niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 7

Gdy już miałam siadać na krzesło, poczułam, że zaczynam upadać na ziemię, jednak w porę ktoś zdążył mnie złapać. Tym kimś był Marco.
- O boże, przepraszam, nie chciałem - powiedział pospiesznie.
- Ile jeszcze razy będziemy tak się witać ? - zaśmiałam się.
- Naprawdę nie chciałem.
- Okej, nic się nie stało, złapałeś mnie i nie upadłam, więc nie ma o czym mówić.
- Jesteś wspaniała - blondyn pokazał rządek białych zębów. - W takim razie zapraszam Cię do tańca i nie przyjmuję odmowy.
- Och niech Ci będzie - westchnęłam. Piłkarz złapał mnie za rękę i poszliśmy na parkiet. Pech chciał akurat jak zaczęliśmy tańczy, muzyka zmieniła się na spokojny kawałek. Czy to jakiś przypadek, że gdy ja jestem na parkiecie to leci wolny kawałek ? myślałam w myślach. Reus bez skrupułów położył swoje dłonie na moich biodrach, więc ja swoje dłonie pokierowałam na barki chłopaka i tak zaczęliśmy bujać się w rytm piosenki.
- Pięknie wyglądasz - przerwał cieszę.
- Dziękuje - posłałam mu uśmiech. - A ty przystojnie wyglądasz w tym garniturze.
- Jak we wszystkim - odpowiedział po czym zaczęliśmy się śmiać.
- I jak Ci się tu podoba ? - zapytałam.
- W tym momencie jest wspaniale.
- Czemu ?
- Bo tańczę z prześliczną dziewczyną, może znasz ?
- Hmmm... nie kojarzę - zaśmiałam sie.
- Z kim przyszłaś ? - - tym razem to piłkarz z klubową 11 zadał pytanie.
- Z Koseckim.
- A to twój chł... - nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Nie to nie mój chłopak, raczej przyjaciel - odparłam. Piosenka się skończyła i zaczęła lecieć druga także wolna i już myślałam, że przetańczę ją z Marco, jednak pomyliłam się.
- Odbijane - podszedł do nas Piszczek z uśmiechem na twarzy.
- Miło się tańczyło - powiedziałam do Reus'a.
- Mi również - odparł, uśmiechnął się i poszedł do stolika. Łukasz "objął" w talii i zaczęliśmy tańczyć.
- Gdzie masz Anastazje ? - zapytałam.
- Błaszczykowski porwał ją do tańca - zaśmiał się.
- Ach ten Kuba.
- Widzę, że wpadłaś w oko Lewemu i Marco.
- Nie sądzę - odpowiedziałam.
- Oj znam ich na tyle długo, że umiem poznać kiedy się w kimś zakochali.
- Nawet jeśli to co z tego ? Oni są gwiazdami Borussii i piłki nożnej, a ja zwykłą szarą myszką, a poza tym jutro wracacie do Dortmundu i prawdopodobnie mogę ich już nie zobaczyć.
- Przestań nie jesteś szarą myszką, jesteś wspaniałą dziewczyną z wielką pasją w sobie, lecz nie chcesz jej realizować - powiedział.
- Proszę Cię nie zaczynaj tego tematu, dzisiaj chce dobrze bawić. - uśmiechnęłam się.
- A jak tam z Koseckim ?
- Czuję, że powoli się zaprzyjaźniamy.
- Tylko ? - poruszył brwiami.
- Tak tylko - zaśmiałam się. - Nie chce mieć na razie chłopaka. 
- No rozumiem. My z Aną jutro też wracamy do Niemiec.
- Ech, czemu tak szybko ? - posmutniałam.
- Kończą nam się urlopy, ale jak ty będziesz miała wolne to masz do nas przyjechać i koniec kropka - postanowił.
- To się zobaczy - wytknęłam mu język. Przez resztę tańca śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Muzyka się skończyła i postanowiliśmy usiąść do stołu. Gdy usiadłam na krzesełku to wtedy poczułam jak nogi mi odpadają, strasznie mnie bolały. Postanowiłam porobić pamiątkowe zdjęcia, więc wyjęłam telefon i zaczęłam je robić. Gdy tylko chłopacy z Dortmundu zobaczyli. że robię zdjęcia to od razu zaczęli "pozować". Ich pozowanie polegało na robieniu głupich min i tym podobne. Każdy piłkarz BVB chciał mieć ze mną zdjęcie i nawet nie wiem dlaczego, trochę mnie to zdziwiło, ale w pozytywnym sensie. Każdy do mnie podchodził i pozowaliśmy, najpierw tak ładnie, a później postanowiliśmy polecieć na spątana. Już prawie z każdym sobie zrobiłam zdjęcie, nawet z trenerem, lecz został mi jeszcze Marco i Robert. Najpierw przyszedł Lewy i zrobiliśmy sobie te zdjęcia. Postanowiliśmy je zobaczyć :
- Pięknie tu razem wyszliście - powiedziała Anastazja, która robiła za fotografa.
- Też tak uważam - zgodził się napastnik.
- Ty wyszedłeś pięknie, ale nie ja - odparłam.
- Wyszłaś pięknie i koniec. - uśmiechnął się. Przyszedł Reus, więc czas z nim za pozować. Tak samo jak z Lewym, poszliśmy je zobaczyć.
- Podoba mi się to zdjęcie - powiedział dumnie blondyn. - Prześlesz mi je ?
- Jasne - odpowiedziałam i przesłałam mu je.
- Teraz ja chce zdjęcie z moją przyjaciółką - powiedziała Ana. Zaśmiałam się tylko i zaczęli robić nam zdjęcia. My miałyśmy o wiele więcej tych zdjęć, ponieważ włączyła nam się głupawka. Gdy trochę się uspokoiłyśmy, podeszliśmy do chłopaków i zobaczyłyśmy nasze zdjęcia. Oglądałam te zdjęcia to na serio ciesze się, że mam taką przyjaciółkę jaką jest Anastazja i nigdy bym jej nie zamieniła na kogo innego. Była, jest i będzie dla mnie bardzo ważna i nic tego nie zmieni. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki.
- Może zrobimy sobie grupowe zdjęcie ? - zaproponowała.
- Jasne - odpowiedzieliśmy zgodnie. Poprosiłam Koseckiego, aby zrobił nam grupowe zdjęcie. Po zrobieniu zdjęcia każdy poszedł tańczyć, tylko ja poszłam usiąść. Gdy tak siedziałam to postanowiłam zobaczyć wszystkie zdjęcia. Przeglądając zdjęci uśmiech nie schodził mi z twarzy. Patrząc tak na te zdjęcia, nie sądził nigdy, że moje marzenie spełni się i, że poznam tych wspaniałych ludzi. To nic, że znam ich osobiście od paru godzin, to na prawdę ich polubiłam, jednak jutro już wyjeżdżają. Przesunęłam palcem po ekranie i pokazała się fotografia, na której byłam z Lewandowskim. Wpatrywałam się w Roberta, był jeszcze bardziej pociągający niż zwykle. Ponownie przesunęłam palcem po ekranie i tym razem byłam z Marco. Wpatrywałam się w blondyna, w jego uśmiech oraz oczy. Zawsze, gdy go widziałam to czułam się tak jakoś inaczej, z Lewy jest tak samo.
- Zatańczymy ? - usłyszałam męski głos. Podniosłam głowę i ujrzałam Koseckiego, który był uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Jasne - odpowiedziałam. Wstałam z krzesła i ruszyłam z Kubą na parkiet. I ponownie wolna piosenka.... Nie no to jest jakiś żart ? - pomyślałam. Piłkarz położył dłonie na moich biodrach, a ja na jego szyi.
- W końcu udało mi się Cię porwać do tańca - zaśmiał się.
- Przepraszam, że nie spędziłam wieczoru z Tobą - rzuciłam.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się. - Najważniejsze, żebyś była szczęśliwa i uśmiechnięta, a dzisiaj taka jesteś i to mnie cieszy.
- Dziękuje - dałam mu buziaka w policzek.
- A to za co ?
- Za to, że jesteś wspaniałym przyjacielem.
- A ty przyjaciółką - odparł. Położyłam głowę na jego ramieniu i do końca tak tańczyliśmy. Cały czas obserwowałam Roberta i Marco. Patrząc tak na nich, nie zauważyłam, że piosenka się skończyła. DJ puścił jakąś szybszą piosenkę i wszyscy zaczęliśmy tańczyć.
- Przyznam szczerzę, że jak na piłkarza to dobrze tańczysz - prawie krzyknęłam do Kuby, ponieważ było głośno.
- Dziękuje - posłał mi uśmiech. Kosecki na prawdę nieźle mną "wywijał". Piosenka się skończyła i postanowiłam, że pójdę usiąść i odpocząć, ponieważ nie czułam własnych nóg. Legionista poszedł razem ze mną i usiedliśmy na swoich miejscach. Na chwilę zdjęłam szpilki, aby moje stopy mogły odpocząć. Po chwili koło mnie usiedli Marco i Robert.
- Jak się bawisz ? - zapytał napastnik BVB i reprezentacji Polski.
- Bardzo dobrze, tylko trochę nóg nie czuję - zaśmiałam się. Chłopacy również się zaśmiali. Na stół kelnerzy postawili jakieś przekąski, napoje no i oczywiście alkohol. Nie byłam zbytnio głodna, więc wzięłam szklankę wody i upiłam łyk.
- Może szampana ? - zaproponował blondyn.
- Nie dziękuje, dzisiaj sobie odpuszczę alkohol. - odpowiedziałam. Reus nie nalegał i wziął do ręki kieliszek szampana. Siedziałam tak na krześle i rozglądałam się po sali. W pewnym momencie zakręciło mi się w głowię i zrobiło mi się duszno, i postanowiłam wyjść na zewnątrz.  Gdy znalazłam się przed klubem to poczułam jak chłodny wiatr rozwiał moje włosy. Usiadłam na ławeczkę i wpatrywałam się w niebo. Były na nim piękne gwiazdy, które świeciły i układały się w różne rzeczy.
- A ty co tu tak sama siedzisz ? - usłyszałam głos, który był mi tak dobrze znany.
- Poczułam się trochę źle i postanowiłam się przewietrzyć - odpowiedziałam. Anastazja usiadła obok mnie .
- I w końcu Twoje marzenie się spełniło.
- Nadal w to nie mogę uwierzyć.
- Poznałaś Lewandowskiego, który zawrócił Ci w głowię.
- Jest jeszcze bardziej przystojniejszy niż w telewizji - zaśmiałam się. - Te jego oczy ... mogłabym się w nie godzinami wpatrywać.
- Nie zapomnijmy o Marco - powiedziała dziewczyna obrońcy BVB.
- Ach Marco jest taki, taki kochany. Jego uśmiech powoduję, że sama się uśmiechasz.
- A Kuba ? - wypytywała.
- Kuba to na prawdę miły chłopak, jest wspaniałym przyjaciele, wiem, że mogę mu o wszystkim powiedzieć i wysłucha mnie. - odpowiedziałam.
- Ciesze się.
- Ana ?
- Tak - spojrzała na mnie.
- Tylko proszę Cię, nie mów nikomu, że od bardzo dawna podoba mi się Lewy i Reus.
- Hahah dobrze.
- Szkoda, że już jutro wracacie - posmutniałam.
- Praca wzywa, ale może niedługo się zobaczymy - posłała mi swój piękny uśmiech.
- No mam nadzieje - zaśmiałam się.
- Wracamy ? - zapytała Anastazja.
- Jasne - odpowiedziałam. Wstałyśmy z ławeczki i weszłyśmy do środka. Gdy byłyśmy w środku to doznałyśmy szoku. Chłopaki "trochę" przesadzili z alkoholem, ponieważ zaczęli śpiewać i nie tylko. Spojrzałyśmy się na siebie i wybuchnęłyśmy śmiechem. Nie mogłyśmy go opanować i popłakałyśmy się ze śmiechu. Gdy trochę się uspokoiłyśmy postanowiłyśmy ich jakoś ogarnąć. Anastazja poszła poszukać Łukasza, a ja szukałam Marco i Roberta. Nie musiałam ich szukać, bo oni mnie znaleźli.
- Cześć piękna - powiedział pijany napastnik.
- Oho trochę się za dużo wypiło, co ? - spojrzałam na nich z litością.
- No coś ty - rzucił Reus.
- Dobra chłopacy, koniec imprezy.
- Co, nie ! - oburzył się Lewandowski. Zauważyłam, że Kuba idzie w naszą stronę.
- Pomóc ? - zapytał śmiejąc się.
- Jakbyś mógł - posłałam mu uśmiech. Chłopacy opierali się i nie chcieli wyjść z klubu, dopiero się zgodzili jak powiedziałam, że dostaną ode mnie buziaka, ale w usta... Kosecki pomógł mi ich wyprowadzić  i doprowadzić do ich autobusu.
- No to teraz buziaki - upomniał się Robert. Kuba zaprowadził blondyna do autobusu, bo ledwo stał na nogach. Tak jak obiecałam, dałam buziaka napastnikowi, lecz on zamienił tego buziaka w dłuższy pocałunek. Głupia ja zamiast przerwać ten pocałunek, to odwzajemniłam. Nagle ocknęłam się i odsunęłam się od piłkarza.
- Przepraszam, nie powinienem - powiedział.
- Tak, nie powinieneś - odpowiedziałam. Kosecki wyszedł z pojazdu :
- Reus chce swojego buziaka. - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami. Weszłam do tego autokaru, szukałam blondyna i gdy go znalazłam, podeszłam do niego i dałam mu tego buziaka. Posłał mi uśmiech.
- Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze zobaczymy - powiedział.
- Ja też - odwzajemniłam uśmiech. - Do zobaczenia kiedyś.
- Do zobaczenia - pożegnałam się z nim. Szłam do wyjścia, gdy nagle przede mną stanął Robert. Spojrzałam na niego i przeszłam koło niego obojętnie. Po chwili stałam koło piłkarza Legii.
- Odwieziesz mnie ? - zapytałam.
- Jasne - odpowiedział i podeszliśmy do jego auta. Otworzył mi drzwi i usiadłam wygodnie na siedzeniu. On sam zajął miejsce za kierownicą i jechaliśmy już w drogę do mojego domu. Po 10 minutach byliśmy na miejscu, wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy pod drzwi.
- Dziękuje za wspaniały wieczór - powiedziałam.
- To ja dziękuje, że się zgodziłaś - uśmiechnął się. Podeszłam do niego, dałam mu buziaka i mocno przytuliłam.
- Daj znać jak dojedziesz do domu - rzuciłam.
- Dobrze, dobranoc - pożegnał się i wsiadł do pojazdu, i odjechał. Weszłam po cichu do mieszkania, zdjęłam szpilki, wzięłam je w rękę i ruszyłam po schodach do mojego pokoju. Gdy byłam na górze zobaczyłam, że w sypialni Any i Piszczka świeci się światło. Podeszłam do drzwi, zapukałam i po chwili byłam już w środku. Piszczek już spał, a przyjaciółka pakowała swoje i swojego chłopaka ubrania do walizek.
- Hej - szepnęłam.
- Chodź, pomożesz mi - wyszeptała. Podeszłam do niej, usiadłam koło niej i zaczęłam składać oraz układać ubrania w walizce.
- Jak wróciliście ? - zapytałam.
- Autem. Oczywiście ja prowadziłam - zaśmiała się cicho.
- Anastazja ?
- Hmm - spojrzała na mnie.
- Bo dzisiaj Robert ... mnie pocałował - powiedziałam.
- Cooo ? - omal nie krzyknęła. - Jak to się stało ?
- No bo ... - zaczęłam opowiadać jej jak do tego doszło.
- Oj ten Lewy - zaśmiała się. - A żałujesz, że to się stało lub wkurzyłaś się na niego ?
- No właśnie w tym rzecz, że nie żałuję, ani nie jestem zła, no może trochę. Ten pocałunek był taki ciepły, jego usta były takie delikatne, aksamitne i ciepłe.
- Oho Adel - spojrzała na mnie,
- Co ? - zapytałam.
- Ten Lewy naprawdę zawrócił Ci w głowię przez ten pocałunek i do tego jeszcze Reus i nie wmawiaj mi, że Ci się nie podoba, bo widziałam jak dzisiaj na niego patrzyłaś.
- Było, aż tak widać ? - ponownie zapytałam.
- Ja to widziałam - zaśmiała się.
- W sumie oni już wyjeżdżają, więc nie mam się czym martwić. - uśmiechnęłam się. Do końca spakowałyśmy walizki, które po chwili były już zamknięte.
- O której jutro macie lot ?
- O 11:35 - odpowiedziała.
- To idź spać - rzuciłam. Podeszłam do Anastazji, dałam jej buziaka i wyszłam z sypialni. Podreptałam do swojego pokoju, szpilki rzuciłam w kąt pokoju, podeszłam do szafy, wyjęłam piżamę i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po 10 minutach leżałam już w łóżku. Sięgnęłam ręką po kopertówkę, która leżała na szafce nocnej i wyjęłam z niej telefon. Spojrzałam na zegarek w komórce i była już 4:00. Odłożyłam telefon na szafkę i przekręciłam się na drugi bok. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza.
***********************************************
Na samym początku chciałam was kochane przeprosić za to, że przez dwa tygodnie nie wstawiłam rozdziału, ale po prostu nie miałam czasu:( Mam nadzieje, że mi wybaczycie:) Z okazji zbliżających się Świąt, chce wam życzyć wszystkiego najlepszego i wesołych świąt <3 Żeby wasze wszystkie marzenia się spełniły i w ogóle:* A mi życzcie dużo weny:) Postanowiłam rozdziały dodawać co dwa tygodnie:) Jeśli podoba Ci się, to zostaw po sobie jakiś ślad:) Niestety wczoraj nasze kochane pszczółki przegrały z Herthą 1:2:( Ale następny mecz będzie lepszy <3 Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT <3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 6

