, co. To mój obowiązek, żeby nikt nie zakłócał naszych treningów.
- Rozumiem - rzuciłem.
- Dobra, wracamy do treningu - zarządził Klopp. Spojrzałem na Kate, która nie miała zbyt wesołej miny, wiedziałem, że będę musiał jej to wszystko wyjaśnić. Posłałem jej lekki uśmiech i ruszyłem wraz z chłopakami na murawę. Rozpoczęliśmy ciężki trening, który trwał 2 godziny. Jak to my mamy w zwyczaju, w pewnym momencie zaczęliśmy się wygłupiać, ale gdy zobaczyliśmy minę trenera, od razu wróciliśmy do ćwiczeń. Po upływie wyznaczonego czasu, zeszliśmy z murawy i pokierowaliśmy się do szatni. Będąc w szatni, wzięliśmy prysznic i przebraliśmy się w ciuchy, w których przyjechaliśmy. Wszyscy z uśmiechami na twarzy opuściliśmy pomieszczenie i każdy ruszył w swoją stronę. Kierując się do swojego samochodu zauważyłem Kate i trenera, i postanowiłem do nich podejść.
- Kate możemy porozmawiać? - zapytałem.
- A mamy o czym? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Myślę, że tak - blondynka popatrzyła na swojego wujka, ten tylko skinął głową na znak, że może.
- Dobra chodź - rzuciła.
- Odwiozę ją - zwróciłem się do Jürgena.
- Dobrze - i ruszył do swojego pojazdu, natomiast my do mojego. Otworzyłem dziewczynie drzwi jak na mężczyznę przystało i sam po chwili usiadłem na miejscu kierowcy. Postanowiłem zabrać ją w moje ulubione miejsce...
Kate:
Obudziło mnie hałasowanie, pewnie wujek. Próbowałam zasnąć, jednak mi się nie udawało. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i podreptałam do łazienki. Wzięłam prysznic i po chwili owinięta w ręcznik byłam z powrotem w pokoju. Podeszłam do szafy i wyjęłam ciuchy. Dzisiaj świeciło słoneczko i było ciepło, ale mi było zimno i przechodziły mi dreszcze po ciele, więc założyłam na siebie grubsze ciuchy. Wróciłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze. Stwierdziłam, że dzisiaj postawię na naturalności i nie pomalowałam się, jedynie prysnęłam się moimi ulubionymi perfumami. Wyszłam z łazienki, zaszłam do sypialni po telefon i zeszłam na dół do pozostałych osobników. Wchodząc do kuchni zobaczyłam jak wujek czegoś intensywnie szukał.
- Cześć wujku - podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek.
- Cześć słoneczko - posłał mi uśmiech i powrócił do poprzedniej czynności.
- Czego tak szukasz?
- Dokumentów - rzucił.
- Pomogę Ci - odpowiedziałam i zaczęłam szukać. Chyba szukaliśmy 20 minut, gdy nagle Ulla weszła do kuchni w ręku z jakąś teczką.
- Kochanie tego szukasz? - zaśmiała się.
- Jezu, gdzie to było?
- Na górze, na szafce - odpowiedziała.
- Dziękuje Ci bardzo - podszedł do niej i dał jej buziaka. Czasami im zazdroszczę, bo po mimo ich wieku nadal darzą siebie takim samym uczuciem jak przed kilkoma latami. Kiedyś było tak z moimi rodzicami, ale z czasem ich uczucie słabło.
- Kate, a co Ty tak grubo ubrana? - zapytała ciocia patrząc na mnie.
- Jakoś mi zimno i mam dreszcze - powiedziałam.
- Ocho, siadaj, zaraz dam Ci leki.
- Ciociu nie trzeba - zaśmiałam się.
- Nie ma mowy - rzuciła i postawiła przede mną szklankę z wodą i tabletki. Nie chciałam narażać się Ulli dlatego też połknęłam te tabletki. Pomogłam małżonce Klopp'a przy śniadaniu i po chwili jedliśmy.
- Wujku - spojrzałam na niego.
- Tak? - zapytał.
- Mogę jechać z Tobą na trening chłopaków?
- Ulla, co o tym sądzisz? - spojrzał na nią.
- Ech, niech idzie
- Dziękuje - pisnęłam i dałam im po buziaku. Zaniosłam naczynia do zmywarki i czekałam na Jürgena. Długo nie musiałam czekać, ponieważ po chwili siedzieliśmy w aucie i jechaliśmy na stadion. Po paru minutach byliśmy na miejscu i ruszyliśmy w stronę murawy.
- Ja idę do łazienki, przyjdę za chwilę - powiedziałam.