Powróciłam do oglądania meczu, gdy nagle zauważyłam, że piłka leci prosto na mnie. Bez żadnego zastanowienia przyjęłam ją na klatkę piersiową i odbiłam ją do chłopaków. Nie wiem jak udało mi się ją odbić, ponieważ miałam bytu na dość wysokiej koturnie, ale ciesze się, że nic sobie nie zrobiłam. Zobaczyłam, że na telebimie mnie pokazują, a komentator właśnie skomentował to co przed chwilą zrobiłam w pozytywnym sensie, to momentalnie się zarumieniłam i chciałam zapaść się pod ziemię.
Robert :
Podczas meczu za mocno kopnąłem piłkę i widziałem, że leci prosto na Adel. Modliłem się, aby nic jej się nie stało i, aby się odsunęła, ale ku mojemu zaskoczeniu przyjęła ją na "klatę" i odbiła. Byłem zaskoczony i postanowiłem do niej podbiec, bo i tak jest chwila przerwy, bo coś się stało piłkarzowi z przeciwnej drużyny.
- Wow to było piękne - podbiegłem do niej i się uśmiechnąłem.
- Nic takiego, ale dziękuje - odpowiedziała.
- Skąd to umiesz ?
- Kiedyś chodziłam na piłkę nożną.
- O boże ideał - powiedziałem po cichu tak, aby nie słyszała.
- Coś mówiłeś ? - zapytała.
- To fajnie, że umiesz grać, może kiedyś zagramy razem ?
- Z miłą chęcią, ale już zapomniałam jak się gra.
- Właśnie było widać - zaśmiałem się.
- Dobra leć na boisko - uśmiechnęła się.
- Wyganiasz mnie ?
- Ależ skąd, ale możesz już iść - zaśmiała się. Jej uśmiech był taki piękny i pełen radości.
- Haha jak mnie wyganiasz to idę - spuściłem głowę i wróciłem na boisko, ale po chwili skierowałem uśmiech w jej stronę, co odwzajemniła. Była 35 minuta meczu i nadal było 1:0 dla nas. Roman zaczął od bramki, podał do Piszczka, Łukasz do Kuby, kapitan reprezentacji do Marco, a Reus do mnie i oto tym sposobem zamieniłem wynik na 2:0, pokonując goalkeeper'a Legii. Na trybunach była radość, kibice zaczęli śpiewać, a gdy komentator powiedział "Robert", a zebrani na stadionie "Lewandowski" to, aż ciarki mi przeszły po całym ciele. Spojrzałem w stronę niedawno poznanej dziewczyny i widziałem jak się cieszy, uśmiech sam pojawił się na twarzy. 10 minut minęło i zakończyła się pierwsza połowa, i schodziliśmy do szatni. Ja, Marco i Mario siedzieliśmy koło siebie i piliśmy wodę.
- Ale ta dziewczyna dzisiaj odbiła tą piłkę - odezwał się Mario na temat młodej fotograf i uśmiech pojawił mi się na twarzy tak samo ja Marco.
- No to było niesamowite - rzucił Reus.
- Dobra panowie, koniec przerwy, na boisko - zarządził trener i poszliśmy. Wychodząc z szatni zauważyłem jak Adel rozmawia z Koseckim i na koniec dała mu buziaka. Czy ich coś łączy ? Będę musiał się go o to wypytać - rozmyślałem.
- Ej Lewy, kto jest ? - zapytał wskazując na pomocnika Legii.
- To Kuba Kosecki, kolega z reprezentacji - odparłem.
- A oni są razem ?
- Nie wiem, a co ? - poruszyłem brwiami.
- Tak się tylko pytam - odpowiedział z lekkim zakłopotaniem, co wyczułem.
- Jasne, jasne - zaśmiałem się. Blondyn już nic nie powiedział tylko szedł przed siebie. Jako pierwsi wyszliśmy na murawę i chwilę czekaliśmy na gospodarzy. Druga połowa meczu się rozpoczęła i już w 50 minucie Marco strzelił gola, tym samym zmieniając wynik na 3:0. Zbliżał się koniec meczu,a dokładniej była 85 minuta, gdy biegłem do bramki z piłką. Już miałem oddać strzał, gdy nagle poczułem mocne uderzenie w nogę i momentalnie upadłem na murawę zwijając się z bólu. Ból był okropny, przeszywał moje całe ciało, nawet nie mogłem podnieś się z boiska. Podbiegł do mnie Reus :
- Lewy wstawaj - powiedział.
- Kurwa nie mogę, noga mnie mocno boli - odparłem przez zaciśnięte zęby. Blondyn podniósł rękę i w mgnieniu oka znalazł się przy mnie sztab medyczny Borussii. Opatrzyli mi nogę, dotykali tam gdzie najbardziej bolało. Spytali się czy dam radę sam opuścić murawę, ale odpowiedziałem, że nie. Przenieśli mnie na nosze i po chwili znalazłem się przy linii bocznej, gdzie ponownie mnie zbadali.
- Może zagrać ? - podszedł Jurgen.
- Niestety nie -  odpowiedział jeden z lekarzy.
- To coś poważnego ? - zapytałem.
- Wydaję mi się, że nie, ale jak wrócimy do Dortmundu to zrobimy prześwietlenie i wtedy będziemy wiedzieć.
- Dobra Robert, siadaj na ławce - rzucił Klopp i jakoś udało mi się iść we wskazane miejsce. Trener zrobił przymusową zmianę i za mnie wszedł Julian. Legia od momentu mojej "kontuzji" gra w 10, ponieważ to Furman mnie sfaulował i dostał czerwoną kartkę.
Marco :
Ostatnie minuty meczu były straszne. Lewy został sfaulowany i być może będzie miał kontuzję, ale miejmy nadzieję, że nic mu nie będzie. Po mimo wszystko byłem zadowolony z meczu, ponieważ w 50 minucie strzeliłem gola. Pod sam koniec przeciwnicy grali w osłabieniu i wynik 3:0 utrzymał się do końca. Sędzia nawet nie przedłużył spotkania i w 90 minucie zakończył mecz. Szczęśliwi zeszliśmy do szatni i po chwili przyszedł napastnik, kulejąc.
- I co ci jest ? - zapytałem.
- Nie wiem, będę musiał zrobić prześwietlenie jak wrócimy. Sztab mówi, że to nic poważnego - odpowiedział.
- Będzie dobrze - posłałem mu uśmiech. Do pomieszczenia wszedł trener :
- Dobra chłopcy, ogarniać się szybko, bo dowiedziałem się przed chwilą, że zapraszają nas na imprezę pomeczową. - rzucił z uśmiechem. My tylko popatrzeliśmy się na siebie znacząco i wszyscy poszliśmy pod prysznice. Po 30 minutach wszyscy wyszliśmy opatuleni w ręczniki. Podszedłem do mojej "szafki" i wyjąłem z niej garnitur, w który się ubrałem. Poprawiłem sobie włosy, poperfumowałem się i byłem już gotowy. Gotowi byli również Robert i Mario.
- Bobek dasz radę ? - zapytałem z troską.
- Tak, dam radę - odparł. Poczekaliśmy na resztę i gdy już wszyscy byli gotowi, wyszliśmy z szatni i skierowaliśmy się do autokaru. Po chwili siedzieliśmy na swoich miejscach i ruszyliśmy na "imprezę". Po 25 minutach nasz pojazd stanął i zaczęliśmy go opuszczać. Przed klubem stali piłkarze Legii. Gdy szliśmy w ich stronę zaczęli klaskać. My popatrzyliśmy się na siebie pytająco i zbytnio nie wiedzieliśmy co mamy zrobić.
Adele :
Mecz wygrali chłopcy z Dortmundu i mnie jako wielką fankę, bardzo to cieszyło. Martwiłam się o napastnika BVB, ponieważ został sfaulowany i nie wiadomo czy nie będzie miał kontuzji. Mam nadzieję, że to nic poważnego i nie będzie musiał pauzować. Spakowałam sprzęt do toreb i weszłam do tunelu przez, który chwilę temu przechodzili piłkarze obu drużyn. Przechodziłam koło szatni Borussii, gdy nagle usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam Kubę. Podszedł do mnie :
- Hej - posłał mi uśmiech.
- Hej po raz setny - zaśmiała się. - Przykro mi z powodu waszej przegranej.
- Oj daj spokój, było wiadome, że przegramy - zaśmiał się, a ja razem z nim.
- Pewnie teraz jedziesz do domu odpocząć.
- Na chwile jadę do domu - odparł.
- Czemu na moment ? - zapytałam.
- Bo jest impreza pomeczowa i jadę się przebrać. No właśnie, poszłabyś ze mną ?
- Z miła chęcią - odparłam z uśmiechem. - Ale nie jestem odpowiednio ubrana.
- Zawiozę Cię do domu, przebierzesz się, przyjadę po Ciebie i pojedziemy.
- Okej to chodź - powiedziałam i ruszyliśmy do wyjścia. Po chwili jechaliśmy już do mojego domu. Kosecki zaparkował auto :
- Będę po Ciebie za 30 minut - rzucił.
- Mam nadzieję, że się wyrobię - zaśmiałam się. - Do zobaczenia. - posłałam mu uśmiech i weszłam do domu. Sprzęt położyłam w przedpokoju i od razu ruszyłam na górę. Weszłam do swojego pokoju, otworzyłam szafę i zastanawiałam się co mam ubrać. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam i drzwi się otworzyły. Do środka weszła Anastazja.
- Co robisz ? - spytała.
- Zastanawiam się co ubrać - odparłam.
- A gdzie idziesz ?
- Na imprezę pomeczową.
- Czyżby Kubuś Cię zaprosił ? - spojrzała na mnie ze swoim uśmieszkiem.
- Tak, a ty idziesz ? - zapytałam.
- Oczywiście.
- To nie szykujesz się ?
- Mam jeszcze czas. - rzuciła.
- Pomożesz mi ? - zapytałam i spojrzałam na nią z błagalnym wzrokiem. Bez słowa podeszła do mnie i zaczęła przeglądać moje ciuchy. Po chwili wyjęła sukienkę i buty.
- Masz to będzie idealne - uśmiechnęła się. Wzięłam od niej to co mi wybrała i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam fryzurę oraz make-up. Na szczęście paznokcie miałam wcześniej zrobione, więc jedna rzecz mniej. Na koniec założyłam kreację i gotowa wyszłam pokazać się przyjaciółce.
- No, no mała - uśmiechnęła się, gdy mnie zobaczyła.
- I jak ?
- Wyglądasz oszałamiająco, teraz to już na pewno chłopcy będą się za Tobą oglądać.
- Nie przesadzaj - rzuciłam.
- Dobra czas ucieka, a ja jeszcze nie jestem gotowa.
- Uciekaj się ubierać, a ja idę, bo zaraz Kosecki przyjedzie - wyszłyśmy ode mnie z pokoju, Anastazja poszła do gościnnego, a ja zeszłam na dół.
- Ładnie wyglądasz - powiedziała moja rodzicielka.
- Dziękuje - odpowiedziałam.
- Gdzie idziesz ?
- Na imprezę.
- A jak mecz Ci się podobał ? - ponownie zapytała.
- Był niesamowity, nareszcie  spełniło się moje marzenie.
- To się ciesze. - nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ja otworze - rzuciłam i poszłam odtworzyć. Przed drzwiami stał Kuba i wyglądał niesamowicie.
- Pięknie wyglądasz - dał mi buziaka w policzek, a ja się zarumieniłam.
- Dziękuje, ty również wyglądasz niczego sobie - odpowiedziałam.
- Gotowa ?
- Tak, tylko wezmę torebkę i możemy iść.
- Okej. - poszłam do salonu, podeszłam do stolika, gdzie leżała moja kopertówka, wzięłam ją i wróciłam do piłkarza.
- Gotowa - posłałam mu uśmiech. - Mamo wychodzę !
- Miłej zabawy ! - krzyknęła i wyszliśmy z domu. Podeszliśmy do samochodu Kuby, otworzył mi drzwi, usiadłam na miejscu i już po chwili jechaliśmy na imprezę. Gdy dojechaliśmy na miejsce to przed klubem byli już wszyscy piłkarze Legii. Wysiedliśmy z samochodu i dołączyliśmy do drużyny z Warszawy/
- O cześć Kosecki - przywitał się Furman.
- Hej - odpowiedział.
- A co to za piękność przyprowadziłeś ? - spojrzał na mnie.
- Poznaj Adele. Furman to jest Adel, Adel to jest Dominik - przedstawił nas sobie.
- Miło mi Cię poznać - powiedział z uśmiechem.
- Mi również - odwzajemniłam uśmiech. Poznałam resztę drużyny i po 5 minutach przyjechała Borussia. Legioniści ustawili się po obu stronach wejścia do klubu i czekali, aż goście z Dortmundu wysiądą. Ja ustałam po boku i po chwili obok mnie stanęła Anastazja.
- Hej młoda - powiedziała radośnie.
- Hej, pięknie wyglądasz - odpowiedziałam. Po chwili z autobusu wysiedli Dortmundczycy, a zawodnicy Legii zaczęli klaskać. Piłkarze nie wiedzieli o co chodzi i patrzyli na siebie ze zdziwieniem tak samo jak ja i Ana. Trener Legii podziękował BVB za mecz i mogliśmy wchodzić do środka. W środku znajdowały się stoły i przy każdym z krzeseł była zawieszona tabliczka gdzie kto siedzi. Szukałam swojego imienia i gdy już znalazłam to chciałam zobaczyć kto siedzi koło mnie. Po mojej prawej stronie siedział Lewandowski, a po lewej Reus. Gdy tylko to zobaczyłam, uśmiech pojawił mi się na twarzy.
- Gdzie siedzisz ? - usłyszałam męski głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Koseckiego.
- Tam - pokazałam na moje miejsce.
- Siedzę naprzeciwko Ciebie - odparł, a ja się tylko uśmiechnęłam.
- Adel - tym razem usłyszałam swoje imię, które dochodziło z mojej prawej strony. Odkręciłam się i zobaczyłam Piszczka i przyjaciółkę idących w moją stronę.
- Gratuluje wygranej - rzuciłam do Łukasza, gdy stał koło mnie i dałam mu buziaka.
- Dzięki - zaśmiał się. - Widzę, że siedzimy przy jednym stole i niedaleko siebie.
- To super - odparłam.
- Idziemy usiąść ? - zapytała dziewczyna obrońcy BVB.
- Jasne - odpowiedzieliśmy zgodnie i każdy usiadł na swoim miejscu. Po chwili do stołu dołaczył Robert.
- Hej śliczna - przywitał mnie i pokazał rządek białych zębów.
- Hej przystojniaku - zaśmiałam się.
- Pięknie wyglądasz.
- A dziękuje, ty również bardzo dobrze wyglądasz.
- Dziękuje - zaśmiał się.
- Jak tam noga ? - zapytałam.
- Boli, ale o wiele mniej.
- A to coś poważnego ?
- Sztab medyczny mówi, że nie, ale będę musiał zrobić prześwietlenie.
- Mam nadzieję, że to nic poważnego.
- Ja też - zaśmiał się. - Może zatańczymy ?
- Z chęcią - odpowiedziałam. Nie wierzyłam, że właśnie do tańca zaprosił mnie we własnej osobie Lewandowski. Poszliśmy na parkiet i w tym samym czasie zaczęła lecieć wolna piosenka. Robert spojrzał na mnie pytająco, uśmiechnęłam się do niego tym samym pozwalając mu zrobić to co powinien. Swoje dłonie położył na moich biodrach, a ja oplotłam jego szyję. Głowę położyłam na jego ramieniu i poczułam jego boskie perfumy. Przez ten czas, który tańczyliśmy to śmialiśmy się i miło było w jego towarzystwie. Piosenka się skończyła i wróciliśmy do stołu. Gdy już miałam siadać na krześle, poczułam że ....
***************************************************************
No i mamy 6 ! :D Przepraszam was kochane, że nie wstawiłam w tamtą, ani poprzednią sobotę rozdziału:( Mam nadzieję, że ten wam się spodoba i będą komentarze:) Dodaję wcześniej, ponieważ jutro nie będę miała czasu:(

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 5

Myślałam, że to sen, że to nie dzieje się naprawdę, gdy nagle poczułam jak upadam na ziemie.
- O boże, przepraszam - usłyszałam męski głos, który mówił po niemiecku.
- Uważaj trochę jak chodzisz, a nie idziesz z podniesioną głową nie zwracając uwagi na nic - powiedziałam wkurzona w jego języku, wstałam, poprawiłam się i spojrzałam na mężczyznę, który mnie przewrócił. Gdy go zobaczyłam, zrobiłam wielkie oczy i wpatrywałam się w niego. Nie mogłam uwierzyć, że to on stoi przede mną we własnej osobie.
- Naprawdę przepraszam, nie zauważyłem Cię, ponieważ zamyśliłem się.
- Nic się nie stało. Nie musisz się tłumaczyć, każdemu się zdarza - posłałam mu uśmiech.
- Reus uważaj trochę jak chodzisz, bo mi staranowałeś przyjaciółkę - wtrąciła Anastazja.
- Jeszcze raz przepraszam, może w ramach przeprosin, poszłabyś ze mną na kawę ? - spojrzał na mnie, a mnie zatkało.
- Na serio nic się nie stało - zapewniłam go.
- Ale chciałbym Ci to jakoś wynagrodzić - pokazał rządek białych zębów.
- Dm odpowiedź przy najbliższej okazji - odpowiedziałam z podkową na buzi i odeszła zostawiając Marco, Ane i Łukasza samych. Trochę głupio mi było, że nakrzyczałam na gwiazdę BVB. Poszłam poszukać Koseckiego, ale nie musiałam, bo on znalazł mnie.
- Cześć - uśmiechnął się i dał buziaka w policzek.
- Hejka - odwzajemniłam gest.
- Co tam ?
- A no dobrze, zdążyłam poznać Lewandowskiego i Reus'a - i w tym momencie na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Ooo to super - uśmiechnął się.
- Ja muszę iść na boisko rozstawić sprzęt, idziesz ze mną ?
- Jasne - odpowiedział i ruszyliśmy w drogę. Na murawie była już cała drużyna z Dortmundu i powoli przygotowywali się do treningu. Kuba pomógł mi rozstawić sprzęt i trener zaczął go wołać.
- Sama widzisz, muszę iść - posmutniał po czym lekko się zaśmiał.
- Mój biedaczek, dziękuje za pomoc - w podziękowaniu otrzymał buziaka. Posłał mi tylko uśmiech i już go przy mnie nie było. Torbę położyłam na ziemi i zabrałam się do pracy. Robiąc zdjęcia cały czas myślałam o dzisiejszym dniu, o Robercie, o Marco no i o Kubie. Właśnie moje marzenie się spełnia i to jest najpiękniejsze. Nawet nie zauważyłam kiedy chłopacy kończyli trening. Poszukałam wzrokiem Patrycji, która siedziała na trybunie i dała jej znak, że czas na wywiady. Skinęła mi głową, że rozumie, wstała i kierowała się w moją stronę. Gdy znalazła się przy mnie i dawała mi znak, żebym podeszła do Klopp'a i zapytała czy jego piłkarze zechcą udzielić wywiadu, tak więc zrobiłam. Pokręciłam tylko oczami i podeszłam do trenera pszczółek :
- Przepraszam - powiedziałam z uśmiechem.
- Tak ? - zapytał odwzajemniając uśmiech.
- Nazywam się Adele i jestem fotografem sportowym i chciałabym zapytać pana, czy pańscy podopieczni mogliby udzielić wywiadu mojej współpracowniczce ? - wskazałam na Pati.
- Oczywiście - odpowiedział zadowolony.
- Dziękuje.
- Nie ma za co. Uwaga Borussia ! - krzyknął trener czarno-żółtych tym samym sprowadzając wszystkich piłkarzy do siebie. - To jest Adele, zostawiam was w jej rękach i ona wam wszystko wyjaśni, a i nie zróbcie nam wstydu.
- Dobrze trenerze - odezwał się Ilkay. Jurgen odszedł od nas i zostawił mnie samą z tyloma mężczyznami.
-  Cześć - powiedziałam niepewnie.
- Hej - odpowiedzieli równocześnie.
- Jak już wiecie chce z wami przeprowadzić wywiady, tam siedzi moja koleżanka z pracy - ponownie na nią wskazałam, ale tym razem kazałam jej ty przyjść. - Przeprowadzi z wami wywiady, ale będę jej tłumaczem, ponieważ ona nie zna za dobrze niemieckiego.
- O to super - tym razem odezwał się Marco.
- Ciesze się, że jesteście zadowoleni - zaśmiałam się. - Poznajcie Patrycję - podeszła do nas.
- Cześć nazywam się Patrycja - uśmiechnęła się nieśmiało.
- Cześć - odpowiedzieli chórem.
- To co możemy zacząć ? - zapytałam.
- Jasne - rzucił Sebastian. Ze wszystkimi przeprowadziłyśmy wywiady tylko został nam jeszcze Robert i Marco. Po chwili przyszedł do nas Robert :
- Cześć dziewczyny - posłał nam uśmiech.
- Cześć - odpowiedziałyśmy równo.
- Gotowy ? - zapytała Pati.
- Oczywiście.
- No dobrze, więc pierwsze pytanie : Jak się czujesz grając przeciwko kolegą z reprezentacji ?
- Szczerze mówiąc to nie ma to dla mnie jakiegoś znaczenia. Liczy się tylko dla mnie wygrana mojej drużyny.
- Rozumiem, ale czy nie jest Ci trochę głupio ? - zapytała.
- A czemu mi by maiło być głupio ? Taka jest piłka - zaśmiał się.
- Jak się czujesz po strzelonym golu ?
- Oczywiście cieszę się choć może tego nie widać czasami, ponieważ cały czas jestem skupiony na meczu. Wszystkie moje gole dedykuj tacie, który ogląda mnie z góry i mamię, która wspiera mnie jak tylko może.
- No właśnie, twoja mama jest na każdym twoim meczu w Polsce i czasem w Dortmundzkie. Jak ona czuję się po meczu ? - ponownie padło pytanie z us Patrycji.
- Tak to prawda, moja mam jest moją wielką fanką i gdy tylko może być na meczu to jest. - zaśmiał się. - Zawsze po meczu do mnie przychodzi lub dzwoni i pyta się czy mi nic nie jest, jak zostanę sfaulowany i jak chwile leżę na boisku. Nieraz, gdy przychodziłem po meczu do domu, to od wejścia mama już mnie obejrzała czy nic mi się nie stało.
- Czyli martwi się o Ciebie ?
- Tak i to bardzo - uśmiechnął się, a ja stojąc z boku wpatrywałam się w niego.
- Strzelisz dzisiaj gola ? - zapytała.
- Mam nadzieję - zaśmiał się.
- No to ostatnie pytanie : Ostatnio dużo się mówi, że już jedną nogą jesteś w Bayernie i czy twoi kibice powinni zakupić już sobie koszulki Bayernu z Twoim nazwiskiem ?
- Pomidor - odpowiedział, a ja się zaśmiałam, ponieważ Robert powiedział, że na takie pytania będzie odpowiadał "pomidor".
- No dobrze to ja dziękuje za wywiad i życzę powodzenia - posłała mu uśmiech i odeszła na bok, się czegoś napić. Ja nadal stałam i dyskretnie patrzyłam na Lewego. W pewnym momencie zauważyłam, że idzie do mnie i szybko zaczęłam oglądać zdjęcia w aparacie.
- Ładne zdjęcia - usłyszałam jego głos za sobą.
- Dziękuje - odwróciłam się i posłałam mu uśmiech.
- Naprawdę masz talent.
- Przesadzasz - zaśmiałam się. - Jak nastrój przed meczem ?
- Jak zawsze : pełen optymizmu - również się zaśmiał.
- To dobrze - odparłam.
- Może pójdziemy gdzieś po meczu ? - zapytał.
- Bardzo bym chciała, ale nie dam rady - posmutniałam.
- Szkoda, to może innym razem ?
- Pewnie - uśmiechnęłam się.
- Ja już muszę iść.
- Okej, zawołaj Marco, bo teraz jego kolej.
-Nie ma sprawy - rzucił i odszedł. Podeszłam do Patrycji i zaczęłam z nią rozmawiać, ale krótko, ponieważ przyszedł Reus.
- Siemka - przywitał nas.
- Cześć - odpowiedziałyśmy.
- Jesteś gotowy ? - zapytałam.
- Jasne.
- Patrycja przygotowała dla Ciebie pytania, ale to ja będę Ci je zadawać.
- Mi to nie przeszkadza - pokazał rządek białych zębów.
- No to pierwsze pytanie : To twój pierwszy raz w Polsce ?
- Nie, byłem już w Polsce kilka razy.
- Co Ci się w Polsce podoba najbardziej ? - zapytałam.
- Oczywiście, że dziewczyny - zaśmiał się. - Są inne niż Niemki.
- Dziękujemy - uśmiechnęłam się. - Denerwujesz się przed meczem ?
- Owszem, przed każdym meczem się stresuję tylko, że jest to inny stres niż na przykład przed meczem Ligi Mistrzów.
- Jak dogadujesz się z kolegami z drużyny ? Ostatnio można było usłyszeć, że miałeś jakąś kłótnię z Mario, czy to prawda ? - zadałam kolejne pytanie.
- Z chłopakami dogaduję się bardzo dobrze. Tak to prawda, mieliśmy małą sprzeczkę, ale już jest wszystko dobrze - odpowiedział.
- Czyli wasza przyjaźń przetrwa wszystko ?
- Mam taką nadzieję - zaśmiał się.
- A jakie masz kontakty z Robertem ?
- Z Robertem przyjaźnię się tak samo ja z Goetze, w sumie to trzymamy się we trójkę, jednym słowem nie nudzimy się w swoim towarzystwie. Często z siebie żartujemy.
- Spotykacie się w wolnym czasie ? - zadałam kolejne pytanie.
- Tak zdaża się, że po treningach idziemy, do któregoś do domu - rzucił.
- No dobrze, to już na tyle - posłałam mu uśmiech.
- Dziękuje za miły wywiad - powiedział z uśmiechem.
- To ja dziękuje i życzę powodzenia na meczu.
- Dziękuje - odpowiedział i poszedł.
- No to koniec tych pogawędek - odetchnęłam.
- Nareszcie - powiedziała Pati. - Mi się wydaję, że podobasz się Reusowi.
- Czemu tak twierdzisz ? - popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
- Nie widziałaś jak na Ciebie patrzył i się uśmiechał ?
- No zauważyłam, ale nie odebrałam tak tego - odparłam. Fakt piłkarz z numerem 11 przyglądał mi się i uśmiechał. Patrycja jak zwykle przesadza, bo taka gwiazda nigdy by się nie zakochała w takiej osobie jak ja.
- Dobra kochana ja uciekam do studia przekazać Magdzie te wywiady, a Ci życzę miłego oglądania meczu - posłała mi uśmiech i dała buziaka na pożegnanie, i poszła. Stałam jeszcze chwilę przy boku murawy przyglądając się stadionowi, na którym powoli zaczęli zbierać się kibicie, bo zbliżała się godzina meczu. Sprzęt fotograficzny zostawiłam rozstawiony i poszła do automatu po kawę. Po chwili znalazłam maszynę z kawą i wcisnęłam przycisk, aby napój się robił. Czekając na kawę zauważyłam Koseckiego.
- Kuba ! - krzyknęłam, a on się odwrócił i szedł w moją stronę z uśmiechem.
- I jak tam wywiady ? - zapytał.
- Bardzo dobrze - odpowiedziałam.
- Ja już muszę lecieć, bo zaraz mecz się zacznie.
- Powodzenia - dałam mu buziaka w policzek i zauważyłam, że widział to Robert i Marco.
- Przyda się - zaśmiał się piłkarz Legii.
- I tak przegracie.
- Dzięki za wsparcie - powiedział i odszedł śmiejąc się. Wzięłam swoją kawę i poszłam na stadion. Upiłam łyk napoju i ustałam przy moim sprzęcie. Rozglądałam się po stadionie i na oko zobaczyłam, że jest więcej kibiców Borussii. Ponownie napiłam się napoju z kofeiną i zobaczyłam na telebimie, że jest już 15:25, a o 15:0 miał rozpocząć się mecz. Dopiłam kawę i w tym samym momencie na murawę weszły obie drużyny. W podstawowej 11 Dortmundu wyszli Roman, Łukasz, Neven, Mats, Marcel, Nuri, Ilkay, Kuba, Mario, Jonas i oczywiście Robert. Zdziwiło mnie to, że nie ma Marco od pierwszych minut na boisku. A w podstawowym składzie wyszedł Kosecki i Furman, tylko ich znam, reszty nie znam za bardzo. Zaczęłam robić zdjęcia, rozbrzmiał hymn Legii, a następnie Borussii. Usłyszałam gwizdek sędziego i mecz się rozpoczął. W aparacie ustawiłam opcję, żeby sam robił zdjęcia, ponieważ ja chciałam obejrzeć to spotkanie. Mecz był bardzo ciekawy, bo już w 10 minucie Legia była bliska zdobycia gola. W 15 minucie gola strzelił Robert to cieszyłam się jak głupia. Skakałam, piszczałam, a potem zaczęłam śpiewać razem z kibicami. Spojrzałam w lewą stronę i zauważyłam na ławce rezerwowej Reus'a, który na mnie patrzył i się śmiał. Posłałam mu uśmiech, wzięłam aparat do ręki i postanowiłam zrobić mu zdjęcie. On gdy to zauważył, wstał z miejsca i skierował się w moją stronę.
- Dzięki za zdjęcia - powiedział, gdy był już koło mnie.
- Proszę bardzo - wytknęłam mu język i ponownie zrobiłam zdjęcie śmiejąc się.
- Ej no. Widziałem jak cieszyłaś się z bramki Lewego.
- Chyba jak każdy kibic - odpowiedziałam. - A ty czemu nie na boisku ?
- Wiesz trener oszczędza taki talent - zaśmiał się.
- Hahaha jak ty nie masz talentu - również się zaśmiałam i dałam mu kuksańca.
- O nie - zaczął robić mi prądziki.
- Marco przestań - próbowałam mu się wyrwać, ale nie mogłam, ponieważ piłkarz miał więcej siły. Byliśmy prawię do siebie przytuleni i czułam zabójcze perfumy blondyna. Nagle usłyszeliśmy męski głos :
- Marco ! - momentalnie odeszliśmy od siebie i spojrzeliśmy w stronę, z której pochodził głos. Zobaczyliśmy Jurgena, który miał wielki uśmiech na twarzy.
- Tak trenerze ? - zapytał Marco.
- Szykuj się do wejścia na boisko.
- Dobrze -odparł. - Muszę uciekać - zwrócił się do mnie.
- Okej, strzel gola - posłałam mu uśmiech.
- Postaram się - uśmiechnął się i przytulił mnie co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ale w pozytywnym sensie. Blondyn odszedł ode mnie i po chwili znalazł się na boisku. Powróciłam do oglądania meczu, gdy nagle ....
*************************************
No i mamy 5. ! :D Mam nadzieję, że się wam spodoba i będzie więcej komentarzy niż w poprzednim rozdziale, ponieważ jest mało komentarzy i nie wiem czy wy to czytacie to myślę nad zawieszeniem na razie bloga:( Na prawdę wasze komentarze dałyby mi kopa do pisania następnych rozdziałów:)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 4