- Okej - wujek spojrzał na mnie podejrzliwie i domyśliłam się o, co mu chodzi. Odkąd zaczęłam pracować na stadionie jako asystentka trenera i zaczęłam chodzić na terapie, nie biorę narkotyków, ale to nie oznacza, że mnie nie ciągnie do nich, bo owszem ciągnie i to bardzo mocno, ale walczę ze sobą i dobrze mi to idzie. Dużo czasu poświęca mi Marco i pomaga mi z tym. Jest świetnym przyjacielem i facetem, wiem, że mogę na niego liczyć. Szkoda tylko, że Robert wyjechał, ale niedługo wraca i to mnie cieszy, że nareszcie go zobaczę. Poszłam na łazienki za sprawą fizjologiczną. Po krótkim momencie byłam już na murawie i zauważyłam jakąś dziewczyną stojącą koło Marco i chłopaków. Podeszłam do nich bliżej i na wstępie zauważyłam, że Reus jest zdenerwowany. Przywitałam się z nim buziakiem w policzek tak jak zawsze mamy w zwyczaju, a ta blondynka zaczęła coś do mnie mówić, że mam na niego uważać. Popatrzyłam na nią i zaczęłam się śmiać, ale też zszokowało mnie to, co mi powiedziała, więc postanowiłam nie odzywać się do blondyna. Po 2 godzinach, trening dobiegł końca, więc skierowałam się na parking. Długo nie czekałam na wujka, który stał przy moim boku. Mieliśmy już wsiadać do samochody, gdy klubowa 11 poprosiła mnie o rozmowę. Za bardzo nie chciałam z nim rozmawiać, ale uległam. Jechaliśmy w nieokreślonym mi kierunku, ale jak piłkarz mi oznajmił, jechaliśmy w jego ulubione miejsce. Nasza podróż trwała jakąś niecałą godzinkę. Wysiedliśmy z auta i szliśmy w ciszy przez park, aż nagle doszliśmy w niesamowite miejsce.
- Ale tu pięknie - powiedziałam zachwycona.
- Też tak sądzę - uśmiechnął się.
- Każdą tu zabierasz? - zapytałam oschle.
- Nie, jesteś pierwszą dziewczyną, którą tu zabrałem. To jest mój azyl, zawsze tu przychodzę, żeby przemyśleć parę spraw.
- Ach czuję się zaszczycona - zakpiłam.
- Kate, przestań! - uniósł głos.
- Ja mam przestać? To Ty mi wytłumacz o, co chodziło tej lasce.
- Dlatego Cię tu zabrałem - powiedział.
- A nie mogłeś mi tego powiedzieć, gdzie indziej tylko tutaj? - spojrzałam na niego.
- Chciałem tutaj.
- Ugh - założyłam ręce na biodra.
- A teraz mnie wysłuchaj - oznajmił.
- Ok.
- Ta dziewczyna to była moja eks. Nic mnie już z nią nie łączy i przez dłuższy okres dała mi spokój, ale dzisiaj musiała się pojawić i ponownie zaczynać te wszystkie gierki... A to, co Ci mówiła to nie prawda. Nigdy tak nie postępowałem z kobietami i nie mam zamiaru tak postępować. Szanuję je i nawet przez myśl mi nie przechodzi, że mógłbym wykorzystać i zostawić... ugh - wzdrygnął się. Marco zaimponował mi tym, że wszystko mi wytłumaczył, bo nie musiał.
- Dziękuje - powiedziałam i przytuliłam go.
- Za, co? - spytał zdziwiony.
- Za to, że mi to wytłumaczyłeś choć nie musiałeś.
- Dla mnie najważniejsza jest szczerość, jesteś moją przyjaciółką więc chciałem być w stosunku do Ciebie szczery. - uśmiechnął się. Usiedliśmy w altance i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Siedzieliśmy tak z parę dobrych godzin.
- Jak nastrój przed meczem? - zapytałam.
- Jak na razie dobrze, zobaczymy jutro - zaśmiał się. Nagle kichnęłam.
- Przeziębiona? - zapytał z troską.
- Nie, tylko kicham i katar mam - odpowiedziałam.
- No to wracamy do domu i idziesz do łóżka.
- Ale Marco, naprawdę jest wszystko dobrze - sprzeczałam się.
- Nie ma mowy, jedziemy - wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę pojazdu. Po chwili jechaliśmy w stronę domu wujka. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu:
- Dziękuje za wszystko - posłałam mu uśmiech.
- Nie masz, za co - odwzajemnił gest.
- Do zobaczenia jutro - pocałowałam go w policzek.
- No pa - wysiadłam z auta i ruszyłam ku drzwi wejściowych od domu. Marco czekał, aż wejdę do środka. Będąc w środku, podreptałam do salony, gdzie siedziała ciocia i wujek.
- Cześć - przywitałam ich radośnie i po chwili kichnęłam.
- Przyniosę Ci leki - rzuciła Ulla. Nic nie mówiłam, bo wiedziałam, że i tak mi je przyniesie i tak.
- Jak Ulla Ci przyniesie leki, idziesz na górę, bierzesz ciepłą kąpiel i pod kołderkę - postanowił Klopp.
- Ugh okej - uległam.