W Dortmundzie :
Marco :
Obudził mnie mój zasrany telefon. Otworzyłem oczy i odebrałem połączenie :
- Marco - usłyszałem głos trenera. 
- A trener to nie może spać ? - zapytałem zaspanym głosem.
- O 5:00 widzę Ciebie, Mario i Lewego pod Singal.
- Co ? Ale po co ?
- Ponieważ jedziemy do Polski - odpowiedział.
- I po co ?
- Gramy mecz z Legią. Punkt 5:00 pod stadionem i, ani minuty spóźnienia, bo jak się spóźnicie to będziecie biedź za tym autobusem.
- Dobra - rzuciłem  i się rozłączyłem. Spojrzałem na zegarek i była 4:15. Moja głowa mi pęka i mam jeszcze grać mecz ? Świetnie - pomyślałem. Podszedłem do kanapy i miałem już na nią się kłaść, ale się powstrzymałem i postanowiłem obudzić chłopaków.
- Wstawać ! - wydarłem się, a oni momentalnie się zerwali z sofy. 
- Moja głowa - Lewy złapał się za głowę.
- Marco oszalałeś ? Budzisz nas po 4 - rzucił wściekły Goetze.
- To nie moja wina, że o 5:00 mamy być pod Iduną, bo jedziemy do Polski, bo gramy mecz z Legią.
- Że co kurwa ?! Jesteśmy na kacu i mamy grać ? - troszkę napastnik się wkurzył.
- Dokładnie tak, a teraz do kuchni po leki na kaca - ruszyliśmy do kuchni, wzięliśmy proszki i napiliśmy się wody.
- To my z Reusem będziemy już szli, a ty młody idź się ogarnąć i widzimy się pod stadionem - rzucił Robert.
- Dobra stary - zaśmiał się brunet.
- No to misiu do zobaczenia - podszedłem do MG10 i go przytuliłem.
- Do zobaczenia kochanie - po tym wybuchliśmy głośnym śmiechem. Wyszliśmy z posesji kumpla i skierowaliśmy się do swoich cudeniek. Ruszyłem w stronę swojego mieszkania, a Lewy pojechał do swojego. Po chwili znalazłem się na posesji i wszedłem do środka mieszkania. Od razu poszedłem wziąć zimny prysznic i od razu poczułem się lepiej. Owinąłem się w ręczniki, skierowałem się do sypialni i wybrałem sobie ubrania, w które byłem po chwili ubrany. Spakowałem walizkę i zrobiłem sobie śniadanie na szybko. Gdy już je zjadłem i pozmywałem naczynia, to musiałem już wychodzić, bo na zegarku widniała 4:45. Złapałem walizkę, zamknąłem dom i pojechałem na SIP. Gdy już byłem na miejscu to cała drużyna już była i czekała na mnie. 
- Chyba się nie spóźniłem ? - zapytałem podchodząc do nich. 
- Nie misiaczku - odpowiedział Mario. (chodzi o ubranie :D)
- No to jak już wszyscy jesteśmy to ruszać swoje szanowne tyłki i zapakować je do autobusu. - oznajmił trener, a my ja posłuszne pieski, wykonaliśmy polecenie. Każdy usiadł na swoim miejscu i ruszyliśmy w drogę. Założyłem słuchawki na uszy i puściłem swoją ulubioną piosenkę. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Robert :
Siedząc w autokarze i słuchając muzyki, cały czas moje myśli krążyły wokół Ani. Włączyłem sobie piosenkę mojego kuzyna VNM'a i zacząłem ją sobie po cichu śpiewać. Droga do Polski zapewne będzie trwała z 3 godziny, ale cieszyłem się, nareszcie odwiedzę stolicę. Postanowiłem się przespać, ponieważ głowa mi pękała. Spałem chyba z godzinę i chciałem pospać sobie dłużej, ale Mario mi na to nie pozwolił. 
- Lewy ! - wydarł mi się do ucha.
- Mario czy Cię do końca pojebało ? - zapytałem patrząc z litością na kumpla.
- No powiedzmy.
- Coś się stało, że mnie budzisz ?
- Nie, ale nie mam z kim porozmawiać - uśmiechnął się.
- A z Reusem ? - zapytałem.
- Śpi.
- Ach, no tak, to wolałeś mnie obudzić zamiast Marco ? - zapytałem podirytowany.
- Bez nerwów kochanie - pogłaskał mnie po policzku. Mario przysiadł się do mnie.
- Robert.
- Tak ?
- Nadal kochasz Anie ? - zapytał, a mnie zamurowało. 
- A czemu zadajesz mi takie pytanie ?
- Bo nie chce, abyś cierpiał przez nią, ale też wiem, że twoje uczucie do niej szybko nie zgaśnie - po raz pierwszy słyszę takie słowa wypowiedziane przez Goeztego.
- Dziękuje, że się o mnie martwisz. Nadal ją kocham, to normalne po tak długim związku, ale za bardzo mnie zraniła, żebym do niej wrócił.
- Nie masz za co dziękować, jesteś moim przyjacielem i zawsze możesz na mnie liczyć. - posłał mi uśmiech.
- Jesteś wspaniały Mario - przytuliłem go i w tym czasie Reus zrobił na zdjęcie.
- Ooo jaki słodki widok. - westchnął. -  Zdjęcie leci na facebook'a i na mojego instagrama.
- Ok - odpowiedzieliśmy zgodnie. Marco wyjął tablet, zgrał na niego zdjęcie i wrzucił na fb i instagrama z podpisem : " Moje dwa słodziaki <3 ". Jak to zobaczyliśmy to nie mogliśmy opanować śmiechu. Gdy tylko blondyn wrzucił zdjęcie to od razu pojawiły się komentarze i like. Fani pisali komentarze w stylu : " Awww *.* " lub " Co za dwa słodziaki <3 ! " i tym podobne. Nawet koledzy z drużyny to lajkneli i skomentowali.
- Jesteśmy słodziakami ! - krzyczał brunet i cieszył się jak małe dziecko.
- Ja nadal nie wierze, że on ma 21 lat - wyszeptałem do Reus'a.
- Też się nieraz nad tym zastanawiam - zaśmiał się. Resztę drogi wygłupialiśmy się, robiliśmy sobie sweet focie z całą drużyną, aż w pewnym momencie chłopaki zaczęli śpiewać po polsku, a my z Kubą płakaliśmy ze śmiechu. Nareszcie dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z autobusu i naszym oczom ukazał się tłum fotoreporterów i naszych fanów. Rozdaliśmy parę autografów, zrobiliśmy kilka zdjęć z fanami i poszliśmy do hotelu tego samego co zawsze jesteśmy na zgrupowaniu reprezentacji.
- Za 10 minut widzę was na dole i jedziemy na trening -  powiedział Jurgen po czym dał nam klucze do pokoi i dodał, że mamy sami ustalić z kim będziemy w pokojach. Oczywiście ja byłem z Mario i Marco. Gdy już wszystko było ustalone, to ruszyliśmy do pokoi. My mieliśmy pokój 255, który znajdował się na trzecim piętrze. Wsiedliśmy do windy i pojechaliśmy na górę. Po chwili wysiedliśmy z niej i odnaleźliśmy nasz apartament. Rzuciliśmy się na łóżka, ale po chwili z nich wstaliśmy i spakowaliśmy nasze torby treningowe, i zeszliśmy na dół, gdzie połowa już była. Poczekaliśmy jeszcze chwilkę na wszystkich i jak już wszyscy byli to ruszyliśmy do naszego transportu.
W Warszawie :
Adele :
Mój budzik zadzwonił o 7:30 i po raz pierwszy chętnie i z uśmiechem wstałam z łóżka.  Powędrowałam do łazienki, napuściłam sobie wody do wanny i zrzuciłam z siebie piżamę. Zakręciłam wodę i weszłam do wanny. Leżałam tak sobie chyba z 20 minut. Stwierdziłam, że czas z niej wychodzić i się szykować.  Owinęłam się w ręcznik i włosy też/ Wyszłam z łazienki i moje nogi powędrowały do szafy. Stojąc tak przed szafą usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - rzuciłam i drzwi od mojego pokoju się otworzyły. 
- Nie przeszkadzam ? - usłyszałam głos Anastazji.
- Nie , właź, pomożesz mi.
- Jak tam ? Podekscytowana ? 
- I to jak ! - prawie, że krzyknęłam.
- A w co się ubierasz ? 
- No właśnie z tym mam problem i potrzebuję twojej pomocy. - spojrzałam na nią z nadzieją.
- Pogotowie ratunkowe Anastazja przybywa ! - podeszła do szafy i zaczęła grzebać w szafie. - Przymierz to.
- Dobra to idę - wzięłam od niej strój i poszłam do łazienki. Ubrałam się w niego i wyszłam do przyjaciółki, aby się w nim pokazać.
- No to Adele, teraz to już na pewno chłopacy za Tobą będą się rozglądać. - posłała mi uśmiech.
- Wiesz w końcu trzeba dobrze wyglądać dla .. - urwałam.
- Dla Kuby - dokończyła za mnie.
- Nie dla chłopaków z Borussii. Chce na nich zrobić wrażenie.
- Ale czy tylko nas nich ?
- Sama nie wiem, Kuba jest dla mnie jak brat, ale czuje coś do niego więcej niż przyjaźń, ale nie chce się z nikim wiązać.
- No dobra, a teraz idziemy do łazienki zrobić Ci fryzurę i makijaż. - Ana pociągnęła mnie za rękę i ustawiła mnie przed lustrem. Ściągnęła z moich włosów ręcznik, podsuszyła je lekko i zakręciła lokówką. Wyszły jej naprawdę ładne loki
- No to czas na makijaż - powiedziała uradowana zacierając ręce.
- Tylko nie wyzywający.
- Oj cicho bądź, teraz ja tu rządzę - zaśmiała się. Poszła do pokoju i po chwili przyszła z krzesłem. Popchnęła mnie na nie i zabrała się do roboty. Makijaż zajął jej jakieś 15 minut. 
- Skończyłaś już ? Zaraz się spóźnię - zaczęłam marudzić.
-  Czekaj, jeszcze tylko ostatnie poprawki. 
- Anastazja ja nie idę do ślubu ...
- Gotowe ! - krzyknęła i odkręciła mnie w stronę lustra. Gdy się zobaczyłam to nie wierzyłam, że to byłam ja. 
- Yyy ... eee ... to nie ja - zaniemówiłam.
- Podoba Ci się ?
- Oczywiście, ale czy ten make-up nie jest zbyt ostry ? - zapytałam.
- Nie, a teraz chodźmy, bo pewnie już Łukasz na nas czeka - posłała mi uśmiech i ruszyła do wyjścia. Poszłam w jej ślady, ale jeszcze po drodze wzięłam torbę i poszłam dalej. Weszłam do salonu, gdzie siedział zniecierpliwiony Piszczek. Gdy tylko mnie zobaczył to szczena mu opadła i wpatrywał się we mnie tak jakby zobaczył ducha.
- Wiedziałam, że jest zbyt mocny - powiedziałam po czym podeszłam do lustra i zaczęłam się nerwowo przeglądać.
- Nie, po prostu zaniemówiłem, ponieważ ślicznie wyglądasz. - wytłumaczył swoją reakcję obrońca.
- Na prawdę ?
- Tak - posłał mi uśmiech.
- Adele chcesz coś zjeść ? - zapytała przyjaciółka.
- Nie jestem głodna - odpowiedziałam.
- O nie, bez śniadania nie pojedziesz.
- Zjem coś na stadionie, obiecuje - podeszłam do niej i dałam jej buziaka w policzek.
- No niech Ci będzie.
- Dobra moje drogie panie jedziemy, bo jest już 8:40 - wtrącił się piłkarz. Pędem wyszliśmy z domu i usiedliśmy do samochodu Piszczka.
- Znasz drogę na stadion ? - zapytałam Łukasza. 
- Tak
- Łukasz nawet mi nie powiedziałeś, że ładnie wyglądam - udała obrażoną Anastazja.
- Bo ty we wszystkim pięknie wyglądasz - pocałował ją, a ja zaczęłam po cichu chichotać. Łukasz miał rację, 22-latka we wszystkim pięknie wyglądała, ale dzisiaj przeszła samą siebie. Jej strój tak pięknie komponował się z jej makijażem i do tego jeszcze fryzura, która dopinała całość.
- Dziękuje kochanie - dała mu soczystego buziaka w policzek i wszyscy z uśmiechami na twarzy ruszyliśmy w drogę. Droga zajęła nam 15 minut, gdzie normalnie zajmuje 10, ale były korki, ponieważ fani i fotoreporterzy jechali na stadion. Po tych 15 minutach zaparkowaliśmy z trudem samochód. Tak jak się spodziewałam, przed stadionem pełno kibiców Borussii jak i Legii oraz tłum dziennikarzy i fotografów. Wysiadłam z samochodu, podeszłam do bagażnika, otworzyłam go i wyciągnęłam potrzebny mi sprzęt. Gy wszystko już miałam, to wraz z przyjaciółmi ruszyliśmy w stronę wejścia do stadionu. Oczywiście nie obyło się po drodze, aby Łukasz nie rozdawał autografów i nie robił sobie zdjęć z fanami. Nawet kilka razy Anastazja została poproszona o zdjęcie i z chęcią do niego "za pozowała", a ja stałam i się przyglądałam. Nareszcie mogliśmy dotrzeć do środka, gdzie czekała już Patrycja.
- Hejka Adele ! - jak zwykle radosna i uśmiechnięta.
- Hejka Pati - odwzajemniłam uśmiech. - Poznaj moich przyjaciół, to jest Łukasz, ale pewnie go znasz, a to jego dziewczyna Anastazja.
- Hej, Patrycja - uśmiechnęła się do nich.
- Hej - odpowiedzieli równocześnie i odwzajemnili uśmiech.
- Adele bardzo dużo mi o Tobie opowiadała - zwróciła się do mojej przyjaciółki.
- Mam nadzieję, że same dobre rzeczy - zaśmiała się Ana. 
- Innych bym nie mogła - wtrąciłam się. Po chwili zobaczyłam ja główne wejście od stadionu się otwiera i zobaczyłam w nich Jurgena. Tak bardzo mi się chciało piszczeć jak każdy zawodniki mojego ukochanego klubu wchodził z uśmiechem, ale się powstrzymałam i miałam tylko wielki wyszczerz. Po krótkiej chwili wszedł on. Wyglądał tak bosko, jego uśmiech przyciągał uwagę, te jego niebieskie oczy, po prostu na żywo był jeszcze bardziej przystojniejszy niż w telewizji lub gazetach. Ani na chwilę nie spuściłam go z oka i gdy nagle spojrzał na mnie to momentalnie poczułam jak moje poliki zaczynają się rumienić, a motyle w brzuchu zaczęły wariować. Gdy trochę się uspokoiłam to zorientowała się, że idzie w naszą stronę i ponownie mój brzuch zwariował.
- Cześć Piszczek - ten głos rozpoznam wszędzie i uwielbiam ten ciepły, pełen czułości ton. Ton jego głosu wzbudza we mnie podniecenie i wywołuje dreszcze przechodzące po moich plecach i po moim całym ciele.
- Cześć Lewy - przybili sobie piątkę.
- Cześć Anastazja - podszedł do mojej przyjaciółki i ją przytulił.
- Cześć Lewusek
- Co tam u was ? Widzę Łukasz, że długo tego urlopu nie miałeś.
- Taka jest piłka - zaśmiał się prawy obrońca.
- Robert poznaj moją przyjaciółkę Adele, która jest twoją wielką fanką - wtrąciła dziewczyna podchodząc do mnie.
- Hej - wyszczerzył zęby i podszedł bliżej. Momentalnie poczułam jak zapach jego perfum oplata mnie i już bardzo dobrze wiedziałam, że ten zapach na długo zostanie ze mną. Z uśmiechem patrzyłam na niego i przyglądałam się każdej rzeczy, która pojawiła się na jego twarzy. Po jakimś czasie doszło do mnie, że stoję jak idiotka wpatrując się w niego, a nawet mu nic nie odpowiedziałam.
- Hejka, miło mi Cię poznać - wyciągnęłam dłoń, on również i uścisnęliśmy je. Jego dotyk był taki pełen ciepła, czułości i delikatny. Chciałabym, aby nasze dłonie tak zostały, jednak moje marzenie się nie spełniło. Robert zabrał dłoń, pożegnał się i poszedł do szatni z uśmiechem jak zawsze. Odprowadziłam go wzrokiem i, gdy tylko znikł mi z pola widzenia to i tak moje myśli nadal krązyły koło niego. Od Lewego bije takie ciepło, delikatność i wrażliwość. Myślałam, że to sen, że to nie dzieje się na prawdę, gdy nagle ....
****************************************
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale miałam komputer w naprawie i dzisiaj dopiero odzyskałam :) Mam nadzieję, ze wam się spodoba :D 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3


Strój Adel
 

 

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 3

Weszliśmy na stadion i kierowaliśmy się na trybuny, gdy nagle poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy.
- Cześć - odezwał się męski głos i od razu wiedziałam, że należy do Koseckiego. Zdjął mi z oczu ręce i stanął przede mną.
- Hej - posłałam mu uśmiech.
- Wiedziałem, że przyjdziesz, ale miałaś mi dać znać.
- Och przepraszam Cię bardzo, całkiem wypadło mi z głowy.
- Wybaczę Ci jak mi dasz buziaka w policzek - uśmiechnął się cwaniacko. Podeszłam do niego bliżej i dałam tego buziaka.
- Pasuje ? - zaśmiałam się.
- Jak najbardziej. Gdzie masz swoich przyjaciół ?
- Właśnie idą - wskazałam na nich ręką.
- Piszczek ? - widać było po minię Kuby, że jest zaskoczony jego widokiem.
- A widzisz kogoś innego ? - zaśmiał się.
- No nie, dawno Cię nie widziałem.
- No od ostatniego zgrupowania.
- Ekchmm - Anastazja odkaszlnęła tym samym dając znak, że nadal tu stoi.
- Kuba to jest moja najlepsza przyjaciółka, z którą znam się od małego - przedstawiłam mu ją.
- Cześć Anastazja - posłała mu uśmiech.
- Miło mi Cię poznać, Kuba.
- To my idziemy na trybuny, a ty idź do szatni - powiedziałam na co wszyscy się zgodzili. Ruszyliśmy w dalszą drogę na trybuny, na których po chwili już byliśmy. Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy, aż piłkarze Legii wyjdą na murawę. Ich trening się rozpoczął. Kosecki cały czas się na mnie patrzył, a ja jak nastolatka głupio się uśmiechałam. Trening się skończył po około 2 godzinach. Piłkarze zeszli z boiska, a my udaliśmy się do wyjścia ze stadionu. Przed wyjściem usłyszałam jak Kuba mnie woła :
- Adele ! - odwróciłam się i zaczekałam na chłopaka.
- Coś się stało ? - zapytałam, gdy był już koło mnie.
- Nie nic, ale chciałem się Ciebie zapytać czy poszłabyś ze mną na spacer ?
- Z przyjemnością, ale to już musisz się ich spytać.
- Mogę ją porwać ? - zapytał Anastazji i Łukasza.
- Jasne - odpowiedzieli zgodnie.
- No to w takim razie idziemy.
- Okej - posłała mu uśmiech. - Do zobaczenia w domu.
- Do zobaczenia - odpowiedzieli moi przyjaciele. Wyszliśmy ze stadionu, Łukasz z Anastazją skierowali się do samochodu, a my poszliśmy do parku.
- Jak w pracy było ? - zapytał 23-latek.
- A no bardzo dobrze - odpowiedziałam.
- A co dzisiaj robiłaś ?
- W sumie to siedziałam w biurze. Takie zamieszanie było w pracy...
- A czemu ?
- No, bo jak wiesz jutro gracie mecz z Borussią Dortmund, no i nasze studio dowiedziało się, że przed meczem, BVB ma otwarty trening i trzeba porobić zdjęcia i napisać artykuł.
- No tak, bo to nie zdarza się na co dzień, że najlepszy klub niemiecki zawita w stolicy - zaśmiał się.
- Opowiedz mi coś o sobie. - spojrzał na mnie.
- Jak już wiesz nazywam się Adele, mam 21 lat. Pracuje w najlepszym studio fotograficznym w Polsce i cieszy się popularnością za granicą. - zaśmiałam się. - Jak byłam małą dziewczynką to zakochałam się w nożnej, rodzice nawet zapisali mnie do drużyny dla dziewcząt. To właśnie tam poznałam Anastazję i od tamtej pory jesteśmy nierozłączne. W sumie to i tak teraz bardzo rzadko się widujemy, bo wyjechała do Dortmundu za Piszczkiem.
- To oni są razem ? - zdziwił się.
- Tak
- Pasują do siebie. Widzę, że interesujesz się piłką, a grasz jeszcze ?
- Niestety nie - posmutniałam. - Rzuciłam ją, gdy moi rodzice się rozwiedli, a Ana (skrót od Anastazja) wyjechała do Niemiec.Byłam na nią wściekła, że mnie zostawiła, ale już mi ta złość przeszła. Jest szczęśliwa, a ja razem z nią.
- Czemu zrezygnowałaś z czegoś co kochasz tylko dlatego, że twoi rodzice się rozwiedli ?
- Bardzo mnie to dotknęło, długo nie mogłam się pozbierać po odejściu ojca. Musiałam zrezygnować, ponieważ nie mogłam się na niczym skupić, a poza tym nie było nas na to stać z mamą.
- A nie chcesz do tego wrócić ? - zapytał.
- Owszem ciągnie mnie do piłki i nieraz rozmyślam nad powrotem do niej, ale coś mnie od tego powstrzymuje. Na razie jest dobrze jak jest teraz - posłałam mu uśmiech.
- Utrzymujesz kontakt ze swoim ojcem ? - widziałam, że słucha mnie z zaciekawieniem i chce mnie lepiej poznać.
- Nie, ślad po nim zaginął - po moim policzku popłynęła łza.
- Ej nie płacz - podniósł moją głowę, otarł łzę i mocno przytulił. W jego objęciach poczułam się bezpieczna i zdałam sobie sprawę, że mogę mu o wszystkim powiedzieć i mu zaufać.
- Dziękuje - wyszeptałam.
- Nie masz za co.
- Muszę Ci coś powiedzieć ...
- Co takiego ?
- Bo ... bo mój ojciec nie jest Polakiem, jest .. - zawahałam się - jest Hiszpanem.
- Pochodzenie nie ma znaczenia - uśmiechnął się.
- Dla Ciebie nie, ale dla innych tak. Gdy chodziłam do szkoły to nie miałam kolegów i koleżanek.
- Czemu ? - zdziwił się
- Ponieważ kochałam piłkę nożną i też z powodu tego, że nie jestem w 100% polką.
- Nie zrozumieli tego, że jesteś wyjątkowa. Pewnie Ci zazdrościli.
- Być może, ale teraz niektórych ludzi traktuję na dystans, nieraz nawet mnie ludzie wytykają palcami - powiedziałam.
- Nie przejmuj się nimi. Masz przy sobie prawdziwych przyjaciół i oni się liczą - posłała mi uśmiech.
- A ci to nie przeszkadza, że jestem w połowię Hiszpanką ? - zapytałam.
- Oczywiście, że nie. Dla mnie to nie ma znaczenia, liczy się to co masz w sercu - odpowiedział i od razu zrobiło mi się milej.
- Dziękuje, że mnie zrozumiałeś - dałam mu buziaka w policzek i mocno przytuliłam.
- Naprawdę nie masz za co, lubię Cię taką jaką jesteś i nie zmieniaj się.
- Obiecuję - posłałam mu uśmiech. - Ja się tak rozgadałam i wiesz o mnie wszystko, to może teraz Ty coś opowiesz o sobie ?
- Jeszcze nie wiem o Tobie wszystkiego - wytknął mi język.
- Czego jeszcze o mnie nie wiesz ? - zdziwiłam się.
- Jaki jest twój ulubiony klub piłkarski/
- Ach, oczywiście, że Borussia Dortmund. Heja BVB ! - krzyknęłam po czy, obydwoje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Masz swojego ulubionego piłkarza z Dortmundu ?
- A no mam - pokazałam ząbki.
- Niech zgadnę, Lewy ? - popatrzył na mnie z litością w oczach.
- Strzał w dziesiątkę - pokazałam język. - Ale lubię tez Reus'a, w sumie to wszystkich lubię z BVB, ale tych dwóch najbardziej, a no i nie zapomnijmy jeszcze o Goetze.
- Może jutro ich spotkasz ?
- Oj spotka, spotkam - zaśmiałam się cwaniacko.
- Hmm ? - spojrzał na mnie nie wiedząc o co mi chodzi.
- Och nie mówiłam Ci, zapomniałam się pochwalić - zaśmiałam się.
- Czym ?
- Że to ja będę robiła im zdjęcia i przeprowadzę z nimi wywiady, w sumie to nie ja tylko Patrycja będzie z nimi rozmawiała, ale będę jej pomagała, bo ona nie umie zbytnio niemieckiego.
- A, że ty umiesz perfekt niemiecki to ją uratujesz - stwierdził.
- Dokładnie. Nadal w to nie wierze, że moje największe marzenie się jutro spełni.
- Marzenia się spełniają - pokazał rządek białych zębów.
- Już się późno zrobiło, muszę wracać - rzuciłam.
- Odprowadzę Cię - stwierdził i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wracając śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Czułam, że powoli się zaprzyjaźniamy. Doszliśmy do mojego domu, ustaliśmy przed drzwiami, a uśmiechy nie znikały nam z twarzy.
- Czas się pożegnać - powiedziałam.
- Ale ja nie chce - posmutniał.
- Jutro się zobaczymy.
- Trzymam Cię za słowo - uśmiechnął się.
- To do zobaczenia jutro - dałam mu buziaka w jego gorący policzek.
- Pa - odwzajemnił buziaka. Pożegnaliśmy się, pomachałam mu i weszłam do środka z uśmiechem.
- Już jestem ! - krzyknęłam.
- W salonie ! - odkrzyknęła mama. Podreptałam do salonu, gdzie wszyscy sobie siedzieli i się z czegoś śmieją.
- A wy z czego się tak śmiejecie ?
- Z tego - odpowiedziała Ana podając mi zdjęcie, na którym jestem ja i tata. Byłam ubrana w szpilki mojej mamy, które były dla mnie za duże, a tata miał na sobie spódnice mamy. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi, na samą tą myśl chciało mi się płakać.
- Miałaś tych zdjęć nikomu nie pokazywać - powiedziałam do mojej rodzicielki drżącym głosem.
- Twoi przyjaciele mnie poprosili więc się zgodziłam, a poza tym fajnie powspominać sobie dawne czasy.
- Może dla Ciebie - nie wytrzymałam, łzy naciekły mi do oczu i nie zdołałam ich powstrzymać. Polały się strumieniem. Wybiegłam z pomieszczenia i pobiegłam do swojego pokoju. Wpadłam do niego, trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko. Skuliłam się i zaczęłam płakać. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Mogę wejść - usłyszałam głos przyjaciółki. Nic nie odpowiedziałam, a Anastazja i tak weszła. Położyła się koło mnie i zaczęła głaskać mnie po głowie.
- Czemu ona mi to robi ? - udało mi się coś powiedzieć pomiędzy łzami.
- Może nie chce zapomnieć, że kiedyś byliście szczęśliwą rodziną ?
- Ale bardzo dobrze wie, że zraniło mnie ich rozstanie, więc po co mi jeszcze dokłada ?
- Nie zrobiła tego specjalnie - rzuciła. Może i miała rację.
- Może i masz rację, ja już sama nie wiem. Pogubiłam się w tym wszystkim - odparłam.
- Zobaczysz wszystko niedługo się ułoży - uśmiechnęła się.
- Mam taką nadzieję. - usiadłam na łóżku, a w moje ślady poszła Anastazja. Otarłam łzy i wpatrywałam się w ścianę, na której wisiał wielki plakat Borussii Dortmund.
- Jak było na spacerze ?
- Och było świetnie - i na samo wspomnienie pojawił się uśmiech na buzi.
- Co robiliście ? - wypytywała.
- Rozmawialiśmy, w sumie tylko o mnie - skrzywiłam się. - Chciał, abym coś mu o sobie opowiedziała, więc powiedziałam mu wszystko.
- Ale tak wszystko, wszystko ? Nawet o ojcu ?
- Tak wszystko i o ojcu również.
- I jak zareagował ? - zapytała.
- Nie uciekł - zaśmiałam się - Zrozumiał i powiedział, że pochodzenie się dal niego nie liczy. Naprawdę go polubiłam i czuję, że się zaprzyjaźniliśmy.
- To dobrze - posłała mi uśmiech.
- Ana, wiesz może, na którą jutro Borussia ma trening ?
- Na 9:00.
- Okej - odparłam. Wyjęłam telefon i napisałam do Patrycji, że o 9 spotykamy się przed stadionem.
- Co tam jeszcze powiesz ?
- Jestem strasznie zmęczona - odpowiedziałam.
- To ja Cię już nie męczę. Idź się wykąpać i spać - przyjaciółka opuściła mój pokój, a ja skierowałam nogi do łazienki. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i wróciłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i po chwili odleciałam do krainy snów.
**********************************************
Nareszcie udało mi się coś napisać ;) Łapcie 3 rozdział i mam nadzieję, że wam się spodoba :D Rozdziały będą pojawiać się co sobotę ;p
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

piątek, 30 sierpnia 2013

Zawieszam

Zawieszam bloga do odwołania :< Niestety nie mam jak na razie weny, ale mam nadzieję, że powróci :) Pozdrawiam was kochani ;*