- Ale dzisiaj mam terapie - dodałam.
- Zadzwonię i powiem, że jesteś chora i dzisiaj Cię nie będzie.
- Okeeej - westchnęłam. Do salonu weszła Ulla z lekami i wodą. Wzięłam od niej to, co mi przygotowała i łyknęłam je. Tak jak wujek prosił, poszłam na górę, weszłam do sypialni, wzięłam piżamę i ruszyłam do łazienki. Dobrze, że mam prysznic i wannę. Nalałam do wanny ciepłej wody, dolałam do niej mój ulubiony olejek i po chwili leżałam w niej. Moja kąpiel trwała z jakieś 45 minut, ale potrzebne mi to było i to bardzo. Wyszłam z wanny, dokładnie wytarłam ciało i ubrałam się w moją ulubioną piżamę, którą dostałam od cioci i wujka. Włosy związałam w niedbałego koka i podreptałam do sypialni. Szybko wskoczyłam do łóżka i leżałam tak bezczynnie gapiąc się w sufit. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi:
- Proszę - powiedziałam i drzwi od mojego pokoju się uchyliły.
- Mogę wejść? - usłyszałam głos trenera drużyny z Dortmundu.
- Jasne - posłałam mu uśmiech.
- Przyniosłem Ci ciepłą herbatę.
- Dziękuje, jesteś kochany - podał mi gorący napój.
- O widzę, że masz na sobie swoją ulubioną piżamę - zaśmiał się.
- Innej bym nie założyła.
- Jak się czujesz? - zapytał z troską.
- Już lepiej, naprawdę i dziękuje, że z Ullą się tak o mnie troszczycie - przytuliłam się do niego.
- Nie masz za, co. Traktuję Cię jak córkę i to się nie zmieni - jego słowa wywołały uśmiech na mojej twarzy, a po policzku spłynęła samotna łza szczęścia.
- Kate - spojrzał na mnie.
- Tak?
- Jak już Ci mówiłem, martwię się o Ciebie i Ulla również ... - urwał.
- No tak i za to Wam bardzo dziękuje.
- I wiesz, że w każdy możliwy sposób chcemy Ci pomóc z nałogiem. - jego głos był poważny.
- Jeśli chodzi Ci czy bałam, to nie, nie brałam. Dużo pomaga mi terapia i Marco. Dzięki niemu na chwilę zapominam o narkotykach i ciesze się tym, co najpiękniejsze, czyli życiem. Czasami mam ochotę i to ogromną wziąć, ale walce z tym. Ty i ciocia mi też pomagacie i dziękuje.
-Och kochanie, nawet nie wiesz jak się ciesze - na jego twarzy pojawił się uśmiech, szczery uśmiech.
- Ja też wujku - przytuliłam się do niego ponownie w tym dniu.
- A jak tak już mówimy o Marco... - nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Wujku! Marco to tylko przyjaciel i niech tak zostanie. Wspaniale się z nim czuje i dogaduje. Po prostu mamy podobne charaktery i doskonale się rozumiemy.
- No to się ciesze, Marco to porządny chłopak mimo wszystko i wiele przeszedł - powiedział.
- Zauważyłam, że Ty dla nich jesteś jak ojciec.
- Można tak powiedzieć. Zżyłem się z nimi i nie wyobrażam sobie drużyny bez nich.
- Jesteś wspaniałym trenerem, mężem i wujkiem - pokazałam ząbki.
- Dziękuje.
- Jürgen! - usłyszeliśmy wołanie Ulli.
- Wzywa mnie, dobranoc - dał mi buziaka w czoło i wyszedł. Wypiłam do końca herbatę, kubek odstawiłam na szafkę nocną i położyłam się. Chwile leżałam i myślałam o wszystkim, ale po chwili ramiona krainy Morfeusza otuliły mnie i zaczęłam śnić.
**************************************************
Wybaczcie, że rozdział nie pojawił się na czas, ale byłam nad jeziorem i nie miałam internetu;/ Mam nadzieję, że spodoba Wam się rozdział;) Tak więc zostawiam go Wam:D P.S. wczoraj nasze pszczółki przegrały mecz i tym samym nie zdobyły Pucharu Niemiec:( Za rok będzie lepiej!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

4 komentarze:

  1. Huhuhuhhuhu :D proszę o nexta ♥ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny świetny rozdział. :) Jak mnie ta Carolin wkurza. To trzeba mieć tupet. Dobrze, że Marco i Kate wyjaśnili sobie to wszystko. Myślę, że zostaną parą. Fajnie by było. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie coś o Adel i Robercie. Nawet nie wiesz jak bym chciała żeby zostali parą. Mam nadzieję, że tak będzie. Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog, świetny rozdział!
    Masz dziewczyno talent! :****
    czekam z niecierpliwością na next ;)
    I zapraszam do mnie:
    http://bvbmyfamily.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Mila:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog..
    Pozdrawiam czekam na następny..

    OdpowiedzUsuń