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 2

[...] Po treningu postanowiliśmy iść do naszej ulubionej restauracji. Przebraliśmy się i ruszyliśmy do restauracji.
- E Lewy jak tam u Ciebie ? - zapytał Goetze.
- A no jakoś leci - odpowiedział.
- Dobra koniec tych tematów - postanowiłem. Po chwili znaleźliśmy się do restauracji, i od razu zobaczyliśmy Ankę.
- Nie no jeszcze tej tu brakowało - rzucił Mario.
- Robert - od razu ruszyła w naszym kierunku, gdy tylko nas zobaczyła.
- Nie mamy o czym rozmawiać - rzucił oschle mój przyjaciel.
- Ale proszę Cię.
- Chyba słyszałaś, że powiedział "nie" ? - wkurzyłem się.
- Ty to się nie wtrącaj - warknęła.
- Ania, nie mam ochoty z Tobą rozmawiać, wszystko sobie wytłumaczyliśmy - rzucił Lewandowski.
- Ale ja Cię kocham i chcę do Ciebie wrócić ! - krzyknęła.
- Mogłaś o tym pomyśleć za nim mnie zdradziłaś - teraz to na serio Robert się wkurzył - A teraz przepraszam, ale chce ten czas spędzić z przyjaciółmi.
- Spadaj - wtrącił się Mario. Poszliśmy do naszego stolika i zamówiliśmy jedzenie. Widziałem po minie napastnika, że przejął się tym spotkaniem z jego ex.
- Robert nie przejmuj się nią - powiedziałem.
- Nie przejmuję się nią - posłała mi wymuszony uśmiech.
- Niech Ci będzie - zaśmiałem się. Resztę czasu z chłopakami spędziłem śmiejąc się. Każdy z nas pojechał do siebie, do domu po wyczerpującym dniu. Pojechałem do domu i od razu ruszyłem pod prysznic. Po odświeżającym prysznicu postanowiłem pograć w fife. Usiadłem na kanapie i zacząłem grać. Tak wciągnąłem się w grę, że nawet nie zauważyłem, że jest już 2:30.  Wyłączyłem playstation i poszedłem na górę do łóżka. Rzuciłem się na nie i pogrążyłem się we śnie.
Następnego dnia :
Obudził mnie okropny dźwięk mojego budzika. Wyłączyłem go i spojrzałem na zegarek, była 9:00. Niechętnie wstałem z łóżka i powędrowałem do łazienki. Wziąłem prysznic i ubrałem się. Wróciłem do sypialni, spakowałem torbę na trening i zszedłem na dół. Zrobiłem sobie śniadanie i zjadłem je. Była już 9:0, więc trzeba było jechać na trening. Złapałem torbę i wyszedłem z domu. Skierowałem się do samochodu i pojechałem na Idunę. Byłem tam po jakiś 10 minutach. Wysiadłem z pojazdu i poszedłem w stronę stadionu. Od razu skierowałem się do szatni, gdzie byli już wszyscy kumple z drużyny.
- Hej Marco - podszedł do mnie Goetze i mnie przywitał.
- Cześć Mario - posłałem mu uśmiech. Przywitałem się również z innymi i przebrałem się. Po chwili do szatni przyszedł trener.
- Witam chłopaki - posłała nam uśmiech.
- Witamy - odpowiedzieliśmy chórem.
- Trenerze gdzie jest Piszczek ? - zapytał Bender.
- Na urlopie - odpowiedział Jurgen.
- Pojechał do Polski z Anastazją, bo na ma tam przyjaciółkę - wtrącił Kuba.
- Ciekawe czy ta przyjaciółka jest ładna - zaśmiałem się.
- Oj jest i to bardzo - posłała uśmiech Błaszczykowski.
- Kuba ty masz żonę wiec wara.
- Dobra koniec - postanowił Kloop. Zakończyliśmy temat rozmowy i wyszliśmy z szatni.
Robert :
Obudziłem się, wziąłem prysznic, ubrałem, spakowałem, zjadłem śniadanie i pojechałem na trening. Na Signal byłem bardzo wcześnie, ale na szczęście niektórzy byli już na miejscu. Skierowałem się do szatni, a w niej już był Roman, Mario, Sven i jeszcze był Kevin. Jednak co chwila dochodzili następni. Na samym końcu przyszedł Reus. Przebrał się, pogadał jeszcze z Kubą i wszyscy poszliśmy na trening. Na sam początek treningu 15 kółeczek, a potem mała rozgrzewka. Po rozgrzewce rozegraliśmy mecz i oczywiście moja drużyna wygrała. Po treningu poszliśmy pod prysznice, odświeżyliśmy się i przebraliśmy w ciuchy, które były na przebranie.
- Idziemy gdzieś ? - zapytał Marco wychodząc z pod prysznica.
- Jasne, ale gdzie ? - odpowiedziałem.
- Do mnie ! - krzyknął piłkarz z numerem 10.
- No dobra to jedziemy - zaśmiałem się. Wyszliśmy ze stadionu i każdy z nas wsiadł do swojego samochodu, i pojechaliśmy w stronę posiadłości Goetzego. Po chwili znaleźliśmy się w willi młodego piłkarza. Wysiedliśmy z pojazdów i weszliśmy do domu.
- To co, gramy w fife ? - zapytał Reus.
- Jasne tylko pójdę po procenty - zaśmiał się pomocnik. Mario poszedł do kuchni, a my skierowaliśmy się do salonu. Usiedliśmy na kanapie, włączyliśmy grę i czekaliśmy na gospodarza. Po chwili wrócił młody piłkarz z alkoholem i mogliśmy zacząć grę. Graliśmy z jakieś 2 godziny i oczywiście ja wygrałem. Napój z procentami się skończył, a my byliśmy nieźle pijani. Z tego wszystkiego zasnęliśmy na kanapie.
Adele :
[...] W salonie była Anastazja i Łukasz. Przetarłam oczy, żeby upewnić się, że to się dzieje naprawdę.
- A-anastazja ! - krzyknęłam z całe siły i rzuciłam się jej na szyję.
- Też się ciesze, że Cię widzę, ale zaraz mnie udusisz.
- Przepraszam - wypuściłam ją z moich objęć. - Boże jak się ciesze.
- Wiem.
- A ze mną to już się nie przywitasz. - wtrącił się Łukasz i udał obrażonego.
-  Łukaszku nawet bym nie śmiała się z Tobą nie przywiać - zaśmiałam się i podeszłam do piłkarza, mocno przytuliłam i dałam buziaka w policzek.
- No i to mi się podoba.
- Dobra powiedźcie mi co wy tu robicie ? - zapytałam.
- Przyjechałam odwiedzić moją najlepszą przyjaciółkę - posłała mi uśmiech.
- Naszą - poprawił ją Piszczek.
- Przepraszam naszą - zaśmiała się Anastazja.
- A ty Łukasz nie masz treningów ?
- Mam, ale wziąłem wolne - odpowiedział.
- Nie masz przypadkiem za dobrze ?
- Nie - wytknął mi język za co dostał kuksańca w bok.
- Kochani chcecie coś do jedzenia ? - wtrąciła się moja mama. Popatrzyłam na zakochańców, a oni kiwnęli głową, że nic nie chcą.
- Nie mama - odpowiedziałam. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. - Przeprasza was - skierowałam się do moich gości. Wyszłam z salonu i odebrałam telefon :
- Cześć piękna - usłyszałam znajomy mi głos i mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Cześć i nie jestem piękna.
- Oj jesteś, ja wiem swoje. - odparł.
- Och... nie będę się sprzeczać - zaśmiałam się.
- I bardzo dobrze. Co robisz jutro ?
- Pracuje, a po pracy będę spędzać czas z przyjaciółmi, bo dzisiaj do mnie przyjechali - odpowiedziałam na pytanie.
-A o której kończysz pracę ?
- O 15:00
- O to świetnie - wyczułam jak się uśmiecha.
- A czemu pytasz ? - teraz to ja zadałam pytanie.
- Bo może byś przyszła z przyjaciółmi na trening ?
- Hmm... nie wiem, ale jutro dam Ci znać.
- Czekam na telefon - zaśmiał się.
- Ja będę już kończyła - powiedziałam.
- No dobrze - wyczułam w jego głosie lekki smutek. - Więc mam nadzieję, że do jutra - zaśmiał się.
- Też mam taką nadzieje - uśmiechnęłam się.
- Dobranoc i słodkich snów życzę Ci piękna.
- Dziękuje i nawzajem. - odpowiedziałem i się rozłączyłem. Schowałam telefon do kieszeni i miałam już iść do salonu, ale na swojej drodze spotkałam Anastazję, która bacznie mi się przyglądała.
- Coś się stało ? - zapytałam.
- To ja się pytam czy coś się stało.
- A co miało się stać ? - zapytałam. Wiedziałam, że słyszała moją rozmowę i chce wiedzieć kto to był.
- Och ty już bardzo dobrze wiesz co się stało - przewróciła oczami.
- Ale ja naprawdę nie wiem o co chodzi - powstrzymałam się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Czy ty jesteś tak naprawdę głupia czy tylko udajesz ? - widziałam po niej, że jest już wkurzona i właśnie o to mi chodziło.
- O dzięki za komplement - odpowiedziałam sarkastycznie.
- Oj dobra mów mi z kim tak rozmawiałaś, że Ci uśmiech nie znikał.
- Z kolegą.
- Uuu.. co to za kolega ?
- Jest piłkarzem Legii Warszawy.
- O to widzę wyższe szczeble - zaśmiała się.
- O czym tak rozmawiacie ? - wtrącił się Łukasz.
- Adele poznała jakiegoś piłkarza z Legii - powiedziała jego ukochana.
- Och tobie coś powiedzieć - posłałam jej wkurzone spojrzenie.
- A jak się nazywa ? Może go znam ?
- Na pewno go  znasz - odpowiedziałam Piszczkowi.
- To jak się nazywa ? - teraz to moja przyjaciółka zapytała, bo już umierała z ciekawości.
- Jakub Kosecki.
- Adele niezły wybór - rzuciła młoda dziewczyna.
- Nie byłbym tego taki pewny - rzucił piłkarz BVB ciągle patrząc na mnie.
- Czemu ? - zapytałam.
- Ja tam nic do niego nie mam, ale jest strasznym babiarzem.
- Skąd wiesz ? - wtrąciła Anastazja.
- Gram z nim w reprezentacji i wiem jak się zachowuje gdy gdzieś idziemy na miasto po meczu. Nie chcę Cię Adele do niego zrazić, ale nie chce, żebyś później cierpiała.
- Dziękuje Łukasz, że tak się o mnie martwisz - powiedziałam.
- Jesteś dla mnie jak młodsza siostra - uśmiechnął się po czym przytulił.
- Przepraszam was kochani, ale ja już pójdę spać, bo jutro mam do pracy.
- No dobrze, dobranoc - odpowiedzieli.
- Będziecie spać tam gdzie zawsze, a i jeszcze jedno. Kuba zaprosił nas jutro na trening, idziemy ?
- Jasne - odpowiedziała przyjaciółka. Podreptałam na górę, wykąpałam się, ubrałam w piżamę i poszłam spać.
Następnego dnia :
Obudził mnie budzik o 7:00. Zwlekłam się z łóżka i zaspanym krokiem ruszyłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic, aby się rozbudzić. Wzięłam ciuchy, które sobie przygotowałam i nałożyłam je na siebie. Uczesałam,  pomalowałam się i byłam gotowa. Zeszłam na dół do kuchni, zrobiłam sobie śniadanie i je zjadłam. Wrzuciłam do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy i już miałam wychodzić, gdy usłyszałam, że ktoś schodzi ze schodów. Odwróciłam się i zobaczyłam zaspaną przyjaciółkę. 
- Idę do pracy, kończę o 15:00 - powiedziałam.
- Okej, przyjedziemy po Ciebie - odpowiedziała. Podałam jej adres.
- Papap - pożegnałam się i ruszyłam na przystanek autobusowy. Długo nie musiałam czekać  na autobus, bo po chwili już był. Wsiadłam do niego i usiadłam na tym samy miejscu co zawsze. Włączyłam sobie moją ulubioną piosenkę i czekałam, aż pojazd dojedzie na miejsce. Po 5 minutach wysiadłam z autobusu i kierowałam się do studia fotograficznego. Gdy wchodziłam do mojego miejsca pracy był straszny tłum i zamieszanie. Udało mi się przecisnąć do mojego i Patrycji gabinetu.
- Co tu się dzieje ? - zapytałam Pati wchodząc do środka.
- Wszyscy szaleją, bo jutro przyjeżdża Borussia Dortmund do Warszawy - odpowiedziała.
- ŻE CO ?! - krzyknęłam z niedowierzaniem.
- No tak - zaśmiała się.
- Nie teraz to mnie wkręcasz, gdzie są ukryte kamery ?
- Nie wkręcam Cię, mówię serio. Nie mogłabym Cię okłamać w tej sprawie, ponieważ wiem jak kochasz tą cala Borussię. - posłała mi uśmiech. 
- Nie no ja muszę jutro jakość ich znaleźć.
- Znajdziesz na stadionie Legii Warszawy.
- Czemu ? - zapytałam.
- Bo jutro z nimi grają mecz - odpowiedziała.
- To ja muszę znaleźć się na stadionie nie wiem jak, ale muszę - byłam taka podekscytowana tą wiadomością.
- I być może się znajdziesz - uśmiechnęła się. - Szefowa Cię wzywała do Ciebie.
- To ja do niej pędzę - wyszłam z gabinetu i ruszyłam do biura Magdy - szefowej. Znalazłam się przed jej drzwiami, zapukałam i czekałam na odpowiedź. 
- Proszę - usłyszałam jej głos. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- Wzywałaś mnie - posłałam Magdzie uśmiech.
- Owszem - odwzajemniła uśmiech. - Pewnie już wiesz, że jutro do Warszawy przyjeżdża Borussia.
- Właśnie przed chwilą poinformowała mnie Patrycja. 
- To dobrze - odparła. - Mam dla Ciebie zadanie.
- Zamieniam się w słuch. - miałam nadzieję, że będzie to związane z BVB.
- Dowiedziałam się, że uwielbiasz ten klub i postanowiłam wysłać Cię na ich otwarty trening oraz na mecz, abyś zrobiłam i zdjęcia - uśmiechnęła się, a mnie zamurowało. 
- Czy to sen, czy właśnie spełnia się moje marzenie ?
- To nie jest sen, to się dzieje naprawdę - zaśmiała się. Na mojej twarzy malował się wielki uśmiech.
- Nie no nie wierze ! - zaczęłam piszczeć i skakać po całym pokoju. Magda patrzyła się na mnie jak na idiotkę.
- Widzę, że jesteś zadowolona.
- I to bardzo - rzuciłam się na szefową i mocną ja przytuliłam.
- Zaraz mnie udusisz - zaśmiała się.
- Och przepraszam - wypuściłam ją z objęć. - Dziękuje za to, że to mnie wybrałaś.
- Nie ma za co, po prostu wiem, że ty te zadanie wykonasz najlepiej.
- A o której jest trening ?
- Jeszcze nie wiem, ale jak się dowiem to od razu dam Ci znać.
- To ja się spytam Piszczka, on powinien wiedzieć - posłałam jej uśmiech.
- Piszczka ? - popatrzyła trochę na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
- No bo przyjaźnię się z nim i aktualnie mieszka u mnie.
- No Adele - poruszyła brwiami.
- Zajęty przez moją najlepszą przyjaciółkę - zaśmiałam się.
- Aha - odpowiedziała.
- To ja już będę wracała do pracy.
- No dobrze - kierowałam się do wyjścia, gdy Magda mnie jeszcze zatrzymała - Powiedz Patrycji, że jutro idzie z Tobą, bo będzie robiła z nimi wywiady.
- Dobrze, to jak dowiem się, o której to dam jej znać - odpowiedziałam i wyszłam. Musiałam chyba długo u niej siedzieć, ponieważ nie było już takiego tłoku. Weszłam do pokoju, gdzie Pati się kręciła na krześle.
- Widać, że Ci się w ogóle nie nudzi - zaśmiałam się siadając przy biurku.
- Oj cicho. Co chciała od Ciebie Magda ? - zapytała.
- Wysyła mnie jutro na trening i mecz BVB - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Wiedziałam, że to zrobi - rzuciła.
- Ale ty idziesz ze mną - zaśmiałam się, a ta momentalnie przestała się kręcić.
- Yyy, że co ?
- No tak, będziesz z nimi przeprowadzała wywiady.
- Jak ja nie umiem niemieckiego - odpowiedziała z zakłopotaniem.
- No i właśnie masz mnie.
- Pomożesz mi ? - spojrzała na mnie.
- Oczywiście - posłałam jej uspakajający uśmiech. Włączyłam komputer, weszłam na służbowego e-maila i miałam tam chyba z 1000 wiadomości. Zabrałam się za odpisywanie na nie. Zajęło mi to kilka godzin, ponieważ nawet nie zauważyłam, że jest już 14:55. Pospiesznie wyłączyłam komputer, wzięłam plecak i szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia. Po chwili znalazłam się na zewnątrz i w tej samej chwili podjechał samochód Łukasza. Wsiadłam do niego na tylne siedzenia.
- Hejoooo ! - przywitałam ich radośnie i dałam każdemu po buziaku w policzek.
- Hej - popatrzyła na mnie Anastazja dziwnym wzrokiem.
- Co ? - zapytałam z uśmiechem.
- A ty co taka wesoła ? - zapytał Piszczek za Anastazję.
- Bo jutro spełni się moje marzenie.
- Jakie ?
- Jakbyś nie wiedział - wytknęłam mu język.
- Nie wiem czy o to Ci chodzi konkretnie.
- No bo jutro przyjeżdża twoja kochana drużyna do Warszawy - uśmiechnęłam się.
- No wiem, właśnie niedawno dzwonił do mnie trener.
- No właśnie - odparłam. - I przed meczem macie trening, na którym będę !
- No to się nie dziw jak, któryś z chłopaków będzie Cię podrywał - zaśmiała się obrońca.
- Kochana nareszcie doczekasz się tego momentu i spotkasz Lewego - uśmiechnęła się przyjaciółka.
- No wiem ! On jest taki boski, te jego oczy.
- Ocho widzę, że szalejesz za naszym Lewuskiem - zaśmiał się piłkarz.
- No tak odrobinę - powiedziałam z uśmiechem.
- Odrobinę ?!
- Oj no dobra, może więcej niż trochę.
- Oj Adele ty go wprost ubóstwiasz. - wtrąciła Anastazja/
- No, a dziwisz mi się ? Mam Ci przypomnieć jak było z Tobą i Łukaszem.
- Lepiej nie - zaśmiała się.
- Dobra dziewczyny, jesteśmy na miejscu - poinformował nas nasz "szofer". Wysiadłyśmy z auta, a za nami Piszczek. Podeszłyśmy do bramy :
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do ochroniarza.
- Ach dzień dobry i witamy ponownie - uśmiechnął się. - Widzę, że tym razem pani nie jest sama.
- A no nie, to są moi przyjaciele.
- Dzień dobry - przywitali się. Ochroniarz dłużej nas nie zatrzymywał i nas wpuścił. Weszliśmy na stadion i kierowaliśmy się na trybuny, gdy nagle ...
*****************************************
No i mamy dwójeczkę :) Mam nadzieje, że wam się spodoba XDDD
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

czwartek, 15 sierpnia 2013

Informacja

Uwaga kochane :*  W ten piątek prawdopodobnie nie pojawi się rozdział, ponieważ wyjeżdżam :C Przepraszam ;*

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 1

Jak co dzień obudziłam się o 8:30 i jak co dzień trzeba było iść do pracy. Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, aby się ogarnąć. Wzięłam poranny prysznic, ubrałam się, uczesałam i nałożyłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół, aby zrobić sobie śniadanie. Ku memu zaskoczeniu, śniadanie było już gotowe :
- Cześć słoneczko, proszę usiądź i zjedz - podeszła do mnie mama i dała mi buziaka w policzek. Trochę niepokoiło mnie jej zachowanie, ponieważ nigdy tak się nie zachowywała.
- Mamo ... coś się stało ? - zapytałam zaniepokojona.
- A miało się coś stać ? - rzuciła z uśmiechem.
- No nie wiem, bo tak jakoś się dziwnie zachowujesz.
- To już nawet swojej córce nie mogę zrobić śniadania ? - zapytała oburzona.
- Ależ oczywiście, że możesz tylko nigdy wcześniej tego nie robiłaś - odparłam.
- Ludzie się zmieniają - uśmiechnęła się - Ja idę do sklepu, a ty jedz bo się spóźnisz do prac. - powiedziała i wyszła. Spojrzałam na zegarek i była dopiero 9:00, a pracę zaczynam dopiero o 10:30. Zjadłam śniadanie, pozmywałam naczynia i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie, wzięłam laptopa i zalogowałam się na skyep'a. Zobaczyłam, że Anastazja moja przyjaciółka jest dostępna, miałam już dzwonić, ale wyprzedziła mnie. Odebrałam i na swoim ekranie ujrzałam swoją piękną przyjaciółkę :
- Cześć ! - krzyknęła uradowana moim widokiem.
- Hej - zaśmiałam się.
- Co tam u Ciebie słychać ? - zapytała szczerząc się.
- Szczerzę to nic ciekawego - rzuciłam. - A u Ciebie ?
- Pracuje jako fizjoterapeutka Borussii Dortmund.
- Co ?! Nie wierzę ! Aaaaa ! - krzyczałam z całej siły.
- Adele uspokój się, bo mi zaraz głośnik pęknie - zaśmiała się Anastazja.
- Przepraszam, ale zazdroszczę Ci, bo pracujesz z samymi ciachami i to na dodatek z BvB. - gadałam jak najęta.
- A właśnie, jak już tak gadamy o facetach, to masz tam kogoś ? - zrobiła tą swoją podstępną minę.
- Nie, nie chce mieć na razie żadnego chłopaka, chcę się skupić na pracy - odparłam. Podgórska miała już coś powiedzieć, ale w tym samym czasie przyszedł Łukasz :
- O Adele ! - uśmiechnął się do mnie.
- O Łukasz ! - odwzajemniłam uśmiech.
- Kiedy do nas przyjeżdżasz ? - zapytał.
- Nie wiem, mam strasznie dużo zleceń, żeby sfotografować różne kluby piłkarskie - odparłam.
- Kochanie uciekaj, bo zaraz spóźnisz się na trening - wtrąciła się przyjaciółka.
- Już idę - pocałował ją.
- Jak wy słodko wyglądacie - przyglądałam się im z uwagą.
- To wszystko moja zasługa - zaśmiał się Piszczek. Od kiedy Anastazja zaczęła chodzić z Łukaszem to zaprzyjaźniłam się z nim.
- Idź, bo zaraz kopa dostaniesz - rzuciła Anastazja, a piłkarz znikł z mojego pola widzenia.
- Wesoło masz - zaśmiałam się.
- Nieraz, aż za - rzuciła. - A jak jeszcze wpadną do nas Mario, Kuba, Robert i Marco, to jest po prostu dom wariatów - pokręciła głową, po czym parsknęła śmiechem.
- Czy ty właśnie powiedziałaś, że znasz Lewandowskiego ?! - zrobiłam wytrzeszcza.
- Tak i jak do mnie przyjedziesz to Cię z nim poznam, bo wiem jak go uwielbiasz - posłała mi uśmiech. - A jak tam z twoją mamą ?
- Oczywiście, że mnie z nim poznasz - pokazałam jej język. - Jej coś się stało ...
- Jak to ? - nie zrozumiała tych słów.
- Zmieniła się, dzisiaj jak wstałam i chciałam zrobić sobie śniadanie to doznałam szoku. Moja kochana mamusia zrobiła mi śniadanko - ostatnie słowa powiedziałam sarkastycznie.
- Może naprawdę się zmieniła ?
- Wątpię, podejrzewam, że coś za tym stoi... - odparłam. Kątem oka zerknęłam na zegarek i była już 10:00. - Boże kochana ja już kończę, bo spóźnię się do pracy, sama wiesz jaka jest Warszawa ranem - uśmiechnęłam się.
- Pamiętam to - zaśmiała się. - Dobra leć, może wieczorem jeszcze pogadamy ?
- Okej, papap - posłałam jej buziaka i rozłączyłam się. Zgasiłam laptopa i wzięłam torebkę. W drzwiach minęłam się z moją rodzicielką :
- Idę do pracy, nie wiem o której wrócę, pa - powiedziałam i poszłam dalej. W torbie znalazłam słuchawki, podłączyłam je do telefonu i włączyłam sobie muzykę. Po jakiś 10 minutach byłam już na przystanku autobusowym. Gdy tak czekałam na autobus rozmyślałam nad swoim życiem. Od małego byłam odludkiem, a to wszystko przez moje imię i nazwisko oraz pochodzenie ojca. Tylko z Anastazją się dogadywałam i jesteśmy jak siostry, ale niestety ona wyjechała do Dortmundu dla Łukasza. Jest z nim szczęśliwa, chociaż jej się udało. Zauważyłam nadjeżdżający autobus, weszłam do niego i usiadłam na siedzeniu przy oknie. Cały czas słuchałam muzyki i nawet nie zauważyłam, że muszę wysiadać. Wybiegłam z pojazdu i skierowałam się do budynku, w którym znajdowała się siedziba mojej pracy. Otworzyłam drzwi i poszłam do pokoju, w którym czekała już na mnie Patrycja.
- Cześć - uśmiechnęła się. Pati to moja koleżanka z pracy i tak naprawdę ona tylko ze mną rozmawia.
- Cześć - odwzajemniłam uśmiech. Usiadłam przed biurkiem i włączyłam komputer. - Była już szefowa ?
- Tak
- Mam jakieś zlecenie ? - zapytałam z nadzieją w oczach, że tak.
- Owszem - zaśmiała się. - Musisz jechać na stadion Legii i masz ich sfotografować.
- Dobra to ja uciekam - rzuciłam.
- Nie wierze, że chce Ci się tak pracować - zaśmiała się, spojrzałam na nią szczerząc się. Pospiesznie wstałam z krzesła, wzięłam aparat i wyszłam z biura. Postanowiłam się przejść na stadion. Świeciło słoneczko i było bardzo ciepło. Gdy tak szłam, usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam komórkę z kieszeni i odebrałam :
- Halo - powiedziałam.
- Cześć kochana - usłyszałam głos przyjaciółki.
- Cześć Anastazja - odparłam.
- Co robisz ?
- Hmm... no pomyślmy, chyba w pracy jestem - odpowiedziałam z lekkim sarkazmem.
- Aha, a o której kończysz ?
- Zapewne tak pod wieczór, koło 18:00.
- Okej, to ja Ci już nie będę przeszkadzać - wyczułam jak się uśmiecha.
- Zadzwonię później, papa - rozłączyłam się, schowałam telefon. Gdy tak szłam i rozmawiałam z przyjaciółką, doszłam do stadionu. Ustałam przed bramą.
- Dzień dobry, przyszłam aby zrobić sesję chłopakom - przywitałam się z ochroniarzem i pokazałam mu przepustkę.
- Proszę wejść - uśmiechnął się i otworzył bramę. Podziękowałam mu i ruszyłam na stadion. Gdy tylko do niego weszłam to od razu wiedziałam, że się w nim zgubie i się nie myliłam. Na szczęście w moja stronę szedł piłkarz Legii. Gdy był bliżej mnie od razu go rozpoznałam, był to Jakub Kosecki.
- Witaj piękna - zagadał do mnie.
- Cześć - zarumieniłam się trochę.
- A co taka piękna dziewczyna jak ty robi na stadionie ?
- Dostałam zlecenie - odparłam.
- A czym się zajmujesz ? - zapytał, a ja podniosłam lustrzankę i pokazałam na plecak, w którym znajdowały się inne części od aparatu. - Czyli jesteś fotografem - zaśmiał się.
- Bingo - uśmiechnęłam się. - Mam taki mały kłopot.
- Jaki, może pomogę ?
- No bo zgubiłam się i nie mogę trafić na murawę - powiedziałam.
- Zaprowadzę Cię - ruszył przed siebie, a ja szłam za nim. Dotarłam na boisko gdzie byli zawodnicy Legii i ich trener. Kuba dołączył do pozostałych, a ja podeszłam do trenera.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się.
- Witam - trener odwzajemnił uśmiech.
- Przysłano mnie tutaj, abym zrobiła sesję chłopakom.
- Powiadomiono mnie - zaśmiał się. - Chłopaki ! - krzyknął, a wszyscy po chwili byli koło nas.
- Tak trenerze ? - zapytali.
- Oto ta pani przyszła do was, aby wam zrobić sesję zdjęciową do magazynu - oznajmił trener.
- Cześć, jestem Adele - przedstawiłam się i uśmiechnęłam. - Możemy zacząć ?
- Oczywiście - odpowiedzieli chórem. Wyjęłam potrzebny sprzęt i zaczęłam robić im zdjęcia. Ustawiałam ich do zdjęć i różne rzeczy. Zdjęcia trwały jakieś 30 minut.
- Dziękuje wam chłopaki za świetną pracę i to już koniec - powiedziałam chowając aparat.
- A my dziękujemy za odwiedzenie - rzucił Kosecki, posłałam mu uśmiech.
- Do widzenia - pożegnałam się i zeszłam z murawy i kierowałam się do wyjścia.
- Poczekaj ! - usłyszałam czyjś głos i się odwróciłam. Zobaczyłam biegnącego w moją stronę Kubę.
- Coś się stało ? - zapytałam, gdy ten do mnie podszedł.
- Tak - uśmiechnął się - Dasz mi swój numer ?
- Hmmm.... zaryzykuje - zaśmiałam się i podałam mu wizytówkę z moim numerem telefonu.
- Dziękuje i obawiaj się telefonu ode mnie.
- Będę czekać - wyszczerzyłam się. - Przepraszam, ale ja muszę już wracać do pracy.
- Do zobaczenia - posłał mi uśmiech i pobiegł chyba do szatni. Wyszłam ze stadionu i wróciłam do biura. Gdy znalazłam się już w budynku pracy, od razu poszłam do gabinetu szefowej. Zapukałam i w odpowiedzi usłyszałam " proszę ". Otworzyłam drzwi :
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Cześć Adele - posłała mi uśmiech - Wchodź, siadaj.
- Tak jak pani prosiła, byłam dzisiaj na stadionie Legii Warszawa i zrobiłam zdjęcia - podałam jej aparat. Szefowa zaczęła oglądać zdjęcia, a ja niecierpliwie czekałam, aż coś powie.
- Adele zrobiłaś niesamowite zdjęcia, te ujęcia i te padające światło. Pomyślałaś o wszystkim - pochwaliła mnie, a mi ulżyło. - Od samego początku, gdy Cię tylko zatrudniłam to wiedziałam, że będziesz najlepsza.
- Dziękuje - mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. A teraz jesteś już wolna i możesz wracać do domu.
- Dobrze, do widzenia - pożegnałam się i wyszłam. Zaszłam jeszcze do swojego miejsca pracy i wzięłam plecak. W dobrym humorze opuściłam pracę. Wracając do domu cały czas myślałam o Kubie, nawet nie zauważyłam kiedy byłam już pod domem. Otworzyłam od niego drzwi i weszłam do środka.
- Mamo wróciłam ! - krzyknęłam wchodząc.
- Jestem w salonie ! - odkrzyknęła, a ja udałam się do salonu. Gdy do niego wchodziłam to nie wierzyłam własnym oczom, musiałam je przetrzeć. Moje oczy jednak się nie pomyliły. W salonie była ......
W Dortmundzie :
Robert :
Jak co dzień obudziłem się o 8:00 i na 9:00, na trening. Wstałem z łóżka i poszedłem się ubrać. Gdy się ogarnąłem, spakowałem torbę i zszedłem na dół razem z nią. Zjadłem śniadanie i była już 8:30 więc jechałem na trening. Przed stadionem jak zwykle czekali na mnie Mario i Reus. Wysiadłem z auta i podszedłem do nich.
- Hej Lewy - przywitali mnie z uśmiechem.
- Cześć - odwzajemniłem uśmiech.
- Jak się trzymasz ? - zapytał zmartwiony Mario.
- Jakoś leci - od dłuższego czasu, a konkretnie od zerwania z Anią wszyscy pytają się mnie, jak ja się czuje. Powoli zaczyna mnie to irytować. - Możemy o tym nie rozmawiać ?
- Jasne - rzucił Marco i ruszyliśmy do szatni.
Marco :
Obudziłem się o 8:20 i pospiesznie się ubrałem, spakowałem i zjadłem śniadanie. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem na Signal Iduna Park. Na parkingu czekał już na mnie Goetze i razem poczekaliśmy na Lewandowskiego. Po jakiś niecałych 10 minutach we trójkę weszliśmy do szatni. Przebraliśmy się i całą drużyną ruszyliśmy na murawę. Dzisiaj Klopp nam dał niezły wycisk...

*************************************************
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu i będziecie z chęcią go czytać <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3